Zszedł w głębiny, a Chiny dostały skarb. Głębinowe górnictwo to już nie marzenia

Chińscy inżynierowie właśnie przeprowadzili udany test podwodnego robota górniczego na głębokości, gdzie panują ekstremalne warunki. Eksperyment odbył się w strategicznej lokalizacji około 1000 kilometrów na wschód od wyspy Guam.
...

Nie jest to zwykłe badanie naukowe, a raczej wyraźny sygnał w globalnej grze o surowce. Podczas gdy świat wciąż dyskutuje o możliwościach wydobycia z oceanicznych głębin, Chiny pokazują, że ich technologia jest już gotowa do działania. Test na głębokości 2000 metrów w zachodnim Pacyfiku potwierdza, że Państwo Środka zyskuje przewagę w wyścigu po kobalt, którego ogromne złoża spoczywają na dnie oceanów.

Chiny wysłały autonomicznego robota górniczego na dno oceanu

Chiński pojazd górniczy operował w warunkach, które można porównać do kosmicznej próżni, bo znalazł się w całkowitej ciemności pod ciśnieniem 200 atmosfer. Robot opracowany przez konsorcjum National Engineering Research Centre for Metal Mining w Changsha, Central South University i Tianjin University poruszał się po nierównym dnie oceanicznym pokrytym skorupami kobaltowymi. Wykorzystywał do tego cztery niezależnie napędzane gąsienice z aktywnym systemem kontroli wysokości, co zapewniało stabilność nawet na stromych podwodnych stokach.

Czytaj też: Metale, które nie zachowują się jak metale. Niemożliwe stało się faktem w laboratorium w Teksasie

Podczas testów pojazd utrzymywał optymalną prędkość operacyjną wynoszącą 5 centymetrów na sekundę, choć w razie potrzeby może przyspieszyć do 20 centymetrów na sekundę. Na takich głębokościach priorytetem nie jest jednak szybkość, lecz precyzja i niezawodność działania. W porównaniu z wcześniejszymi chińskimi próbami, które ograniczały się głównie do badań teoretycznych i laboratoryjnych prototypów, obecny test stanowi znaczący postęp. Wygląda bowiem na to, że technologia wydobycia głębinowego przekroczyła właśnie próg gotowości do praktycznego zastosowania.

Na 2000 metrach głębokości weryfikuje się zestaw krytycznych funkcji, bez których eksploatacja nie ma sensu. Ocenie podlega m.in. trakcja gąsienic na osadach o zmiennej granulacji, stabilizacja pionowa w terenie o dużym nachyleniu, kontrola chmury urobku ograniczająca wtórne zasypywanie podzespołów, a także łączność światłowodowa z jednostką nawodną. Z punktu widzenia inżynierii to próg, po którego przekroczeniu nie testuje się już samej platformy, tylko całej metodyki użytkowania takiego sprzętu. Z punktu widzenia geopolityki to sygnał, że logistyka wydobycia z dna przestaje być słabym ogniwem w chińskiej strategii surowcowej.

Chiny chcą zgarnąć skarb ukryty na dnie Pacyfiku

Oceaniczne głębiny kryją prawdziwe bogactwa, które przyćmiewają znane nam złoża lądowe. Szacuje się, że na dnie Pacyfiku spoczywa ponad 7,3 miliarda ton kobaltu, co stanowi ponad 600-krotność znanych rezerw lądowych. Ten metal jest niezbędny do produkcji akumulatorów litowo-jonowych i znajduje kluczowe zastosowanie w przemyśle lotniczym, gdzie jego unikalne właściwości pozostają niezastąpione. Najbogatsze złoża znajdują się na stokach podwodnych gór, gdzie skorupy kobaltowe formowały się przez miliony lat.

Czytaj też: Polska myśl techniczna w magazynach. Nasi rodacy rozwiązali największy problem robotyki

Kobalt

W 2013 roku Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego przyznała Chinom prawo do eksploracji 3000 kilometrów kwadratowych takich złóż w zachodnim Oceanie Spokojnym. Teraz, czyli po ponad dekadzie przygotowań, Chiny wydają się gotowe do przejścia od etapu badań do faktycznej eksploatacji. Innymi słowy, państwo ugruntuje swoją pozycję na rynku kobaltu, a już teraz kraj ten kontroluje około 73% globalnej zdolności rafinacji tego metalu. Prognozy wskazują, że do 2030 roku Chiny będą odpowiadać za 46% światowej podaży wydobywczej, więc dostęp do podwodnych złóż tylko utrwali tę przewagę.

Porażka amerykańskiej “strategii kobaltowej” i potęga Chin

Tymczasem Stany Zjednoczone zmagają się z własnymi wyzwaniami. Departament Obrony USA anulował w październiku 2025 roku ambitny plan gromadzenia zapasów kobaltu o wartości 500 milionów dolarów (około 2 miliardów złotych). Przetarg miał zapewnić dostawę do 7500 ton metrycznych kobaltu stopowego w ciągu najbliższych pięciu lat i stanowił pierwszą od 1990 roku próbę rządowego pozyskania tego metalu. Oficjalnym powodem rezygnacji były “nieprzewidziane wyzwania techniczne i logistyczne”, więc oto gdy Amerykanie wycofują się z projektu, Chińczycy demonstrują działającą technologię wydobycia głębinowego. Ta sytuacja dobrze ilustruje szerszy problem krajów zachodnich w budowaniu niezależnych łańcuchów dostaw kluczowych surowców.

Kopalnia kobaltu

Chińska dominacja w sektorze minerałów krytycznych wykracza daleko poza sam kobalt. Kraj kontroluje 90% globalnych rezerw ziem rzadkich i 100% przetwarzania ciężkich ziem rzadkich. W przypadku innych kluczowych minerałów sytuacja wygląda podobnie, bo Chiny rafinują 68% niklu, 59% litu i wspomniane już 73% kobaltu na świecie. Ta przewaga nie powstała przypadkiem, bo w praktyce jest wynikiem dziesięcioleci strategicznego planowania oraz masywnych inwestycji rządowych, bo w Chinach, zamiast planować do kolejnych wyborów, planuje się po prostu na całe dekady.

Cena ekologiczna postępu technologicznego

Rozwój technologii głębinowego wydobycia budzi poważne obawy środowiskowe. Naukowcy ostrzegają, że górnictwo prowadzone bez odpowiednich regulacji stanowi egzystencjalne zagrożenie dla delikatnych ekosystemów morskich głębin. Te środowiska pozostają w dużej mierze niezbadane, a organizmy żyjące na głębokościach 2000 metrów charakteryzują się bardzo wolnym wzrostem, potrzebując setek lat na odbudowę populacji. Niepokojące jest też to, że rafinacja ziem rzadkich i minerałów krytycznych na lądzie już generuje około 2000 ton toksycznych odpadów na tonę produktu. Chiny zaakceptowały ten koszt środowiskowy jako element strategii dominacji w sektorze minerałów, więc pytanie brzmi, czy międzynarodowa społeczność pozwoli na przeniesienie podobnych praktyk na dno oceanów.

Czytaj też: Honda rzuca wyzwanie elektrycznej rewolucji. Nowy silnik V6 połączy moc z ekonomią jakiej nie widzieliśmy

Z drugiej strony, Międzynarodowa Agencja Energetyki przewiduje, że globalne zapotrzebowanie na akumulatory wzrośnie o 300% do 2030 roku. Transformacja energetyczna wymaga z kolei ogromnych ilości kobaltu, litu i niklu, co tworzy swego rodzaju dylemat – bez dostępu do nowych źródeł tych surowców cele klimatyczne mogą pozostać nieosiągalne, ale ich pozyskiwanie niesie nowe zagrożenia ekologiczne. Oto więc rozpoczyna się nowy rozdział globalnej rywalizacji o zasoby, gdzie stawką jest nie tylko przewaga technologiczna, ale kontrola nad surowcami niezbędnymi dla gospodarki przyszłości, a chiński robot podwodny jest częścią tej wojny.