To była jedna z najgłośniejszych eksplozji w historii. Huk sprawiał ból nawet w odległości 150 kilometrów 

27 sierpnia 1883 roku doszło do wydarzeń, które na zawsze zmieniły życie wielu osób znajdujących się w pobliżu wyspy Krakatau. Powstał wtedy również jeden z najgłośniejszych hałasów w historii ludzkości.
To była jedna z najgłośniejszych eksplozji w historii. Huk sprawiał ból nawet w odległości 150 kilometrów 

A być może nawet najgłośniejszy, co było związane z erupcją wulkanu. Wspomniana wyspa jest bowiem jednym z tzw. stratowulkanów mieszczących się między Jawa i Sumatrą. Na samej Krakatau nie było rzecz jasna domostw, ponieważ miejsce to niespecjalnie nadawało się do życia. Problem w tym, że erupcja, do której doszło, za nic robiła sobie odległości oddzielające stratowulkan od najbliższych zabudowań.

Czytaj też: Takie wzory powstają na całym świecie. Rozszyfrowano niesamowity proces

Wystarczy powiedzieć, iż na skutek wybuchu śmierć poniosło około 36 tysięcy ludzi. Fala ciśnienia rozchodząca się z miejsca erupcji była tak silna, że odczyt barometru zlokalizowanego 160 kilometrów dalej dał wynik rzędu 172 decybeli. Jednostek tych używa się do określania głośności dźwięku, a próg 130 decybeli jest uznawany za próg bólu dla ludzkiego ucha. Z kolei wzrost o każde kolejne 10 decybeli jest odbierany przez nasz organizm jako podwojenie hałasu. 

Wyobraźmy więc sobie, jak potężny musiał być huk wygenerowany w czasie erupcji Krakatau. Co więcej, wybuch doprowadził do powstania siły porównywalnej do eksplozji 200-megatonowej bomby. Warto jednocześnie podkreślić, że w powietrzu dźwięk nie może przekroczyć poziomu 194 decybeli. Właśnie taki wynik odnotowano w pobliżu Krakatau, a załoga statku oddalonego o ponad 60 kilometrów od wspomnianej wyspy doznała uszkodzeń bębenków usznych. 

Huk przypominający wystrzał z armaty usłyszano nawet 4800 kilometrów dalej

Dość powiedzieć, że osoby przebywające nawet 4800 kilometrów od miejsca eksplozji usłyszały huk przypominający wystrzał z armaty! Wyrzucone popioły uniosły się natomiast aż do stratosfery. Tam substancje te rozeszły się wokół całej planety, by – opadając – pokryć około 70% jej powierzchni. Oczywiście sama wyspa, choć nie wiadomo przez jakie organizmy była zamieszkiwana przed erupcją, stała się po niej niemal całkowicie pusta. Po latach życie zaczęło się tam jednak odradzać i obecnie na miejscu można spotkać ptaki, gady, a nawet ssaki. 

Czytaj też: Efektowne zjawisko uchwycone z kosmosu. Stoją za nim żywe organizmy

Fala ciśnienia wygenerowana w czasie wybuchu okrążała całą planetę, dokonując tego co najmniej trzykrotnie. Mimo upływu lat erupcja Krakatau nie została zdetronizowana, z czego – jako ludzkość – powinniśmy się cieszyć. Najbliżej rekordowego rezultatu okazał się wulkan Hunga Tonga, którego erupcja była słyszana nawet 6200 kilometrów dalej, a fala ciśnienia uniosła się na wysokość 450 kilometrów. Dla porównania: Międzynarodowa Stacja Kosmiczna orbituje w odległości około 420 kilometrów od powierzchni naszej planety. Wyobraźmy sobie, ile danych można byłoby zgromadzić na temat erupcji Krakatau, gdyby tylko w XIX wieku naukowcy dysponowali równie zaawansowanymi instrumentami, jak ma to miejsce obecnie.