Armstrong Robotics wprowadza roboty do kuchni, rozwiązując największy problem restauracji

W każdej restauracji na świecie, w kuchni pełnej gwaru, pracownicy zmywaka spędzają długie godziny, czyszcząc setki naczyń, aby zapewnić ciągłość działania biznesu. To praca ciężka, często niedoceniana, a co najważniejsze – coraz trudniejsza do obsadzenia. Ten problem dostrzegł startup ze San Francisco, Armstrong Robotics Inc., który postanowił wykorzystać robotykę i sztuczną inteligencję, aby uwolnić pracowników od zmywania, kierując ich do zadań wymagających kontaktu z klientem.
...

Firma stawia sobie za cel stworzenie robotów ogólnego przeznaczenia do kuchni, rozpoczynając swoją misję od najmniej lubianej czynności: zmywania naczyń. Jak twierdzi Axel Hansen, współzałożyciel i CEO Armstronga, zmywanie to problem uniwersalny — dotyczy nie tylko milionów restauracji, ale i każdego gospodarstwa domowego. Teraz, dzięki świeżej rundzie finansowania o wartości 12 milionów dolarów, firma jest gotowa do masowego wdrażania swoich robotów.

Dlaczego akurat zmywanie, a nie proste smażenie frytek czy przerzucanie burgerów?

Hansen wyjaśnia, że samo smażenie przynosi restauracjom mniejszą wartość, niż mogłoby się wydawać. Pełna obsługa zmywaka to ogrom pracy, który pochłania mnóstwo zasobów i jest trudny do zautomatyzowania, ale za to przynosi duże oszczędności po udanej implementacji. System Armstronga opiera się na trzech standardowych ramionach robotycznych (7 stopni swobody), wyposażonych w specjalne chwytaki. Przekształcenie chaotycznego stosu brudnych naczyń w czyste naczynia gotowe do użycia wymagało jednak rozwiązania dwóch fundamentalnych problemów inżynieryjnych.

1. Rozpoznawanie obrazu w chaosie

Kluczowym wyzwaniem jest percepcja. Robot musi radzić sobie z błyszczącymi talerzami, przezroczystymi szklankami i całą gamą substancji na naczyniach.

Spędziliśmy dwa i pół roku tylko na problemie percepcji. Jak wykryć, gdzie dokładnie znajdują się naczynia w przestrzeni, z milimetrową dokładnością? Mamy do czynienia ze szkłem, błyszczącym metalem, więc nie mogliśmy po prostu zamontować standardowej kamery RealSense – wyjaśnił Hansen.

W efekcie powstał zaawansowany system: robot wyposażono w 30 sensorów i wytrenowaną sieć neuronową. Sieć ta została nakarmiona milionami przykładów brudnych naczyń, zebranych zarówno ręcznie, jak i bezpośrednio z restauracji.

Czytaj też: Ratio Mech to pierwsza brytyjska przerzutka mechaniczna od 60 lat

2. Chwytaki na każdą okazję

Po rozwiązaniu problemu percepcji, należało opracować chwytaki zdolne do bezpiecznego podnoszenia śliskich, brudnych przedmiotów. Zamiast iść w kierunku drogich i skomplikowanych dłoni humanoidalnych, które nie sprawdziłyby się w środowisku pełnym resztek i płynów, Armstrong postawił na modułowe, tanie i wymienne „palce”.

  • Modułowość — robot ma dostęp do kilkunastu różnych chwytaków i autonomicznie przełącza je w zależności od sytuacji. Inny chwytak jest używany do zbierania stosu tłustych talerzy (specjalny palec wciska się między nie), inny do przewróconej filiżanki, a jeszcze inny do podnoszenia ciężkiej, pustej tacy.
  • Magnesy na sztućce — do zbierania sztućców wykorzystywane są magnetyczne palce, które mogą jednocześnie podnosić całe ich wiązki. Są one tanie i wymieniane co miesiąc lub dwa, co obniża koszty eksploatacji.

Cały proces jest nadzorowany przez oprogramowanie, które uczy się z danych w czasie rzeczywistym. Jak stwierdził Gary Kagan, dyrektor operacyjny, codziennie roboty przesyłają ponad 100 000 obrazów zmywaków, co pozwala na stałe doskonalenie algorytmów, aby radziły sobie z nowymi przypadkami, np. suchym jajkiem czy tłustym sosem.

Z 8 godzin pod nadzorem do 24/7 w pełni autonomicznie. Armstrong Robotics stawia sobie cele i je realizuje

Początki wdrożeń były trudne. Przez półtora roku roboty wymagały ciągłego nadzoru. Pracownik Armstronga, nazywany „ambasadorem”, był na miejscu, by na bieżąco usuwać usterki. Jednak wytrwałość i cierpliwość – zwłaszcza dużego partnera sieci restauracji, który pomógł w testach – opłaciły się.

Najnowsze wdrożenia są już w pełni niezależne i działają 24 godziny na dobę bez udziału pracowników Armstronga. Personel restauracji jest informowany o problemach (np. braku naczyń) poprzez prosty ekran, który wyświetla instrukcję, jak szybko rozwiązać problem. Co ważne, robot jest tak zaprojektowany, że można go łatwo przesunąć, gdy pracownik musi ręcznie coś zmyć.

Czytaj też: Robot z ludzką twarzą. Chińskiej maszyny nie odróżnisz od człowieka

Co najważniejsze, pracownicy pokochali swojego nowego „małego asystenta”. Jak wspomniał Kagan, początkowo zmywak obawiał się o swoją posadę, by po dwóch miesiącach nazywać robota asystentem. Sam zmywak awansował, zajął się przygotowaniem posiłków, zarabiając więcej i pracując bliżej klienta.

Armstrong Robotics udowadnia, że automatyzacja w gastronomii może rozwiązywać problem braku rąk do pracy, a jednocześnie podnosić kwalifikacje pracowników. Koncentracja na niezwykle skomplikowanym zadaniu zmywania, wspierana przez zaawansowaną percepcję opartą na 30 sensorach i modułowych, tanich chwytakach, pozwoliła stworzyć w pełni autonomiczny system działający 24/7. Po udanym wdrożeniu zmywania, Armstrong planuje rozszerzyć funkcjonalność robotów o inne nieprzyjemne zadania, takie jak sortowanie sztućców, a nawet… czyszczenie łazienek. To jasny sygnał, że przyszłość kuchni jest zrobotyzowana.