Ameryka będzie miała ciężkie lato. Tegoroczne huragany będą naprawdę niebezpieczne

Amerykanie mieszkający na wschodnim i południowym wybrzeżu Stanów Zjednoczonych mają powody do niepokoju. Zbliżający się dużymi krokami sezon huraganów może być naprawdę niebezpieczny.
Ameryka będzie miała ciężkie lato. Tegoroczne huragany będą naprawdę niebezpieczne

Jeżeli ostatnie lata mogą stanowić wskazówkę co do tego, co nas może czekać latem 2024 roku, to nie mamy dobrych wiadomości. W ostatnich dwóch latach huragany przetaczające się przez tzw. aleję huraganów charakteryzowały się naprawdę silnymi wiatrami. W pięciu przypadkach prędkość wiatru przekroczyła absurdalną granicę 300 km/h. Doprowadziło to nawet do tego, że klimatolodzy zaczęli rozważać wprowadzenie dodatkowej, szóstej kategorii siły huraganów.

Prognozowanie pogody na kilka miesięcy do przodu jest niezwykle trudne, jednak w przypadku alei huraganów istnieje kilka głównych czynników, które determinują zachowanie mas powietrza i potencjału do formowania się huraganów na tym obszarze.

Czytaj także: Nowy rok upłynie pod znakiem El Niño. Niespodziewanie wpłynie to na zimę w Polsce

Jednym z kluczowych czynników jest temperatura powietrza tuż nad wodą. Cóż, w tym roku mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową. Jakby nie patrzeć, jest dopiero luty, a w tej części Atlantyku mamy już do czynienia z temperaturami zarezerwowanymi do niedawna dla okresu letniego. Dla badaczy jednak nie jest to zaskoczeniem, bowiem na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy temperatury na powierzchni oceanu w tym regionie biją rekord za rekordem i końca wzrostów nie widać. W sierpniu ubiegłego roku w okolicach Kuby temperatura wody przekraczała już 30 stopni i wciąż rosła. Co więcej, nie dotyczyło to jedynie absolutnie wierzchniej warstwy, a najwyższych kilkudziesięciu metrów pod powierzchnią. Połączenie ciepłej wody i ciepłego powietrza tuż nad powierzchnią wody było powodem do sporych niepokojów. Jakby nie patrzeć ciepła woda uwalnia więcej pary wodnej, a ciepłe powietrze jest w stanie więcej jej przynieść.

Z jednej strony jest to spowodowane ogólnym globalnym ociepleniem, a z drugiej zjawiskiem pogodowym znanym jako El Niño. Oczywiście żaden z tych czynników nie jest stały w czasie. El Niño zamienia się okresowo miejscami ze zjawiskiem La Niña, a ocieplenie klimatu, choć ogólnie jest stałym trendem, to czasami ma wyższe, a czasami niższe tempo. Tak się jednak składa, że tempo wzrostu temperatur na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy jest rekordowo wysokie.

To samo zresztą dotyczy wody znajdującej się w wierzchniej warstwie Atlantyku. Z jednej strony mamy dopiero luty, a tymczasem na północnym Atlantyku, w tym także w pasie, w którym tworzą się huragany, woda ma już ponad 20 stopni Celsjusza. To ponad jeden stopień więcej niż zaledwie dekadę temu. Badacze zwracają uwagę, że takie odstępstwo od normy zdarza się raz na kilkaset tysięcy lat.

Dlaczego wysoka temperatura stanowi problem? Odpowiedź jest stosunkowo prosta. Im wyższa temperatura wody w najwyższej warstwie oceanu, tym więcej wody może ulec odparowaniu. Wilgotne powietrze następnie przez wiatry transportowane jest w wyższe i chłodniejsze warstwy atmosfery, gdzie prowadzi do powstawania chmur burzowych. Im wyższa temperatura powierzchni oceanu, tym proces ten jest szybszy i bardziej energetyczny. Co jednak ważne, taka zmiana nie prowadzi do częstszego powstawania huraganów, ale do zwiększenia intensywności tych, które się formują.

Czytaj także: Huragany, orkany czy tajfuny. Czym właściwie są cyklony tropikalne i ich zimowe odpowiedniki?

Tutaj jednak warto wspomnieć o jeszcze jednym istotnym czynniku wpływającym na formowanie się huraganów. Sama temperatura wody przyczynia się do intensywniejszego transportu wody z oceanu do atmosfery. Jeżeli jednak wznosząca się woda będzie natrafiała na silne wiatry, to nie dojdzie do powstania chmur burzowych, a tym samym do huraganów. O tym, czy wraz ze wzrostem wysokości będzie dużo takich uskoków wiatru, w sporej mierze decydują zjawiska takie jak wspomniane wyżej El Niño i La Niña na wschodnim Pacyfiku. Aktualnie trwające El Niño uformowało się w połowie 2023 roku i potrwa do połowy roku obecnego.

Co to oznacza? Podczas El Niño wiatry nad Atlantykiem są silniejsze, więc ograniczają formowanie się chmur burzowych i huraganów. Jeżeli zatem w tym roku zjawisko to zostanie zastąpione przez La Niña, wiatry osłabną, a droga do tworzenia naprawdę silnych huraganów zostanie otwarta.

Sezon huraganów rozpocznie się na początku czerwca. Miejmy nadzieję, że obecne prognozy okażą się przesadnie pesymistyczne.