Szczepionka przeciw odrze to “koń trojański” w walce z koronawirusem. Twierdzą wirusolodzy

Wirusolodzy ze słynnego paryskiego Instytutu Pasteur’a posługują się sprawdzoną bronią przeciw odrze by skłonić ludzkie ciało do obrony przed SARS-CoV-2.
Szczepionka przeciw odrze to “koń trojański” w walce z koronawirusem. Twierdzą wirusolodzy

Jeżeli wersja przystosowana do zwalczania szalejącego po świecie patogenu okaże się skuteczną, będzie przypominać trójskładnikową szczepionkę przeciw odrze, śwince i różyczce (MMR) podawaną dzieciom na całym świecie. Mieszanka ta zawiera żywe, odzjadliwione wirusy i ma formę zastrzyku.

Instytut otrzymał już na swoje działania grant w wysokości ok. 4,5 mln euro. Pieniądze wyłożyła norweska fundacja CEPI (Koalicja na rzecz Innowacji w dziedzinie Przygotowania Epidemiologicznego). Prywatni dawcy przekazali z jej pomocą fundusze na rozwój w sumie 8 kandydatów na szczepionki na SARS-CoV-2. 

Na świecie trwają prace nad 115 takimi potencjalnymi środkami obrony przed COVID-19. Według Frédérica Tangy, szefa laboratorium innowacji Instytutu Pasteur’a, by zabezpieczyć nas przed wywołującym tę chorobę wirusem trzeba będzie zaszczepić 60 do 70 proc. wszystkich ludzi.

– Izolacja społeczna i zamykanie się w domach to jak przyklejanie plasterka na ziejącą ranę – przekonuje w serwisie ”Bussiness Insider” wirusolog. Tangy i jego koledzy w pracy nad bronią przeciw wirusowi posługują się sprawdzoną i opatentowaną szczepionką przeciw odrze. Fakt, że Francuzi bazują na licencjonowanym ”gotowcu” przyśpiesza całą procedurę.

Naukowcy są przekonani, że dzięki umieszczonemu w środku nieaktywnemu białku wirusa SARS-CoV-2 organizm przetrenuje na szczepionce zwalczanie prawdziwego wirusa. Tak działa wspomniana wyżej MMR. – Każda fabryka na świecie może wyprodukować szczepionkę na odrę – przekonuje Tangy.

Szczepionki bazujące na żywych, ale odzjadliwionych wirusach zapewniają długotrwałą odporność i są relatywnie niedrogie w produkcji. Według szacunków CEPI przygotowanie w krótkim czasie środka zdolnego skutecznie działać w skali globalnej będzie kosztować 2 mld dolarów.

Jeżeli prace jego Instytutu okażą się przynosić oczekiwane rezultaty, pałeczkę przejmie partner z USA. Centrum Badań nad Szczepionkami uniwersytetu w Pittsburghu może rozpocząć testy na zwierzętach po kilku miesiącach.

Trzeci etap zakłada włączenie partnera z Austrii, biotechnologicznej firmy Themis. Ona dostarczy setki fiolek ze szczepionką przeznaczone do testów klinicznych na ludziach. Te mogą ruszyć w przeciągu roku, obiecuje Tangy. Potrzeba czasu by sprawdzić, czy nie wywołuje skutków ubocznych.

– Najbardziej delikatna sprawa przy tworzeniu szczepionki przeciwko takiemu wirusowi, to reakcja układu immunologicznego. Ona może okazać się dużo bardziej zabójcza niż sam patogen. Niesprawdzony środek byłby groźny – tłumaczy wirusolog.