Potężny wybuch na Słońcu. Naukowcy obserwują niezwykłe zjawisko

Aktywność Słońca, która miała miejsce w ostatnim czasie, zyskała postać koronalnego wyrzutu masy. Wyemitowane za jego sprawą cząstki zostały rozpędzone do prędkości wynoszącej więcej niż 1 procent prędkości światła. 
Potężny wybuch na Słońcu. Naukowcy obserwują niezwykłe zjawisko

A gdzie w tym wszystkim Ziemia i jej mieszkańcy, czyli my sami? Miliony kilometrów dalej i ze sporą dozą szczęścia. To ze względu na fakt, że potencjalna plama słoneczna odpowiadająca za tę wyjątkową aktywność naszej gwiazdy znajduje się po jej przeciwnej stronie – z perspektywy Błękitnej Planety. W efekcie wszelkie wyrzuty są kierowane daleko od Ziemi, dzięki czemu nie jesteśmy narażeni na ich przykre konsekwencje. 

Czytaj też: NASA odkryła czarną dziurę, która leży na boku. Nie wiadomo, jak do tego doszło

Sprawy przybrały wyjątkowo intrygujący obrót, gdyż astronomowie mogą się jedynie domyślać genezy ostatnich emisji. Sugerują, iż chodzi o plamę słoneczną, ale pewność co do jej lokalizacji zyskamy dopiero w przyszłym tygodniu. W ciągu 10 ostatnich dni naukowcy dostrzegli cztery koronalne wyrzuty masy pochodzące z przeciwnej strony Słońca. Ze względu na prędkość, z jaką poruszał się jeden z nich, przypisano go do wyjątkowo rzadkiej kategorii. 

https://twitter.com/JAtanackov/status/1869119963602042889

Mówimy bowiem o chmurze cząstek rozpędzonej do prędkości przekraczającej 3000 kilometrów na sekundę. To ogromna wartość, wynosząca ponad 1 procent prędkości światła. O rzadkości tego wydarzenia najlepiej świadczy fakt, że podobne zdarzają się średnio raz na 10 lat, choć poprzednie odnotowano w… marcu 2023 roku. 

Tym razem mówimy natomiast o wyrzucie z 17 grudnia. Zanim do niego doszło naukowcy zarejestrowali dwa słabsze koronalne wyrzuty masy. Po nich Słońce zaserwowało danie główne, a badaczom pozostaje jedynie gdybanie co do tego, jakie mogłyby być konsekwencje tej aktywności, gdyby tylko jej owoce dotarły do naszej planety. 

Zaobserwowana 17 grudnia eksplozja na Słońcu miała postać koronalnego wyrzutu masy. Jej źródłem mogła być plama słoneczna, choć naukowcy nie znają jej lokalizacji

W 1859 roku doszło do bardzo silnej burzy magnetycznej. Eksperci są niemal pewni, że stanowiła ona następstwo koronalnego wyrzutu masy. Kiedy już ówczesne emisje dotarły do Ziemi, rozpoczęło się istne szaleństwo. Telegrafy działały nawet po odłączeniu od zasilania, a niemal na całym świecie obserwowano zorze. Według przewidywań, jeśli tylko podobny scenariusz powtórzyłby się współcześnie, to moglibyśmy mówić o globalnych stratach wynoszących od 0,6 do 2,6 biliona dolarów.

Czytaj też: Ogromne zaskoczenie. Skład chemiczny planety PDS 70b nie pasuje do otoczenia

I nie powinno to dziwić. Ludzkie technologie są podatne na zachowanie naszej gwiazdy. Emisje, do których dochodzi przy udziale Słońca, mogą niszczyć satelity, zaburzać komunikację radiową, a nawet uszkadzać sieci energetyczne czy też całkowicie unicestwić internet. Wyobraźmy sobie skalę zniszczeń wygenerowanych przy udziale koronalnego wyrzutu masy, który dotarłby do Ziemi w ciągu 18 godzin (zwykle zajmuje to kilka dni). I choć tym razem mieliśmy sporo szczęścia, to nie można na nie liczyć bez przerwy. Kolejne tego typu zjawisko może mieć naprawdę katastrofalne konsekwencje.