Betel. Czwarta używka na świecie. Nałogowca łatwo rozpoznać

Betel to czwarta najpopularniejsza używka na świecie – po alkoholu, tytoniu i kawie. Co sprawia, że żuje go co dziesiąty mieszkaniec naszej planety?
Betel. Czwarta używka na świecie. Nałogowca łatwo rozpoznać

Strugi śliny lądują wszędzie, barwiąc pigmentem  ściany budynków, chodniki, a w bardziej cywilizowanych miejscach – kosze na śmieci. Krwistoczerwone zacieki z czasem płowieją w tropikalnym słońcu na kolor ochry. Betelem oplute są wszystkie bazary, niekiedy także psy i świnie. Ludziom, którzy żują i plują, jest wszystko jedno. Tak właśnie działa betel. Po kilku orzechach człowiek przestaje zwracać uwagę na głód, ból, upał i pragnienie. Liczy się tylko to, czy w kieszeni uda się wygrzebać kilka banknotów na kolejną porcję orzechów – pieprz i wapno są gratis, w pakiecie. 

Dzisiaj betel żuje dziesięć procent ludzkości – od małych, ledwie zaczynających chodzić dzieci po pomarszczonych starców. Nałogowców można rozpoznać po krwistoczerwonych dziąsłach i wargach oraz poczerniałych zębach. Zapewne ze względu na powszechne uzależnienie od żucia do dziś na Filipinach i w Indonezji czarne zęby uznaje się za przejaw szyku. W niektórych kulturach żucie betelu nadal traktuje się jak wyznacznik statusu społecznego. W innych jest zakazane w miejscach publicznych – jak w Polsce palenie tytoniu.

Pieprz z orzechami

Nazwę używka zawdzięcza jednemu z jej głównych składników – pieprzowi żuwnemu (betelowemu – Piper betle). Oprócz niego do betelu dodaje się orzechy palmy arekowej (Areca catechu), rośliny pochodzącej z Filipin, a obecnie uprawianej w całej tropikalnej Azji i na wyspach Pacyfiku. To te orzechy są głównym źródłem alkaloidów i tanin odpowiedzialnych za efekt oszołomienia, jaki wywołuje żucie betelu. „Pieprz żuwny i orzechy areki wzmacniają nawzajem swoje działanie, ich połączenie nie jest więc przypadkowe” – tłumaczy etnobotanik Iwona Kołodziejska-Degórska z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Trzecim ważnym składnikiem betelu jest wapno. „Pod jego wpływem podnosi się współczynnik pH śliny (zmniejsza jej kwasowość). W zasadowym środowisku z miąższu orzechów areki uwalniają się alkaloidy” – tłumaczy etnobotanik. Alkaloidy nie tylko pobudzają ślinianki do intensywnej pracy, ale przede wszystkim działają na ośrodkowy układ nerwowy – przyjemnie otumaniają, zapewniają delikatny rausz i pozwalają zapomnieć o głodzie.

 

Nic dziwnego, że kultura żucia betelu rozprzestrzeniła się w całym basenie Morza Południowochińskiego, objęła Archipelag Malajski oraz Subkontynent Indyjski i Melanezję, a stamtąd wraz z kolejnymi falami emigrantów dotarła na pozostałe kontynenty. Najstarsze sanskryckie źródła wspominające o betelu pochodzą sprzed dwóch tysięcy lat, ale wiadomo, że w Azji Południowo-Wschodniej żuto go znacznie  wcześniej.

Żucie betelu to prawdziwa sztuka. Nieumiejętne próby mogą skończyć się dotkliwymi poparzeniami ust, zatruciem lub gwałtownymi torsjami, zwłaszcza jeśli zapomni się o regularnym wypluwaniu gorzkiej śliny i połknie się zbyt dużo soku bogatego w garbniki.

Samo żucie

Również przygotowanie betelu wymaga wiedzy i wprawy. Wszystko sprowadza się do umiejętnego połączenia w odpowiednich proporcjach orzechów areki, pieprzu betelowego i wapna. Każdy z rejonów, w których betel jest popularny, robi to na swój sposób.

W Birmie i Bengalu pokruszone, wysuszone orzechy palmy zawija się w liść pieprzu betelowego posmarowany mlekiem wapiennym (zawiesiną wapna w wodzie). Na każdym bazarze znajdziemy stragany z wachlarzami zielonych zroszonych wodą liści i słojami z pokruszonymi orzechami. W zależności od upodobań klientów do pakietów z liści dodaje się też goździki, gałkę muszkatołową, kardamon, cynamon, liście limonki, wyciąg z gambiru. Niekiedy betel wzmacniany jest dodatkowo tytoniem do żucia.

W Indiach popularny jest betel w gotowych porcjach w torebkach z folii – pokruszone orzechy zmieszane są z przyprawami, wapnem i suszem z liści pieprzu.  W Melanezji żuje się głównie młode, jeszcze zielone orzechy. Najpierw trzeba starannie rozgryźć łupinę i szybko wypluć cierpki sok. Kiedy już usta mamy wypełnione włóknistą miazgą, przychodzi czas na pieprz. W Papui Zachodniej, na Wyspach Salomona czy Trobriandach zamiast liści pieprzu używa się zielonych kwiatostanów. Pełnią one jednocześnie funkcję szpatułek do wapna. Poślinioną pałeczkę wkłada się do pojemnika z wapnem (tradycyjnie uzyskiwanym z wyprażonych i zmielonych muszli, ostatnio zastępowanym budowlanym wapnem palonym), po czym odgryza się oblepiony proszkiem kawałek, tak by znalazł się w środku miazgi orzecha.

 

Ta metoda wymaga pewnej wprawy, ale minimalizuje ryzyko poparzenia wnętrza ust żrącym wapnem. Zabieg trzeba kilkakrotnie powtórzyć – aż do wywołania intensywnego ślinotoku i uzyskania ceglastokrwawej śliny. Po kilku minutach zaczynamy czuć działanie – najpierw lekki szum w głowie, a potem pomarańczową mgłę w oczach i przyjemne otępienie utrzymujące się kilkanaście minut. Za sprawą pieprzu cierpki smak orzechów ustępuje miejsca ostremu mentolowemu aromatowi.  

Krwawe rozbryzgi

Między innymi ze względów estetycznych żucie betelu jest tępione przez władze Malezji, Singapuru czy Indonezji. W Singapurze za plucie w miejscach publicznych grożą wysokie grzywny, w Indonezji zakazane jest żucie betelu w urzędach i na lotniskach – na ścianach obok znaczków z zakazem palenia często można zobaczyć tabliczki z napisem „Dilarang Makan Pinang”, czyli zabrania się żucia betelu.

W Papui Zachodniej, na wyspach wschodniej części Indonezji i w Indiach żucie betelu jest domeną biedoty i chłopów – betel pozo-staje najtańszą i najłatwiej dostępną używką. Ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu betel był rozrywką klas wyższych. Niektóre z dworskich zestawów do przygotowania betelu to prawdziwe cacka – w kolekcjach i muzeach podziwiać można inkrustowane obcęgi „dziadków” do kruszenia orzechów, kunsztownie zdobione szpatułki, szylkretowe pojemniki na wapno. Te akcesoria stały się na przestrzeni wieków jednym z najbardziej charakterystycznych (często jednym z nielicznych) wytworów kul-tury materialnej rejonu Mórz Południowych.

Za seks i czary

Na wyspach Południowego Pacyfiku betel do dziś wykorzystywany jest jako waluta. O płaceniu orzechami arekowymi za seks i odprawianie czarów pisał sto lat temu w pracach poświęconych kulturze Trobriandczyków Bronisław Malinowski. Przez ostatni wiek zmieniło się niewiele. W swojej relacji z podróży śladami tego wybitnego antropologa „Seks, betel i czary” Aleksandra Gumowska pisze o roli, jaką nadal pełnią dary z betelu w życiu społecznym (i uczuciowym). „Tradycyjnie za pierwszy seks dziewczynie trzeba zapłacić kiścią betelu. […] Dziewczynie dawało się orzechy betelu, grzebień z szylkretu, biżuterię. Zwyczaj przetrwał do dziś, ale mężczyźni rzadziej chodzą obwieszeni kiśćmi betelu”.

 

Betel przekazuje się też wodzowi jako wy-raz szacunku. Przychodząc z wizytą do szefa wsi, czarownika lub innej ważnej osoby, w dobrym tonie jest przynieść orzechy. Te najlepsze, twarde i zielone, przypadają w udziale wodzowi, mniejsze i przejrzałe trafiają do członków jego rodziny. „Wyspy Pacyfiku nie są jedynym rejonem, w którym betel ma znaczenie obrzędowe. Używka jest zakorzeniona w kulturze i tradycji Azji Południowo-Wschodniej i Subkontynentu Indyjskiego” – podkreśla Iwona Kołodziejczyk-Degórska. Orzechy palmy arekowej, w Indiach poświęcone bogowi Ganeszy i bogini Lakszmi, składane są jako ofiary w świątyniach, podobnie jak liście pieprzu symbolizujące wierność i przywiązanie. Liście stanowią w Indiach opłatę przekazywaną przez uczniów swojemu guru, zwaną „gurudhakshana”, a w Wietnamie mniszki ofiarowują swojej patronce Giong kwitnące gałązki pieprzu.

Lek na całe zło

Orzechy areki i liście pieprzu betelowego zawierają całą gamę aktywnych substancji chemicznych – od alkaloidów, takich jak arekolina i arekaidyna działających pobudzająco i psychotropowo, poprzez taniny, kwas galusowy i liczne olejki, m.in. eugenol, chawikol i cyneol wykazujących działanie antybakteryjne. Stąd też betel zajmuje poczesne miejsce w medycynie ajuwerdyjskiej jako środek poprawiający trawienie, dezynfekujący jamę ustną, uśmierzający ból głowy i zabijający pasożyty w układzie pokarmowym. W medycynie tradycyjnej traktuje się go jako afrodyzjak, środek wczesnoporonny, przypisuje się mu też wiele innych właściwości – na ogół anegdotycznych.

O dokładnym mechanizmie działania aktywnych substancji zawartych w betelu wiemy niewiele, ale coraz częściej zwracają one uwagę naukowców. W badaniach przeprowadzonych w Mikronezji i na Sri Lance zaobserwowano jednoznaczny związek między żuciem betelu a łagodzeniem symptomów schizofrenii. W pracy opublikowanej w czasopiśmie „British Journal of Psychiatry” autorzy sugerują, że składnikiem aktywnym odpowiedzialnym za powyższy efekt jest jeden z alkaloidów z orze-chów areki – arekolina. Entuzjazm niestety ostudziły kolejne prace wykazujące związek żucia betelu ze zwiększonym ryzykiem raka krtani i języka.

Tak czy inaczej w porównaniu z ryzykiem zdrowotnym, jakie wiąże się z paleniem tytoniu i alkoholem, betel jest używką relatywnie bezpieczną. A jak twierdzi Joseph, brat wodza Pulayasiego z Omarakany na Wyspach Trobrianda: „Bez betelu nie bylibyśmy w stanie wstać rano z maty, nie bylibyśmy w stanie pracować w ogrodzie. Bardzo jesteśmy słabi bez betelu”.