Podczas II wojny światowej Projekt Manhattan miał na celu badania i rozwój broni jądrowej dla amerykańskiego rządku. Pojawiły się jednak zupełnie nowe pierwiastki o nieznanym wpływie na organizmy żywe. Naukowcy zdali sobie sprawę, że będą musieli lepiej zrozumieć wpływ materiałów radioaktywnych na organizm ludzki. Aby odpowiedzieć na tę zagadkę powstała idea Human Plutonium Injection Experiments.
Czytaj też: Świecące talerze babci, atomowy grzyb i promieniowanie jak po wybuchu, którego nie było
Charakter badan wzbudził duże kontrowersje, nawet wśród badaczy, którzy pracowali nad Projektem Manhattan. Naukowcy ścigali się z czasem, by jak najlepiej ochronić pracowników przed niebezpieczeństwem związanym z radioaktywnością. Pobrali dane z badań fizykalnych, badań instrumentów oraz próbek krwi i moczu. Eksperymenty z promieniowaniem przeprowadzono również na zwierzętach, ale eksperci medyczni argumentowali, że nie wystarczą one do ustalenia wytycznych dotyczących promieniowania dla pracowników.
W 1944 r. zespół medyczny Projektu Manhattan kierowany przez Stafforda Warrena zaproponował przeprowadzenie kontrolowanego eksperymentu na ludziach. Zdecydowano się na plan wstrzykiwania pierwiastków promieniotwórczych, takich jak uran, pluton i polon, pacjentom cywilnym w całym kraju. W okresie od kwietnia 1945 r. do lipca 1947 r. 18 osobom wstrzyknięto pluton, 6 uran, 5 polon i co najmniej jednemu ameryk.
Najprawdopodobniej osoby biorące udział w eksperymencie nie zostały poinformowane o charakterze podanych zastrzyków. Z danych wynika, że tylko jeden z odbiorców plutonu podpisał formularz zgody, który nie wyjaśniał w pełni metodologii eksperymentów ani zagrożeń związanych z nimi. W przypadku innych osób badanych nigdy nie znaleziono żadnej dokumentacji wyrażającej zgodę.
Radioaktywny królik doświadczalny
W maju 1945 r. u malarza pokojowego Alberta Stevensa błędnie zdiagnozowano raka żołądka i powiedziano mu, że zostało mu tylko sześć miesięcy życia. Rok wcześniej eksperci zalecali program śledzenia zawartości plutonu w organizmie człowieka.
Czytaj też: Bomba atomowa i cienie jej ofiar zarysowane na chodnikach. Wyjaśniamy, dlaczego powstały
Na nieszczęście dla Stevensa naukowcy dowiedzieli się o nim i jego nieuleczalnym nowotworze podczas poszukiwania pacjentów do pierwszej tury badań na ludziach. Niedługo potem Stevens stał się jednym z uczestników, którzy wzięli udział w eksperymentach. Nadano mu kryptonim Pacjent CAL-1, co oznacza, że jest pierwszym pacjentem z Kalifornii, któremu wstrzyknięto pluton.
Stevens otrzymał najwyższą dawkę promieniowania ze wszystkich osób biorących udział w eksperymentach. Dostał mieszaninę 0,75 mikrograma plutonu-239 i 0,2 mikrograma plutonu-238. Wybrano pluton, ponieważ jego wysoką aktywność można łatwo prześledzić i przeanalizować.
Po roku bez progresji nowotworu lekarze uznali, że CAL-1 ma łagodny wrzód żołądka. Oznacza to, że podali zdrowemu mężczyźnie najwyższą skumulowaną dawkę promieniowania, jaką kiedykolwiek może otrzymać człowiek – była ona wielokrotnie większa niż śmiertelna dawka plutonu. Aby stale monitorować poziom promieniowania w organizmie mężczyzny, lekarze zgodzili się płacić mu 50 dol. miesięcznie za pobyt w okolicy i regularne dostarczanie próbek kału.
Stevensowi udało się przeżyć kolejne 21 lat pomimo otrzymania plutonu, co stanowi 446-krotność średniego narażenia w ciągu całego życia. Po śmierci na chorobę serca w wieku 79 lat jego skremowane szczątki przewieziono w 1975 r. do Center for Human Radiobiology. Co ciekawe, dr Joseph Hamilton, który przeprowadzał eksperymenty na Stevensie, zmarł w wieku 49 lat na białaczkę, prawdopodobnie spowodowaną ekspozycją na promieniowanie.