Drugi obieg dla chłodu. Nowy zakład ogranicza setki tysięcy ton CO₂e rocznie

Pod Mszczonowem, w Grabcach Józefpolskich, działa nowy zakład do odzysku i rozdziału mieszanin czynników chłodniczych. To instalacja przemysłowa, która łączy dwa rzadko spotykane w takim duecie procesy: rektyfikację oraz adsorpcję na sitach molekularnych. Dzięki temu potrafi rozplątać nawet „trudne” mieszanki i oddać je do obiegu jako pełnowartościowy surowiec.
...

Wokół linii technologicznej zbudowano też zaplecze laboratoryjne i szkoleniowe. To ważne, bo w tym biznesie stalowe kolumny nie wystarczą. O jakości decydują pomiary partii, procedury i kompetencje ludzi, którzy potrafią utrzymać parametry w ruchu ciągłym.

Po co to jest i komu to się opłaca?

Rynek chłodnictwa, HVAC i pomp ciepła rośnie szybciej niż moce wytwarzania pierwotnych czynników, do tego dochodzą kontyngenty i regulacje. Efekt bywa prosty: nerwowe skoki cen i przerwy w dostępności. Nowa instalacja skraca łańcuch dostaw. Zamiast wysyłać mieszanki do utylizacji, lokalnie odzyskujemy składniki i redukujemy presję na „świeżą” podaż. Najbardziej odczują to serwisy i zarządcy obiektów. Stabilniejszy dostęp do medium oznacza mniej przestojów i mniejsze ryzyko nieplanowanych kosztów.

Ścieżka jest prosta: Recovery, Recycling, Reclamation, Reuse. Z punktu serwisowego mieszanka trafia do systemu, w którym przechodzi oczyszczanie, rozdział na składniki i weryfikację parametrów. Każda partia dostaje certyfikat jakości i wraca do obiegu jako surowiec do nowych mieszanin. Z punktu widzenia planowania prac to zmienia grę. Serwis nie „żyje z dostawy na dostawę”, tylko może układać harmonogramy z wyprzedzeniem. Dla dużych obiektów to realna przewaga: mniejsza podatność na wahania podaży i geopolitykę.

Technologia dwóch kluczy: rektyfikacja i adsorpcja

Rektyfikacja rozdziela składniki dzięki różnicom temperatur wrzenia. Gdy są one niewielkie, selektywność spada i klasyczna kolumna zaczyna się gubić. Tu wchodzi adsorpcja. Materiały porowate działają jak sito molekularne, które wybiórczo wiąże określone cząsteczki. Zestrojenie obu procesów wymaga precyzyjnej kontroli temperatur, ciśnień i czasów kontaktu. Do tego dochodzi dobór pomp, uszczelnień i materiałów odpornych na agresywne media. Nagroda jest konkretna: możliwość odzysku także z mieszanin, które dotąd były nieopłacalne do separacji.

Największa obawa wobec regeneratu brzmi: czy to będzie powtarzalne. Odpowiedź daje reżim jakości. Każda partia jest mierzona, a parametry muszą się zmieścić w określonych oknach tolerancji. Jeżeli partia nie spełnia kryteriów, wraca do obiegu technologicznego, a nie do klienta. Dzięki temu „odzyskany” składnik nie jest złem koniecznym, tylko pełnoprawnym elementem receptury. W praktyce to oznacza przewidywalność dla serwisów i mniejszą skłonność rynku do paniki cenowej.

Kto za tym stoi i co to zmienia w organizacji rynku?

Za projektem stoi konsorcjum z mocnym polskim kręgosłupem. Po jednej stronie operator odzysku i standardów, po drugiej dostawca rozwiązań procesowych, a obok partner obsługujący logistykę w regionie. To miks inżynierii i organizacji, który decyduje o powodzeniu w skali przemysłowej. Obiekt nosi imię uznanego naukowca zajmującego się ochroną atmosfery: śp. prof. Janusza Kozakiewicza. Ten patronat przypomina, że chodzi o element większej układanki: jak domknąć obieg w branży kluczowej dla komfortu życia, chłodzenia danych i efektywności energetycznej.

Zbiegły się trzy wektory. Regulacje i kontyngenty ograniczają swobodę na rynku pierwotnym. Popyt rośnie wraz z popularyzacją pomp ciepła i większych instalacji HVAC. Łańcuchy dostaw są podatne na wstrząsy. W takiej układance lokalny odzysk i rozdział mieszanin daje mniej ryzyka i więcej przewidywalności. To nie jest „projekt wizerunkowy”. To narzędzie do utrzymania ciągłości pracy całych sektorów. Jeżeli instalacja dowozi wolumen i jakość, broni się sama w liczbach.