Przyszłość golfsztromu niepewna. To zmiany klimatu zdecydują o losie prądu zatokowego

Klimat Ziemi to niezwykle wrażliwy układ naczyń połączonych, w którym zmiana jednego czynnika w jednym konkretnym miejscu na Ziemi wpływa na wszystkie inne, powodując kaskadę zmian mogącą doprowadzić do zmian globalnych. Naukowcy przyglądający się zmianom zachodzącym na lądolodzie grenlandzkim starają się od jakiegoś czasu zrozumieć, jak takie zmiany mogą wpłynąć na prądy oceaniczne.
Mozaika zdjęć półkuli zachodniej, przedstawiająca północny Atlantyk i część południowego / źródło: NASA, domena publiczna

Mozaika zdjęć półkuli zachodniej, przedstawiająca północny Atlantyk i część południowego / źródło: NASA, domena publiczna

Wszystko bowiem wskazuje, że cielenie się lodowców i dostarczanie stopionej wody z Grenlandii do wód Atlantyku może doprowadzić do zniknięcia Prądu Zatokowego, który w dużej mierze reguluje klimat na dużej powierzchni naszego globu. Jakby nie patrzeć, do takich zmian już dochodziło. Zaledwie kilkadziesiąt tysięcy lat temu, podczas ostatniej epoki lodowcowej góry lodowe, które odrywały się od wybrzeża Ameryki Południowej, dostarczały tyle słodkiej i lekkiej wody do oceanu, że były w stanie dramatycznie osłabić prądy oceaniczne odpowiadające za transportowanie ogromnych mas ciepłej wody z tropików na północ i zimnej wody z północy na południe. Zważając na to, że teraz lodowiec na Grenlandii zachowuje się podobnie, możemy zastanowić się, czy nie dojdzie do powtórki zdarzeń sprzed 20 000 lat.

W najnowszym artykule opublikowanym w periodyku Science, naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara wskazują na to, że przyszłość Prądu Zatokowego, który jest jednym z głównych komponentów Atlantyckiej Południkowej Cyrkulacji Wymiennej, zależy przede wszystkim od tego, który z dwóch procesów: spowalniający zrzut lodu czy też przyspieszający spływ zdominuje zmiany zachodzące na lądolodzie grenlandzkim.

Na chwilę obecną Prąd Zatokowy reguluje klimat, dostarczając na północ w ciepłej wodzie z obszarów tropikalnych nie tylko ciepło, ale także tlen i substancje odżywcze, jednocześnie odprowadzając zimną wodę na południe.

Tak się jednak składa, że zachodzące na Ziemi zmiany klimatyczne od dekad podnoszą średnie temperatury na Ziemi, przez co prowadzą do topnienia coraz większej ilości lodu, w tym także na Grenlandii. Woda z tego lodu trafia do oceanu. W efekcie gęstość i zasolenie wody w północnym Atlantyku spadają. Naukowcy, obserwując ten trend, zaczęli się zatem zastanawiać, czy taka zmiana może nie doprowadzić do zmiany, a nawet do zniknięcia Prądu Zatokowego, co mogłoby mieć poważne konsekwencje dla klimatu. Tak przecież było podczas ostatniej epoki lodowcowej, kiedy cyrkulacja wymienna w Atlantyku drastycznie osłabła na dobrych kilkaset lat. Wiadomo o tym, chociażby z badań warstw osadów, w których naukowcy analizowali obfitość radioaktywnego toru-230, który powstaje w słonej wodzie. Im więcej było słodkiej wody z lodowców w oceanie, tym toru-230 w osadach było mniej.

Czytaj także: Prąd zatokowy może przejść do historii już za kilka lat. Wszystko się zmieni w ciągu jednej dekady

Szczegółowa analiza tego, do czego dochodziło w okresie od 60 000 do 16800 lat temu i do czego dochodzi obecnie, wykazała jednak, że cyrkulacja wymienna w tym pierwszym przypadku zaczęła słabnąć jeszcze zanim góry lodowe z wybrzeży Ameryki zaczęły rozrzedzać wodę na Atlantyku. W porównaniu do tego okresu obecnie atlantycka cyrkulacja wymienna jest bardzo stabilna. Możliwe zatem, że tym razem sytuacja będzie wyglądała nieco lepiej. Owszem, obserwujemy cielenie się lodowca i powstawanie gór lodowych oraz spływanie stopionej słodkiej wody do oceanu. Z drugiej strony tempo powstawania nowych gór lodowych zmniejsza się, a wpływ stopionej wody na Prąd Zatokowy jest znacznie mniejszy. Możliwe zatem, że nie będzie tak źle, jak się to dotychczas naukowcom wydawało.

W swojej pracy naukowcy wskazują, że przynajmniej do 2100 roku, cyrkulacja wymienna na Atlantyku może nie ulec istotnemu osłabieniu i nadal będzie regulować klimat, transportując gigantyczne masy ciepłej wody na północ i zimnej na południe. Z pewnością byłaby to dla nas bardzo dobra informacja. Problem jedynie w tym, że tak jak wspomniałem na początku, autorzy pracy skupili się jedynie na dwóch czynnikach dotyczących zmian na lądolodzie grenlandzkim. Tymczasem czynników wpływających na AMOC jest znacznie więcej, w tym także interakcje lodowca i oceanu z ogrzewającą się stopniowo atmosferą naszej planety. Nie powinno zatem dziwić, że inni naukowcy zajmujący się innymi aspektami klimatu nie są już takimi optymistami i nadal z niepokojem wskazują na możliwość zniknięcia Prądu Zatokowego, co doprowadziłoby do zmian klimatycznych, przy których nasze obecne problemy wydawałyby się jedynie niewinnym żartem.