Agentka w synagodze

Karin Mylius została pierwszym rabinem w dziejach Niemiec. Nie była jednak Żydówką, lecz utalentowaną agentką Stasi

Mylius przez 18 lat – od 1968 r. – kierowała żydowską gminą w enerdowskim Halle. A nie zdarzało się codziennie, by stanowisko takie obejmowały kobiety. Socjalistyczne Halle zdawało się więc wyprzedzać swoją epokę. Stało się tak ku zaskoczeniu członków gminy i wbrew woli większości rabinów. Mylius pojawiła się nagle, nikt nie znał jej przeszłości ani rodziny. Miała jednak za sobą mocne, choć niejawne, poparcie partii komunistycznej (SED) i Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (Staatssicherheitsdienst). Chciała nawrócić członków gminy na jedynie słuszny światopogląd: marksizm- -leninizm. Nic dziwnego, nie była bowiem Żydówką. Co więcej, jej ojciec w czasach Hitlera należał do komanda SS, które „oczyszczało” społeczeństwo z „elementu żydowskiego”…

„CZYSZCZENIE” PO ENERDOWSKU

Zanim wybuchła II wojna światowa, na terytorium przyszłej NRD mieszkało 85 tys. osób pochodzenia żydowskiego. Po wojnie, w spisie ludności z 1946 r., doliczono się ledwie 4500 Żydów i kilku tysięcy osób pochodzenia żydowskiego, które nie były jednak wierzące. Mimo to już w pierwszych miesiącach od powstania NRD na terenach radzieckiej strefy okupacyjnej, w Biurze Politycznym SED, słychać było głosy antysemickie. Zaczęły się ciche akcje usuwania Żydów z centralnych organów partii. W Saksonii zaznaczano w aktach żydowskie pochodzenie członków SED. Po cichu „oczyszczano” też z żydowskiej inteligencji media. Żydów zaczęto rejestrować na specjalnych kartach, a w lipcu 1952 roku wszystkie prywatne dobra żydowskie zostały znacjonalizowane. Kiedy na dodatek doszło do antysemickiego „procesu Slansky’ego” w Pradze w 1952 roku, ponad czterystu Żydów uciekło przed represjami na Zachód. Pamiętali o losie Ericha Nehlhansa, pierwszego prezydenta gminy żydowskiej w Berlinie. W 1948 roku został on uwięziony i skazany za rzekomą dezercję na 25 lat robót przymusowych. Tak oto socjalistyczna NRD traktowała swoich obywateli żydowskiego pochodzenia. I w tych warunkach zaczęła się kariera Karin Mylius…

LEGENDA „ŻYDOWSKIEJ SIEROTY”

Emilie i Paul Löbel sprowadzili się z czteroletnią córeczką Karin z Münster do Halle w 1938 roku. Ojciec zaczął pracować w policji. W 1941 roku zgłosił się ochotniczo do SS i pomagał w eksterminacji Żydów w Europie Wschodniej Jednak po wojnie rodzina Löbelów uzyskała wygodny status „ofiar faszyzmu”. Mogła dzięki niemu otrzymać w Halle mieszkanie, i to w siedzibie gminy żydowskiej. Dawny członek SS został dozorcą majątku Żydów! Karin Löbel postawiła po raz pierwszy stopę w biurze gminy żydowskiej zapewne w latach 50. Podjęła tam pracę jako sekretarka. Przewodniczącym był wówczas Hermann Baden, 40 lat starszy od Karin. Atrakcyjna dziewczyna, brunetka o ostrych rysach, nie musiała się specjalnie wysilać, by zostać jego kochanką. Dlaczego w ogóle tam przyszła? Nie wiadomo. Jedno jest pewne: Karin do końca życia była związana z żydowską gminą i długi czas odgrywała w niej wielką rolę, mimo że nie miała ani żydowskiego pochodzenia, ani pojęcia o tradycjach i zwyczajach. Co więcej – jak wyjaśnia historyk z Halle dr Frank Hirschinger – nie była nawet konwertytką! Kiedy główny rabin z Berlina chciał ją oficjalnie włączyć do żydowskiej społeczności, Karin zapewniała, że zawsze była wyznania mojżeszowego.

Dziewczyna uparcie przekonywała, że jej prawdziwe nazwisko brzmiało Morgenstern. Wspominała, jak podczas „nocy kryształowej” w listopadzie 1938 r. hitlerowcy zastrzelili jej rodzeństwo i rodziców.„Ona sama miała zostać adoptowana przez antyfaszystowskie małżeństwo: policjanta Paula Löbela i jego żonę. Przyznawała, że dopiero dużo później dotarła do swoich żydowskich korzeni” – opowiada Hirschinger. Jego zdaniem przypadek Karin był przykładem na bezwzględną kontrolę, jaką sprawowała w państwie jedynie słuszna partia. Komunistyczne NRD odżegnywało się od nazizmu i Holokaustu, a żydowskie gminy wykorzystywało, by propagować swoje „antyfaszystowskie” oblicze. Wieści miały iść w świat. Oczywiście aparat SED wcale nie zaufał członkom żydowskiej wspólnoty. Dlatego umieszczał tam szpicli Stasi. Z drugiej strony NRD (podobnie jak inne państwa Układu Warszawskiego) prowadziła antysyjonistyczną politykę, dla której wsparcie każdego potwierdzaprominentnego obywatela o żydowskich korzeniach było cenne.

SFAŁSZOWANA BIOGRAFIA

W książce Franka Hirschingera „Fałszowanie i instrumentalizowanie antyfaszystowskich biografii” znajdują się dokumenty, które potwierdzają, że Mylius była hochsztaplerką, działającą dla enerdowskiej Staatssicherheitsdienst. Nie jest pewne, czy należała do SED, ale z pewnością pozwalała się „używać” partyjnemu aparatowi. Już na początku lat 60. agent Stasi Max Abramowitz – dawny więzień obozów koncentracyjnych, członek gminy żydowskiej – donosił o sfałszowanej biografii Karin Mylius. Od 1954 r. był on na usługach Ministerstwa Bezpieczeństwa NRD. Według Hirschingera – jako Żyd i agent – zajął się rozpracowywaniem rodzinnej historii Mylius. Jego odkrycia okazały się szokujące. W 1962 r. donosił: „Jest córką Paula Löbela. (…) Brał on udział w wyrzucaniu żydowskich rodzin z ich mieszkań. Rodzona córka odgrywała zaś później rolę prześladowanej Żydówki…”. Zastanawiano się, czy jej żydowska tożsamość miała być ochroną dla grzechów ojca? A może to przykład patologicznego filosemityzmu? Tak czy inaczej, mimo że Abramowitz wielokrotnie informował władze o swoich podejrzeniach, te milczały. Nie podjęły żadnych kroków. Mylius mogła się bowiem przydać tajnym służbom w razie antypaństwowego wrzenia wewnątrz gminy żydowskiej. Tym bardziej że nie było wierniejszej wyznawczyni linii ideologicznej SED niż Karin. Poza może jej mężem, orientalistą Klausem Myliusem, profesorem marksizmu-leninizmu na uniwersytecie w Lipsku.

 

Żyd z Halle Max Schwab, emerytowany profesor geologii, pamięta „rządy” Karin. Nie lubił jej. Zwłaszcza kiedy poślubiła Klausa Myliusa, oddanego komunistę. Max Schwab wycofał się z życia gminy żydowskiej. Wspominał, że odkąd Mylius została przewodniczącą, nie było żadnego powodu, by brać udział w nabożeństwach. „Pani Mylius robiła przedstawienie. Utrzymywanie żydowskich gmin w NRD było sprawą propagandową” – uważa Schwab. A Mylius z pewnością oszukiwała, ponieważ swoimi „kanałami” w RFN drezdeński historyk żydowskiego pochodzenia Helmut Eschwege zdobył świadectwo chrztu Karin Mylius z Münster. Napisano tam czarno na białym, że Paul i Emilie Löbel są rodzonymi rodzicami Karin, a chrzest przyjęła w kościele ewangelickim! Frank Hirschinger zastanawia się nad powodami postępowania hochsztaplerki: „Może przez wykalkulowane oszustwo usiłowała uzyskać uwagę, władzę, wpływy? Zaprzecza jednak temu fakt, że nie zaproponowała przemyślanej wersji swojej przeszłości. Osobiście wskazywałbym bardziej na problemy psychiczne”. Działania Karin Mylius potwierdzałyby tę opinię. Raz mówiła, że wojnę spędziła w Moskwie, innym razem, że ukrywała się w klasztorze. Kiedy w połowie lat 70. zmarł jej ojciec, pochowała go na cmentarzu żydowskim w Halle zgodnie z rytuałami pochówku żydowskiego. Na nagrobku znalazła się gwiazda Dawida. Cztery lata później pochowała tam także matkę. Dla religijnych Żydów takie wydarzenia i tacy „goście” na cmentarzu to naruszenie godności i czci współwyznawców. Mylius coraz częściej prowadziła nabożeństwa w samowolnie używanych szatach rabinackich. Jednocześnie bez sentymentów pozbywała się przedmiotów kultu i zabytków „swojej” gminy.

KOMPLEKSY I MEDALE

Karin uważała się za ofiarę antysemityzmu i chętnie przyjmowała postawę męczennicy za sprawę żydowską. Opowiadała o antysemickich napaściach na syna, przez które wysłała go do szkoły na Węgrzech. Innym razem wspólnie z Abramowitzem odkryła na swoich drzwiach swastykę, narysowaną kredą. Szpieg Stasi odprowadził ją do pokoju. Bawiła się tam jej 8-letnia córka Gloria. Zza telewizora wyciągnęła szkolną kredę i powiedziała, że to taka jak ta na drzwiach. Abramowitz skrzętnie odnotował, że Karin nie była przygotowana na taką sytuację… W połowie lat 70. jakoby podłożono ogień w mieszkaniu Mylius. Jednak lekarz stwierdził na ciele Karin oparzenia, mogące pochodzić od papierosów lub od świec. Były i inne „zamachy”, również z użyciem chemikaliów. Tym „atakom” i zatruciu przypisywano nawet chorobę nowotworową Karin. Ostatecznie lekarz stwierdził, że były to samouszkodzenia, które miały uchodzić za napaści. Karin chodziło o „uzyskanie współczucia, zademonstrowanie politycznego lub religijnego cierpienia albo psychiczno-seksualne kompleksy”.

Organy ścigania uznały, że to sama Mylius stoi za rzekomymi antysemickimi wybrykami, jednak i to nie przeszkodziło jej w sprawowaniu funkcji. Stasi pozwalało hochsztaplerce działać dalej. W końcu trudno było o lepszą dla SED przewodniczącą żydowskiej społeczności. Politykę Izraela nazywała bowiem imperialistyczną, a konflikt bliskowschodni wyrazem walki klasowej. Karin Mylius – jako jedna z nielicznych przedstawicieli Żydów z NRD wysyłana na spotkania zagraniczne – zawsze wypowiadała się zgodnie z wytycznymi partii. Konflikt izraelsko-arabski radziła rozwiązać za pomocą marksizmu- leninizmu. Przekonywała do propagowania tej ideologii we wszystkich gminach żydowskich. Nawet tragedia Holokaustu była – jej zdaniem – wyolbrzymiona. W NRD obowiązywała bowiem wersja, że hitlerowcy walczyli przede wszystkim z socjalizmem i byli narzędziem kapitalistów. Żydzi nie mogli więc ponieść większych strat niż komuniści…

I tak w 1979 r. Mylius otrzymała pierwszy medal za zasługi, w roku 1984 kolejny. Następnie została radną miejską.Karin stała już na czele gminy żydowskiej w Halle, kiedy jej biografią zainteresowała się Gudrun Goeseke, orientalistka i badaczka prześladowań antyżydowskich. W 1978 roku odkryła w piwnicy siedziby gminy porzucone akta, dokumenty i listy z nazwiskami Żydów wywożonych do obozów śmierci – i to przypieczętowało początek końca Mylius. Choć Karin twierdziła, że to „stare rupiecie” i „kto by się tym interesował, przecież oni wszyscy są martwi”, Goeseke zajęła się porządkowaniem dokumentów. Wkrótce mogła udowodnić, że Mylius nie była adoptowanym dzieckiem żydowskich rodziców, lecz rodzoną córką urzędnika policji z Münster. A także pokazać, że jako przewodnicząca gminy skoncentrowała się na osobistych finansowych korzyściach, podczas gdy życie gminy zanikało. Goeseke rozesłała te informacje do innych gmin żydowskich w Niemczech. W połowie lat 80. trafiły także do USA i Izraela. SED nie miała wyjścia i musiała podjąć kroki wobec znanej sobie uzurpatorki.

Mylius konsekwentnie zaprzeczała faktom, uznając je za „reakcyjny spisek”. Na wieść o pojawieniu się oryginału dokumentu jej chrztu zarzuciła oponentom fałszerstwo. Groziła też samobójstwem. Kiedy w USA pojawił się artykuł o aferze Karin Mylius, we wrześniu 1986 roku szef Związku Gmin Żydowskich w NRD Helmut Aris odsunął ją ze stanowiska. Biuro w Halle opieczętował, poinformował też o oszustwie przewodniczącej. Mylius próbowała jeszcze walczyć. Zerwała pieczęcie, nie chciała oddać stanowiska. Zrobiła to jednak z przyczyn zdrowotnych – była chora na raka. Po 18 latach od niemal samozwańczego przybrania symboli rabinackich, Mylius zgodziła się oficjalnie zakończyć swoją karierę z dniem 1 stycznia 1987 r. Nie dała jednak nikomu satysfakcji przeżycia swojego upadku. 13 grudnia 1986 roku zmarła w wieku 52 lat.

TO JESZCZE NIE KONIEC

Mimo śmierci Karin nie ustępował jej mąż. Wdowiec Klaus Mylius nie chciał opuścić mieszkania służbowego w siedzibie gminy żydowskiej i toczył o nie boje do 1990 r. Wytoczył też Gudrun Goeseke proces o zniesławienie. Zresztą już cztery lata wcześniej proponował na spotkaniu władz lokalnych, by ją „wsadzić na 2 dni do więzienia, to się uspokoi”. Goeseke była pod obserwacją Stasi. Nie znaleziono jednak podstaw, by oskarżyć ją o malowanie swastyk na budynku gminy czy wrzucenie bomby do mieszkania Myliusów, co „poszkodowani” sugerowali. Trudno uwierzyć, ale Klaus Mylius kontynuował swoje oskarżenia w sądzie już zjednoczonych Niemiec. Postępowanie zakończyło się w listopadzie 1992 r. ugodą, na którą Goeseke (rocznik 1926) zgodziła się, ponieważ ze względów finansowych nie mogła już dalej się procesować.

Ale to właśnie Gudrun Goeseke odkryła, że SED kontrolowała pracę gminy żydowskiej w Halle. Wyszło też na jaw, że Mylius manipulowała listą członków gminy, by otrzymywać większe dotacje (dbając o swój wizerunek za granicą, władze NRD wspierały gminy finansowo, ale i – jak widać – mieszały się do ich działalności). Okazało się również, że zaginęło wiele zabytków 300-letniej historii gminy.

 

Jak wspomina Max Schwab, za rządów Karin Mylius halleńska gmina żydowska znajdowała się w opłakanym stanie i liczyła jedynie 7 członków. Potem było nawet gorzej. Kiedy po śmierci Mylius przymierzano się do wyboru nowego przewodniczącego, okazało się, że gmina nie ma ani jednego członka! Mylius po prostu ją zniszczyła. Jak mówi dawny członek gminy w Halle, wśród władz NRD zrodził się wtedy pomysł, aby ją uzupełnić kadrami partyjnymi SED… Po upadku komunizmu zarząd centralny gmin żydowskich uzyskał kolejne informacje w Instytucie Gaucka na temat współpracy Karin Mylius ze Stasi. Wiadomo dziś, że szpiegowała i denuncjowała Żydów jako „ekstremistów-syjonistów”. Zajęto się też szczątkami rodziców Mylius, pochowanych bezprawnie na cmentarzu żydowskim. Zostały ekshumowane i przeniesione na cmentarz komunalny. Dziś, 20 lat po upadku muru, w Halle mieszka około 500 Żydów. To jednak imigranci z dawnego Związku Radzieckiego, którzy przybyli tu po zjednoczeniu Niemiec. Dzięki nim gmina żydowska w Halle odrodziła się. Zorganizowała niezwykłą wystawę „Tego u nas nie było”, poświęconą antsemityzmowi w NRD. Pokazano również wielki skandal z Karin Mylius w roli głównej oraz badania historyka dr. Franka Hirschingera.

Jest też nieoczekiwany ciąg dalszy tej historii. Obecnie funkcjonują w Halle dwie gminy żydowskie: dla starej i dla nowej społeczności. Ta druga, Synagogegemeinde, szukała nowego kantora, mającego prowadzić nabożeństwa. I któż zaproponował jej swoje umiejętności? Frank Mylius, syn Karin. W młodości miał w Halle paść ofiarą antysemickiego napadu. Szefowa gminy zdecydowała więc, by wysłać go do seminarium rabinackiego w Budapeszcie. Wkrótce musiał je opuścić z powodu dokonywania licznych kradzieży w bibliotece. Mimo to, szkolony w śpiewie w Budapeszcie, został kantorem w USA i Izraelu. Teraz – o ironio! – postanowił wrócić do miejsca, które jego matka próbowała zniszczyć

Więcej:agenci