Filozofia niksen, czyli rzuć wszystko i chodź się polenić

Bieganie po mieście z listą spraw do załatwienia to rzeczywistość, którą nasze obolałe stopy i zmęczone głowy znają aż za dobrze. A co, gdyby zlekceważyć obowiązki i położyć się na kanapie? Badania mówią, że warto!
Filozofia niksen, czyli rzuć wszystko i chodź się polenić

Holenderski niksen to swoista odpowiedź na duńskie hygge. Podczas gdy to drugie kręci się wokół celebracji w otoczeniu miękkich tekstyliów, wełnianych skarpet i ciepła kominka, koncept niksen jest znacznie prostszy – tu naprawdę chodzi o nierobienie zupełnie niczego.

Doreen Dodgen-Magee, autorka książki “Deviced! Balancing Life and Technology in a Digital World” i psycholożka, która bada zjawisko nudy, porównuje filozofię niksen do samochodu, którego silnik pracuje, ale nigdzie się nie wybiera. “Sposób, w jaki myślę o nudzie, sprowadza się do momentu, w którym nie ma innego planu niż ten, żeby po prostu być” – mówi.

Koncept niksen, a więc nicnierobienie, nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Tu nie chodzi o leżenie przed telewizorem, czy spędzenie godzin przy konsoli. Ba, tu nawet nie chodzi o czytanie książek. To wszystko nie wpasowuje się w ideę bezczynności, która ma opierać się na tym, by nie samodzielnie nie dostarczać mózgowi żadnych bodźców – musi znaleźć je sam. 

Sandi Mann, psycholog z Uniwersytetu Central Lancashire w Wielkiej Brytanii, dodała, że praktykowaniem niksen może być czas, “kiedy nie robimy tego, co powinniśmy”. 

Praktycznie rzecz biorąc, cała idea tej filozofii opiera się na świadomym poświęcaniu czasu i energii na wykonywanie takich  czynności, jak patrzenie przez okno lub siedzenie w bezruchu. Brzmi jak zwykłe lenistwo? Bzdura. Badania pani Mann wykazały, że marzenia na jawie, czyli nieunikniony efekt bezczynności, “czynią nas bardziej kreatywnymi i skuteczniejszymi w rozwiązywaniu problemów”. Aby tak się jednak zmotywować mózg do większej wydajności, potrzebna jest zdrowa dawka całkowitej bezczynności. 

Bezczynność jest doskonałym narzędziem zwiększającym wydajność człowieka. “Gdy nasza energia zostanie całkowicie zużyta, wydajność spadnie, ponieważ nie będziemy mieli paliwa do spalania” – powiedział Chris Bailey, ekspert ds. wydajności i autor bloga “A Life of Productivity”. 

Zważając na to, ile rozpraszaczy otacza nas każdego dnia, psychologowie zalecają ćwiczenie bezczynności. Jak? W sklepowych kolejkach, poczekalniach lekarskich, czy podczas spacerowania – wystarczy nie sięgnąć po smartfona, nie włączać muzyki, czy powstrzymać się od chwycenia po gazetę.  Dobrą praktyką jest też zadbanie o swoje domowe otoczenie tak, by było jak najbardziej wygodne i sprzyjało słodkiemu lenistwu.

Nasza kultura nie sprzyja siedzeniu w miejscu, co może mieć daleko idące konsekwencje dla naszego zdrowia psychicznego, dobrego samopoczucia, wydajności i innych obszarów naszego życia, a technologia zdecydowanie nam tego nie ułatwia. Już samo posiadanie smartfona sprawia, że bycie “offline” i wejście w stan bezczynności jest niemal niemożliwe. Celem filozofii niksen jest to, żebyśmy nieco zwolnili i tym samym zadbali o swoje jestestwo, a umówmy się – trochę lenistwa jeszcze nigdy nikogo nie zabiło.  

Więcej:filozofia