To może być rewolucja na rynku przechowywania energii elektrycznej. Może nawet uratować planetę

Ludzkość znajduje się aktualnie w fazie intensywnego i pospiesznego przechodzenia z wykorzystania paliw kopalnych na odnawialne źródła energii. Jest to swoisty wyścig z czasem, bowiem dalsze spalanie paliw kopalnych powoduje wzrost średnich temperatur na powierzchni Ziemi, które musi zostać zatrzymane jak najszybciej.
To może być rewolucja na rynku przechowywania energii elektrycznej. Może nawet uratować planetę

Dopóki człowiek nie opanuje kontrolowanej fuzji termojądrowej i nie zacznie produkować energii w procesie podobnym do tego, który zachodzi we wnętrzu Słońca, skazani jesteśmy na inne odnawialne źródła energii takie jak ogniwa fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe. Instalacje tego typu powstają obecnie na całym świecie. Turbiny wiatrowe liczone w setkach stawiane są zarówno na lądzie, jak i na morzu, a panele słoneczne pokrywają nierzadko całe kilometry kwadratowe powierzchni. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem są one znacznie bardziej ekologiczne od ropy i węgla.

Problem jednak w tym, że zarówno turbiny wiatrowe, jak i panele fotowoltaiczne mają jedną istotną wadę. Ich wydajność zależy od czynników, które pozostają poza naszą kontrolą. Kiedy wiatr nie wieje, turbiny nie produkują energii elektrycznej. To samo dotyczy paneli fotowoltaicznych w nocy, w okresie zimowym, czy podczas silnego zachmurzenia.

Czytaj także: Tak buduje się energetyczną potęgę. Akumulatory bez litu zmierzają na rynek masowy

W efekcie żadna z tych technologii nie jest w stanie skutecznie zastąpić paliw konwencjonalnych, które mogą służyć do stabilnego generowania energii elektrycznej o każdej porze dnia i nocy.

Jedynym rozwiązaniem tego problemu (poza wspomnianą wcześniej fuzją termojądrową) jest akumulowanie nadmiaru energii generowanej w ciągu dnia i w wietrznym okresie i wykorzystywanie go wtedy, gdy turbiny i panele nie generują żadnej lub wystarczającej energii.

Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda poinformowali właśnie o opracowaniu nowatorskiej technologii przechowywania energii elektrycznej produkowanej nadmiarowo przez odnawialne źródła energii.

Naukowcom udało się opracować technologię przechowywania energii elektrycznej pod postacią ciekłego izopropanolu. Izopropanol to ciekły alkohol, który może posłużyć jako nośnik wodoru o wysokiej gęstości. Dołączenie takiego „ciekłego akumulatora” do sieci opartej o odnawialne źródła energii może znacząco podnieść stabilność takiej sieci, jednocześnie zmniejszając uzależnienie od tradycyjnych i powszechnie stosowanych akumulatorów litowo-jonowych.

Badacze przekonują, że opracowana przez nich technologia ma mnóstwo istotnych zalet. Przede wszystkim nie wymaga ona masywnej i złożonej infrastruktury, która zwykle wykorzystywana jest do przechowywania wodoru. Jakby tego było mało, izopropanol jest w stanie bez problemu długoterminowo przechowywać energię elektryczną.

Czytaj także: Chińczycy kształtują przyszłość akumulatorów. Ich najnowsze dzieło wypada świetnie

Do przechowywania energii w formie płynnej naukowcy musieli opracować system katalizatorów, który jest w stanie przekształcić energię elektryczną w izopropanol, który będzie przechowywał tę energię to momentu, w którym będzie potrzeba skorzystania z takich zapasów. Warto tutaj podkreślić, że cały proces konwersji energii w alkohol odbywa się z pominięciem procesu tworzenia gazowego wodoru. To istotna informacja, bowiem gaz ma niską gęstość energetyczną, a poza tym wiąże się z ryzykiem eksplozji.

Ciekłe akumulatory z izopropanolu, według ich twórców mogą w przyszłości trafić nie tylko do sieci energetycznych, ale także do samochodów zeroemisyjnych. Aktualnie systemy ciekłych akumulatorów znajdują się na wczesnym etapie rozwoju. Badacze testują także w katalizatorach różne powszechnie dostępne metale, starając się możliwie uprościć produkcję takich akumulatorów, jednocześnie obniżając koszty ich produkcji.