Chińskie “przyczajone tygrysice”. W Państwie Środka kobiety walczyły, doradzały i dowodziły

Chinki od wieków podporządkowane były swym mężczyznom, ale los kraju nieraz spoczywał właśnie w rękach dzielnych wojowniczek.

Spośród 15 tys. starożytnych grobów odkrytych przez archeologów w pobliżu chińskiego miasta Anyang jeden jest wyjątkowy. Znalezione w nim topory bitewne, naczynia z brązu, kości wróżebne i fragmenty żółwich skorup z inskrypcjami wskazują, że pochowa no w nim kogoś ważnego. To zmarła w 1200 roku p.n.e. Fu Hao, żona króla Wu Dinga. Zgodnie z tradycją powinna zostać pochowana u boku męża. Ją pochowano samą – nie licząc ciał 16 ludzi złożonych jej w ofierze…

Archeolodzy podejrzewają, że Fu Hao jeszcze za życia dostąpiła honorów przysługujących tylko mężczyznom. Inskrypcje na żółwich skorupach pozwalają sądzić, że przynajmniej raz stanęła na czele armii – odpierając atak jednego z sąsiednich ludów miała dowodzić 13-tysięcznym wojskiem.

„Warto pamiętać, że życie kobiet w Chinach nie zawsze było tak obwarowane zakazami, jak przywykliśmy to sobie wyobrażać. Były okresy, kiedy cieszyły się dużą swobodą. Ich pozycja zaczęła spadać około X wieku – tłumaczy sinolog dr Marcin Jacoby. – O Fu Hao wiemy jednak bardzo mało. Była kobietą u szczytu władzy i co najmniej raz dowodziła armią. Była to reguła czy wyjątek? Trudno to dziś ocenić”.

NAJBLIŻSZE I NAJTWARDSZE

W filmach Disneya o Mulan (z 1998 i 2004 r.) legendarna bohaterka, która w męskim przebraniu służyła w wojsku, zmaga się z Hunami i rozbójnikami. Jednak w obfitującej w wojny i powstania historii Chin kobiety rzadko stawały do walki. Jedną z najsławniejszych była Liang Hongyu, która nad bezpieczeństwo własnej rodziny przedłożyła trwałość dynastii Song. Młodość urodzonej w 1102 r. „Lady Liang” nie należała do najłatwiejszych. Po tym jak jej ojciec, dowódca wojsk granicznych, przegrał ważną bitwę, musiała za karę brać udział w popularnych wówczas walkach kobiet. Nieoceniona okazała się wtedy znajomość sztuk walki, których nauczył ją ojciec.

Pewnego dnia, zabawiając żołnierzy na uczcie po zwycięskiej bitwie, poznała swojego przyszłego męża – oficera (przyszłego generała) Hana Shizhonga. Szybko stali się nierozłączni. Liang towarzyszyła mu w każdej bitwie, podczas walk z wrogą dynastią Jin mobilizowała żołnierzy uderzając w wojenny bęben. W trakcie jednej z bitew z rebeliantami została porwana. Przeciwnicy obiecali ją wypuścić pod warunkiem, że przekona męża do zawieszenia walk. Zgodziła się, ale tylko po to, aby wyjść na wolność i nakazać mu trzymanie się bitewnego planu. Po stłumieniu rebelii Han Shizhong dostał awans, a Liang Hongyu, jako pierwsza w historii Chin żona oficjela – wynagrodzenie od rządu za przyczynienie się do bezpieczeństwa państwa. „Lady Liang” słynęła z tego, że rodzinne sentymenty nie robiły na niej wrażenia. Kiedy podczas jednej ze zwycięskich bitew Han zignorował jej radę, żeby walczyć do końca, i pozwolił na ucieczkę kilku oddziałom wroga, poprosiła o karę dla niego za to, że nie wykorzystał okazji, by wroga unicestwić.

Chińscy władcy mogli liczyć na wsparcie nie tylko ze strony małżonek. O tym, że los swój i poddanych warto powierzyć córce, przekonał się w IV w. n.e. Xun Song, gubernator miasta Xiangyang. Kiedy buntownicy okrążyli miasto, Xun Song mógł już tylko liczyć na odsiecz ze strony generała Shi Lana. Brakowało jednak chętnych, którzy podjęliby się sforsowania linii wroga i udali się do miasta Pingnan, w którym ów rezydował.

 

Zdesperowany gubernator postanowił zrobić to sam. Już prawie siedział na koniu, kiedy jego córka Xun Guan zaproponowała, że to ona w towarzystwie 10 żołnierzy przedrze się w nocy przez pierścień oblężenia. Jak zaplanowała, tak zrobiła. Wróciła ze wsparciem, ratując miasto i ojca. Nie lada córeczką mógł pochwalić się też przyszły cesarz Li Yuan, który w 617 r. – pod koniec panowania dynastii Sui – podjął próbę obalenia dotychczasowych władz. Ukrywając swoje zamiary wyruszył do ówczesnej stolicy Chang’an. Władze szybko zdemaskowały jego niecny plan i wydały rozkaz aresztowania całej rodziny. Córka Li Yuana – Pingyang – zdołała uciec. Zwerbowała setki chłopów oraz wyjętych spod prawa zbirów i stworzyła tzw. armię Lady Li. Pingyang i jej wojsko zdobyło stolicę i zdławiło opór wroga.

Ciekawe, że Chinki stawały na czele armii, choć miały ograniczone prawa społeczne i majątkowe, i tysiące ludzi szło za nimi jak w dym. Całe życie podporządkowane były mężczyznom – w dzieciństwie ojcu, w małżeństwie mężowi, a w przypadku zostania wdową – synowi. Młodość spędzały w kobiecej części domu. Po zamążpójściu miały za zadanie obsługiwanie męża i jego rodziców. Z zasady nie mogły się też uczyć i były wykluczone z praw dziedziczenia. Symbolem ubezwłasnowolnienia Chinek stał się wprowadzony około X w. obyczaj krępowania stóp, aby stały się krótsze i „piękniejsze”…

„Przede wszystkim trzeba podkreślić, że Chiny nigdy nie były społeczeństwem wojowników i rycerzy. To był kraj rządzony przez urzędników, odwrotność chociażby Europy czy Japonii, gdzie kultura wojny była od zawsze bardzo rozwinięta. Mimo tradycji sztuk walki to, co związane z wojną, było czymś wstydliwym, godnym pogardy i przeznaczonym dla ludzi z nizin społecznych. Kariera wojskowa nie była w Chinach poważana – opowiada dr Jacoby. – Ci, którzy parali się rzemiosłem wojennym, zajmowali niskie pozycje w hierarchii społecznej albo byli wręcz społecznymi wyrzutkami. Możliwe więc, że kobiety wojowniczki nie wzbudzały aż tak wielkich emocji”.

W OBRONIE LUDU

Motywy, które popychały Chinki do walki, były bardzo różne. Kiedy w XV w., za rządów cesarza Cheng Zu, setki tysięcy chłopów z prowincji Szantung zostało zmuszonych do morderczej pańszczyźnianej pracy, Tang Sai’er, lokalna przywódczyni religijnego ruchu Białego Lotosu (buddyjskiej sekty spodziewającej się końca świata), była tą, która powiedziała „dość!”. Około 10 tys. chłopów ruszyło za nią na główne miasta prowincji, mordując rządowych oficjeli. O kobiecie krążyły legendy – mówiono, że wroga broń nie jest w stanie jej zranić, i że opanowała sztuki walki po tym, gdy w górskiej jaskini znalazła tajemny tekst i magiczny miecz.

Tang Sai’er nie uznawała na wojnie żadnych zasad, a szczególnie tych ustalonych z wrogiem. Dlatego, pozorując kapitulację, znienacka zaatakowała siły rządowe w nocy. Rozwścieczony cesarz, podejrzewając, że ukryła się w jednej ze świątyń, zarządził zatrzymanie wszystkich mniszek. Tang Sai’er zapadła się jednak pod ziemię, wystawiając władze na pośmiewisko. Okoliczności jej śmierci do dziś pozostają tajemnicą. „W czasie powstań chłopskich społeczność stawała się bardziej egalitarna. Brali  nich udział ludzie, którzy nie mieli nic.

Tego typu zrywy wywracały hierarchię społeczną do góry nogami – nic więc dziwnego, że kobiety stawały na ich czele” – tłumaczy dr Jacoby. Co więcej, biegłość w sztukach walki nie była w Chinach wyłącznie męską domeną. „Sztuki walki wywodzą się z różnych tradycji, w tym z tradycji chłopskiej. A w rodzinach chłopskich kobiety nie były zamykane przed oczami innych – brały czynny udział w codziennym życiu. Tak jak mężczyźni ciężko pracowały w polu, a zimą skupiały się na ćwiczeniach fizycznych. Wiele kobiet było więc w sztukach walki bardzo dobrze wyszkolonych” – dodaje dr Jacoby. Jedną z nich była przywódczyni tzw. powstania Białego Lotosu (a więc ruchu, z którym wieki wcześniej miała związek Tang Sai’er), które wybuchło w 1794 r. i skierowane było przeciwko mandżurskiej dynastii Qing.

 

Wang Cong’er urodziła się w Xiangyang w chłopskiej rodzinie, ale była adeptką kung-fu. Jej mąż, członek stowarzyszenia Białego Lotosu, został w 1796 r. skazany na śmierć za to, że planował antyrządowy przewrót. Wiedziona żądzą zemsty Wang Cong’er stworzyła własną armię. Wznieciła rebelię w kilku prowincjach. Walczyła – jak głosi legenda – dwoma mieczami – po jednym w każdej ręce. Ryzykowała życie, cofając się po swoich rannych żołnierzy. Z własnych ubrań robiła bandaże, aby ich opatrzyć.

Po sromotnej klęsce pod Huaishugou w 1798 r. z garstką niedobitków Wang Cong’er wycofała się w góry. Okazało się to taktycznym błędem – otoczona na szczycie wzgórza przez cesarskie wojska, rzuciła się w przepaść.

MĘSKIE SPRAWY

Zdarzało się, że za miecz chwytały w Chinach również damy lekkich obyczajów. Jedną z nich była Lin Siniang, żyjąca w czasach dynastii Ming. Legenda głosi, że pewnego dnia ćwiczyła nad rzeką sztuki walki, gdzie zauważył ją książę ze stanu Qingzhou. Oczarowany, zabrał ją ze sobą do pałacu. W zamian Lin Siniang miała nauczyć jego konkubiny sztuk walki. Kiedy trzy lata później wybuchł bunt i życie księcia było zagrożone, Lin zmobilizowała… wyszkoloną przez siebie grupę konkubin. Wszystkie zginęły w walce. Lin Siniang zaproponowano, że ujdzie z życiem pod warunkiem, że się podda. Nie przyjęła tych warunków i walczyła, aż przeszył ją śmiertelny cios. Historie te pokazują, jak mocno obecność kobiet na froncie była uwarunkowana szczególnymi okolicznościami i zależnością od mężczyzn. Na wojennej scenie występowały tylko w trakcie poważnego zagrożenia, które w oczach społeczeństwa usprawiedliwiało ich zaangażowanie: u boku, w obronie albo dla pomszczenia męskiego krewnego.

Legendarna Mulan, ruszając na front w przebraniu mężczyzny, chciała uchronić przed służbą w wojsku swojego starego ojca. Pingyang też stanęła w obronie rodzica, Lin Siniang w obronie swojego wybawcy, a Wang Cong’er chcąc pomścić ukochanego. Liderki powstań najczęściej walczyły u boku swoich mężczyzn, a mężowie dowodzących armiami kobiet, takich jak Liang Hongyu, byli zazwyczaj wysoko postawionymi generałami. Ale także brak męskiego krewnego mógł przesądzić o losie przyszłej wojowniczki. „Zdarzało się, że kiedy w rodzinie nie było męskiego potomka, to córka była kształcona jak syn, i to jej przekazywano całą wiedzę na temat kontynuowania rodowej tradycji. W chińskiej historii jest wiele bardzo dobrze wykształconych poetek czy pisarek, w większości pochodzących właśnie z rodzin, w których nie było syna. Podobny schemat pojawia się w przypadku niektórych wojowniczek – mówi dr Jacoby. – Były to jednak wyjątkowe postacie historii, żyjące
w różnych okresach historycznych i pochodzące z różnych warstw społecznych, dlatego nie da się ich połączyć w jedną spójną grupę”.

Jest jednak coś, co je łączyło. Mimo że były wyjątkami od reguły, to los ich wyjątkowo nie traktował – wojna doświadczała je tak samo okrutnie jak walczących mężczyzn.

Więcej:Chiny