Chiny: każdy obywatel ma elektroniczny kod zdrowia. Walka z epidemią kosztem prywatności?

Bez aplikacji nie możesz opuścić domu, a kolor twojego indywidualnego kodu mówi, czy możesz skorzystać z komunikacji miejskiej, wejść do kawiarni lub sklepu. Trudne do wyobrażenia? A jednak prawdziwe. Taki system funkcjonuje w Chinach. Początkowo miał chronić przed koronawirusem, teraz może posłużyć do inwigilacji.
Chiny: każdy obywatel ma elektroniczny kod zdrowia. Walka z epidemią kosztem prywatności?

Aplikacja Alipay Health Code po raz pierwszy została zastosowana w mieście Hangzhou we wschodnich Chinach. Początkowo mogła być ciekawostką, ale z czasem stała się obowiązkowa. Na początku marca stosowano ją już w 200 miastach w całych Chinach, obecnie posiada ją większość mieszkańców kraju.

Każdy użytkownik aplikacji ma indywidualny kod QR. Kody są w trzech kolorach. Zielony oznacza, że dana osoba jest zdrowa i bez przeszkód może poruszać się po mieście, korzystać z transportu publicznego, wchodzić do sklepów i restauracji. Kolor pomarańczowy to znak, że użytkownik mógł mieć kontakt z koronawirusem i powinien pozostać przez 7 dni w domu. Kolor czerwony oznacza wysokie ryzyko zakażenia i konieczność poddania się 14-dniowej kwarantannie.

Teoretycznie aplikacja, powstała w porozumieniu władz i chińskiej platformy Ant Financial, nie wszędzie jest obowiązkowa. Ale w praktyce – bez niej trudno wejść do metra, sklepu, a nawet opuścić własny dom.

Obecnie, gdy sytuacja epidemiologiczna w Chinach wydaje się być pod kontrolą, aplikacja zamiast zostać odinstalowana, nadal może śledzić użytkowników. Międzynarodowi eksperci do spraw bezpieczeństwa cybernetycznego ostrzegają, że to poważne zagrożenie dla prywatności obywateli i narzędzie do inwigilacji.

Tym groźniejsze, że podobne aplikacje wprowadziły już inne kraje, m.in. Singapur i Rosja.

Jak to działa?

Aplikacja powstała dzięki dwóm chińskim gigantom – firmom Alibaba (BABA) i Tencent (TCEHY), odpowiadającym m.in. za stworzenie powszechnych w Chinach aplikacji do płatności mobilnych Alibaba Alipay, czy aplikacji Wechat do przesyłania wiadomości.

Kolorowe zdrowotne kody nadawane są użytkownikom automatycznie. Na początku głownie na podstawie podanych przez nich informacji na temat miejsca zamieszkania, miejsca pracy i ostatnio odbytych podróży oraz informacji, czy mieli kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem oraz czy odczuwają jakieś typowe dla infekcji objawy.

Aplikacja łatwo pozwala na śledzenie użytkowników, których indywidualne kody są skanowane w wielu miejscach publicznych – np. przy wejściu do metra. Dzięki temu systemowi, gdy u jednej z osób potwierdza się zakażenie koronawirusem, łatwo można sprawdzić, z kim miała kontakt i kto w związku z tym mógł znaleźć się w grupie ryzyka.

Kolorowe kody zdrowotne odegrały kluczową rolę także w stopniowym znoszeniu ograniczeń w podróżowaniu w obrębie prowincji Hubei, które obejmowały około 60 milionów ludzi.

Kolory kodów QR decydują o swobodzie przemieszczania się ludzi: posiadacze zielonego kodu mogą podróżować w obrębie prowincji, posiadacze kodów pomarańczowych nie mogą podróżować, a posiadacze kodów czerwonych będą poddawani kwarantannie.

Wszyscy mieszkańcy i goście opuszczający Hubei i Wuhan muszą mieć zielony kod QR na swoich telefonach.

Zagrożenie dla wolności i prywatności?

Podobnie jak w przypadku wielu innych produktów technologicznych, aplikacja zdrowotna przyznająca kody nie jest doskonała. Ale nie chodzi tylko o błędne przypisywanie kodu czerwonego osobom, które w rzeczywistości są poza ryzykiem zakażenia. Dużym utrudnieniem dla obywateli jest fakt, że poszczególne prowincje nie uznają wzajemnie swoich kodów. I tak mieszkańcu Hubei, mimo zielonego kodu, w prowincji Guizhou musieli przejść 14-dniową kwarantannę.

Ma temu zaradzić centralny krajowy „kodeks zapobiegania epidemiom”, nad którym obecnie pracuje chiński rząd.

Ale to, co rzeczywiście martwi światowych obserwatorów to obawy dotyczące prywatności użytkowników. Użytkownicy rejestrując się w systemie muszą podać wiele danych – oprócz danych osobowych, także miejsce zamieszkania, historię podróży, najbliższe kontakty i stan zdrowia. Ponadto system wciąż monitoruje przemieszczanie się ludzi.

Zhu Wei, ekspert prawny z Chińskiego Uniwersytetu Nauk Politycznych i Prawa, broni aplikacji zdrowotnej w rozmowie z państwowym dziennikiem Guangming Daily. Twierdzi, że aplikacja służąca do przypisywania kodów przestrzega chińskich regulacji dotyczących bezpieczeństwa internetowego, a użytkownicy są świadomi gromadzenia swoich danych.

Z kolei Jason Lau, ekspert ds. prywatności z uniwersytetu w Hongkongu, zastanawia się, czy kody i wszystkie zebrane dane osobowe pozostaną w użytku nawet po ustąpieniu pandemii. Podkreśla, że trudne do ustalenia będzie jednoznaczne określenie, kiedy pandemię można uznać za zakończoną.

Być może obawy, że aplikacje zdrowotne posłużą do inwigilowania obywateli na dłuższą metę, okażą się bezpodstawne. W Hangzhou, gdzie po raz pierwszy wprowadzono kody QR, władze ogłosiły 21 marca, że ​​mieszkańcy nie muszą już pokazywać swoich kodów zdrowotnych w miejscach publicznych, takich jak stacje metra, centra handlowe i hotele.

Ale w wielu innych miastach nadal kolor kodu decyduje o tym, co wolno a czego nie jego posiadaczowi.