Homoseksualne z natury: zalicza się do nich już prawie 1500 gatunków zwierząt

Robią to ssaki, ptaki, a nawet owady. Tylko po co?

Naukowcy zaobserwowali je już u prawie półtora tysiąca gatunków, z czego jedna trzecia to kręgowce. Trudniej jednak znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd biorą się homoseksualne skłonności zwierząt i jakie mają dla nich znaczenie.

 

Kosztowne pomyłki stawonogów

W przypadku bezkręgowców sprawa wydaje się prosta. Owady i pajęczaki często są po prostu mało wybredne, jeśli chodzi o dobór partnerów. „Szybko łączą się w pary. Poświęcanie czasu na sprawdzenie płci partnera albo wahanie się może je sporo kosztować. Dlatego podejmują ryzyko popełnienia błędu” – wyjaśnia dr Inon Scharf, zoolog z Tel Aviv University. Jego zespół przebadał pod tym kątem zachowania 110 gatunków stawonogów.

U niektórych gatunków samce mylą się aż w 85 proc. przypadków. Naukowcy uważają, że najczęściej przyczyną jest to, iż stawonogi nie potrafią rozpoznać płci partnera. Może być np. tak, że na ciele samca zostały substancje zapachowe wyprodukowane przez samicę, z którą wcześniej kopulował. Wówczas staje się on atrakcyjny dla innych samców i kłopot gotowy.

Kłopot, ponieważ takie zbliżenia nie przynoszą zwierzęciu żadnej bezpośredniej korzyści. Badania pokazują, że np. dla owadów są stratą czasu, energii i cennych zasobów, a narażają je na choroby czy atak drapieżników. W rezultacie homoseksualne samce żyją o 25 proc. krócej niż heteroseksualne. Skoro jednak ewolucja nie wyeliminowała takich pomyłek, to znaczy, że w sumie muszą się one „opłacać” całemu gatunkowi – trochę tak jak ogon pawia, który naraża go na ataki drapieżników, ale też przyciąga uwagę samic.

 

Muszki mają to w genach

Ze świata owadów pochodzą także najmocniejsze dotąd dowody na to, że homoseksualizm może być zapisany w DNA. Tak jest w przypadku muszek owocówek – owadów często wykorzystywanych w badaniach laboratoryjnych. W 1997 r. zespół japońskich naukowców ogłosił, że odkrył u nich mutacje genetyczne mające duży wpływ na zachowania seksualne.

Jedna z nich sprawiała, że samce zalecały się tylko do innych samców. Kolejna włączała u nich zachowania biseksualne. Jeszcze inna uzależniała to od warunków zewnętrznych. Zmutowane samce pod wpływem światła stawały się biseksualistami, za to w ciemności traciły libido.

Tak proste mechanizmy czasem działają nawet w przypadku bardziej skomplikowanych organizmów. Np. samice myszy zaczynają odczuwać pociąg do innych samic, jeśli z ich DNA usunie się tylko jeden gen. Nic dziwnego, że od wielu lat uczeni szukają podobnego mechanizmu u Homo sapiens. W 1993 r. zespół kierowany przez dr. Deana Hamera z amerykańskich National Institutes of Health ogłosił, że homoseksualni mężczyźni dziedziczą swe skłonności poprzez chromosom X. Późniejsze badania nie potwierdziły tego odkrycia.

W 2005 r. zespół dr. Briana Mustanskiego z Northwestern University dowodził, że chodzi o trzy wspólnie działające geny. Jednak i to nie sprawdziło się w każdym przebadanym przypadku. Dziś genetycy mówią ostrożnie, że w przypadku ludzi zjawisko homoseksualizmu jest zbyt złożone, by mogło zależeć tylko od jednego genu. W grę mogą też wchodzić czynniki epigenetyczne, czyli chemiczne „dodatki” do nici DNA.

 

Ptasie rodziny zastępcze

Homoseksualizm czasem może być nawet wynikiem zatrucia – twierdzą ornitolodzy z University of Florida. Tak jest w przypadku ibisów białych. Jeśli w ich pokarmie jest rtęć, wywołuje ona zaburzenia gospodarki hormonalnej. „Myśleliśmy, że toksyczna substancja zmniejsza liczbę piskląt wykluwających się z jaj. Okazało się jednak, że zmienia ona orientację seksualną ptaków” – mówi prof. Peter Frederick, który kierował badaniami. Jego zdaniem takie zjawisko może dotyczyć też innych gatunków, zmniejszając ich szanse na przetrwanie.

Jednak nie jest to wcale norma wśród tych zwierząt. U niektórych gatunków homoseksualizm zwiększa szanse piskląt na przeżycie. Okazuje się, że pary samców mogą z powodzeniem zajmować się wysiadywaniem jaj i opieką nad potomstwem. Tak jest np. u pingwinów Humboldta. Ich skłonności stały się głośne dzięki rodzicom zastępczym z ogrodu zoologicznego w Bremerhaven. Samce o imionach Z i Vielpunkt przygarnęły odrzucone przez heteroseksualnych rodziców jajo. Podobna historia zdarzyła się w nowojorskim zoo. Roy i Silo wysiedzieli wspólnie jajo, z którego wykluł się również samiec o imieniu Tango.

Takie zachowania można zaobserwować u innych gatunków. Jaja wysiadują homoseksualne pary flamingów, ale w ich przypadku wygląda to nieco inaczej. Tworzą one swoisty trójkąt z samicą, zapładniając ją. Ona zaś składa jajo w gnieździe i zostawia je pod opieką panów. Co ciekawe, dwójka samców potrafi wywalczyć sobie znacznie większe terytorium niż para heteroseksualna, a to daje większe szanse na przeżycie pisklętom.Trójkąty tworzą też ostrygojady zwyczajne. U nich jednak dwie samice wiążą się z jednym samcem, który zapładnia je obydwie. Jeśli panie się „dogadają”, taka rodzina żyje sobie spokojnie i wspólnie zajmuje się gniazdem. Bywa jednak, że dochodzi do kłótni, a wówczas samice zachowują się agresywnie i próbują przeszkadzać sobie wzajemnie w składaniu jaj.

 

Seks łączy ssaki

Tak złożone zachowania pokazują, że kontakty homoseksualne mogą być czymś więcej niż „pomyłką” ewolucji. „U zwierząt społecznych seks nie służy wyłącznie prokreacji. Może też zacieśniać więzi między osobnikami tworzącymi grupę” – uważa prof. Joan Roughgarden ze Stanford University, autorka książki „Evolution’s Rainbow” (tęcza ewolucji). Przykładów nie brakuje. Homoseksualne orgie urządzają m.in. samce owiec kanadyjskich, żyraf, delfinów butlonosych, orek i manatów karaibskich. Seks analny dość często uprawiają bizony. Samice makaków japońskich chętnie współżyją ze sobą. „Jest to dla nich forma okazywania bliskości fizycznej, podobnie jak wzajemnie iskanie się. Tyle że przyjemniej sza” – wyjaśnia prof. Roughgarden. Jej zdaniem im bardziej złożone jest życie społeczne danego gatunku, tym więcej pojawia się u niego nietypowych zachowań seksualnych.

W tej dziedzinie prym wiodą nasi bliscy biologiczni krewni – szympansy karłowate, czyli bonobo. To zdeklarowani biseksualiści, a seks jest dla nich jedną z podstawowych form interakcji społecznej. Służy do demonstrowania wyższości, ale też łagodzenia konfliktów czy wręcz jako forma powitania. Zaproszeniem do seksu między szympansami karłowatymi może być nawet machnięcie dłonią. Najmniejszego znaczenia nie ma przy tym płeć czy wiek partnera ani stopień pokrewieństwa z nim.

Aż trzy czwarte kopulacji u bonobo ma charakter homoseksualny. Prof. Frans de Waal z Emory University twierdzi, że u tego gatunku w ogóle nie można mówić o czymś takim jak zdrada. Bonobo nie tworzą stałych związków i jako jedyne zwierzęta – poza Homo sapiens – praktycznie oddzieliły seks od prokreacji. Najwyraźniej z punktu widzenia ewolucji takie rozwiązanie też może dobrze funkcjonować.