Najnowsza analiza specjalistów z różnych stron świata przynosi jednoznaczny werdykt: te futurystyczne projekty to niebezpieczne rozpraszanie uwagi od realnych działań na rzecz klimatu. Zamiast inwestować dziesiątki miliardów w niepewne eksperymenty, powinniśmy skupić się na tym, co naprawdę działa.
W publikacji zamieszczonej w „Frontiers in Science” przeanalizowano pięć najbardziej zaawansowanych koncepcji geoinżynieryjnych. Wśród nich znalazły się iniekcje aerozoli do mających odbijać promieniowanie słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną, ogromne morskie kurtyny zabezpieczające lodowce przed ciepłymi prądami, zarządzanie lodem morskim, usuwanie wody spod lodowców oraz nawożenie oceanów zwiększające pochłanianie dwutlenku węgla. Problem w tym, że żadna z tych idei nie przeszła rzetelnych testów w prawdziwych warunkach polarnych. Większość opiera się na symulacjach komputerowych lub niewielkich eksperymentach laboratoryjnych, których wyniki budzą wątpliwości.
Czytaj także: Chcieli schłodzić planetę bez informowania społeczeństwa. Ujawniono szczegóły tajnego programu geoinżynierii słonecznej
Koszty tych przedsięwzięć są wręcz astronomiczne. Szacuje się, że uruchomienie i utrzymanie każdego z projektów wymagałoby co najmniej 10 miliardów dolarów. Najdroższe rozwiązanie, czyli morskie kurtyny, mogłoby pochłonąć nawet 80 miliardów dolarów w ciągu dekady – i to tylko za 80-kilometrową strukturę. Do finansowych wyzwań dochodzą kwestie prawne. Większość proponowanych technologii nie ma odpowiednich ram regulacyjnych. Iniekcje aerozoli czy zarządzanie lodem morskim nie podlegają żadnym międzynarodowym przepisom, a pozostałe pomysły są objęte jedynie ograniczonymi regulacjami Traktatu Antarktycznego i zasadami ONZ dotyczącymi zanieczyszczeń morskich.
Arktyka i Antarktyda to jedne z najtrudniejszych środowisk na Ziemi. Realizacja projektów geoinżynieryjnych wymagałaby obecności ludzi na niespotykaną dotąd skalę, co niesie ze sobą ogromne koszty logistyczne i poważne ryzyko dla wykonawców. Wszystkie analizowane koncepcje mogą powodować wewnętrzne szkody środowiskowe, zagrażać delikatnym ekosystemom polarnym, społecznościom rdzennych mieszkańców oraz komplikować i tak już napięte stosunki międzynarodowe w regionach arktycznych.
Naukowcy są zgodni: nawet gdyby udało się wdrożyć któreś z tych rozwiązań, żadne nie zadziała na wystarczająco dużą skalę i wystarczająco szybko, by realnie wpłynąć na kryzys klimatyczny przed 2050 rokiem. Co gorsza, takie projekty mogą zostać wykorzystane przez branże wysokoemisyjne jako pretekst do unikania redukcji emisji gazów cieplarnianych. Zamiast inwestować w sprawdzone technologie, firmy i rządy mogą pokładać nadzieję w futurystycznych rozwiązaniach, które mogą nigdy nie zadziałać.
Czytaj także: To duże zagrożenie. Zmiany klimatu mogą doprowadzić do poważnych konfliktów
Szybka dekarbonizacja pozostaje jedynym sprawdzonym sposobem na osiągnięcie celów klimatycznych bez wprowadzania dodatkowych zagrożeń. Badania wskazują, że globalne ocieplenie prawdopodobnie ustabilizuje się w ciągu 20 lat od osiągnięcia zerowej emisji netto. To czyni redukcję emisji najbardziej efektywną strategią długoterminową. Zamiast inwestować miliardy w niepewne eksperymenty, warto skupić zasoby na sprawdzonych rozwiązaniach: energii odnawialnej, poprawie efektywności energetycznej budynków, elektromobilności czy rozwoju technologii magazynowania energii. Tam każda wydana złotówka przynosi wymierne efekty w walce ze zmianami klimatu.
Geoinżynieria polarna brzmi jak atrakcyjne szybkie rozwiązanie, ale w rzeczywistości to ślepa uliczka. Choć niektóre pomysły mogą wydawać się genialne w swojej prostocie, brak im realnych podstaw naukowych i etycznych. Zamiast szukać magicznych remediów, powinniśmy skupić się na mozolnej, ale skutecznej pracy nad redukcją emisji. Bo jak pokazuje historia, prawdziwe postępy rzadko przychodzą łatwo – wymagają cierpliwości, konsekwencji i trzymania się sprawdzonych metod.