„Miło pobyć razem”. Przepis na szczęście z Danii

Czy umiejętność wspólnego, rodzinnego spędzania czasu jest jednym z powodów, dla których Duńczycy zostali okrzyknięci najszczęśliwszymi ludźmi na świecie? Odpowiedź brzmi: absolutnie tak!
„Miło pobyć razem”. Przepis na szczęście z Danii

Gdy przed trzynastu laty Jessica po raz pierwszy spotkała rodzinę męża w Danii i pobyła z nimi jakiś czas, była co najmniej pod wielkim wrażeniem. Ich styl życia nazywał się at hygge sig albo hygge (wymawiane „huga”), co dosłownie znaczy „miło pobyć razem”.

Miłe spędzanie czasu to zapalanie świec, wspólne granie w gry, wspólne posiłki, herbatka z ciastkami. Ta wielka rodzina spotyka się na wiele dni, żeby po prostu pobyć razem. Nie potrzebują od siebie odpoczywać. Jessica z początku odbierała ich rodzinne spotkania jako nieco dziwne, ale to się zmieniło. Po trzynastu latach obserwowania tego zjawiska odkryła wreszcie tajemnicę hygge.
Amerykańska rodzina Jessiki jest zupełnie inna. Jej członkowie zazwyczaj mogą być razem tylko przez ograniczony czas, a potem potrzebują od siebie odpocząć.

Szanują siebie, ale też wiedzą, że przerwy i zajmowanie się własnymi sprawami to normalna część ich stylu życia. Potrzeba spędzania razem nieprzerwanie tak wiele czasu wydawałaby się im łamaniem ich praw osobistych. Brzmiałoby to również jak przepis na wywołanie konfliktów i sporów. Jessica nie mogła pojąć, jak duńskie rodziny są w stanie przebywać tak długo ze sobą i się nie pokłócić.
Z pewnością wśród krewnych były osoby z jakimiś problemami, kłopotami osobistymi czy choćby z neurotyczną skłonnością do plotkowania. Było tam bardzo mało negatywizmu i żadnego narzekania. Mimo tak dużej liczby zebranych ludzi funkcjonowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Jak to się działo?

Czy umiejętność wspólnego spędzania czasu jest jednym z powodów, dla których Duńczycy zostali okrzyknięci najszczęśliwszymi ludźmi na świecie? Odpowiedź brzmi: absolutnie tak! Z badań wynika, że na czele czynników rokujących dobrostan i szczęście plasuje się czas mądrze spędzony z przyjaciółmi i rodziną. Współczesny świat nie zawsze nam na to pozwala, lecz w duńskim stylu życia miłe bycie razem – hygge – jest nieodłącznym elementem codzienności.
 

SKĄD SIĘ BIERZE ZADOWOLENIE

Słowo hygge pochodzi z XIX wieku i zostało utworzone z germańskiego słowa hyggja, co znaczy „odczuwać zadowolenie”. Jest to zaleta, powód do dumy i nastrój, stan umysłu. Hygge dla Duńczyków wiąże się zarówno z działaniem, jak i z byciem, to element ich fundamentów kulturowych. Na przykład w Boże Narodzenie przygotowują wszystko razem, by zapewnić sobie maksymalny komfort. Taka praca zespołowa. Obejmuje ona stworzenie ciepłej atmosfery przy świecach i dobrym jedzeniu, ale też sposób bycia.

 

Pomagają sobie, aby żadna pojedyncza osoba nie czuła, że na niej spoczywa cały ciężar przygotowań. Starsze dzieci zachęca się do zabawy i pomagania młodszym. Urządzają gry, w których mogą wziąć udział wszyscy, i wszyscy się do nich przyłączają, nawet jeśli im się specjalnie nie chce. Nieprzyłączenie się do gry nie byłoby hyggeligt, byłoby niesympatyczne. Starają się pozostawić swoje osobiste problemy za drzwiami, być pozytywnie nastawieni i nie wdawać się w żadne spory, bo wspólny czas cenią najbardziej i chcą, żeby taki pozostał. Zostawiają na później martwienie się o sprawy życiowe i stresy. Odłożenie ich na bok, by być tu i teraz z kochanymi ludźmi, jest źródłem szczęścia.

Dla Duńczyków wspólne doświadczanie jest najwyższym celem, wspaniałym przykładem do przekazania dzieciom. Cenią także i jednostkę, ale bez współdziałania oraz wsparcia innych nikt nie będzie prawdziwie szczęśliwy jako pełna istota.

„JA” WAŻNIEJSZE NIŻ „MY”

Taka idea wspólnoty jest czymś zupełnie odmiennym od indywidualistycznej natury, jaka w ogromnej mierze tworzy amerykańską tożsamość. Stany Zjednoczone zbudowano zgodnie z filozofią samowystarczalności. Rzeczywiście, jeśli jesteśmy dość silni, by samodzielnie odnieść sukces, nie potrzebujemy innych ludzi.

Dlaczego mielibyśmy się uzależniać od czyjegoś wsparcia, jeśli możemy to zrobić sami?  Gloryfikujemy indywidualne osiągnięcia i samospełnienie, używając takich określeń jak samorozwój, autokreacja i we wszystkich dziedzinach życia, od polityki przez życie towarzyskie po sport, wielbimy pojedynczych bohaterów. W sporcie rzadko występuje praca zespołowa; zawsze raczej wybijają
się jednostki – słynni napastnicy czy miotacze. Gwiazdy wyróżniające się spośród reszty. Ludzie wspierający takie gwiazdy często stają się jedynie nic nieznaczącym tłem dla nich. Najbardziej podziwiamy ciężką pracę i przetrwanie najsilniejszych. Jesteśmy więc tak wychowywani, by dążyć
do zostania gwiazdą, zwycięzcą. Geert Hofstede, znany w świecie psycholog kultury, w pracy na temat różnic kulturowych stwierdził, że USA cechuje najwyższy poziom indywidualizmu na świecie. Jesteśmy tak zaprogramowani na myślenie o „ja”, że najprawdopodobniej nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Absolutnie nie twierdzę, że w USA nie mają wprost niewiarygodnie silnego ducha wspólnoty. Wskazuję tylko, że jesteśmy bardziej zaprogramowani na myślenie jednostkowe. Podczas spotkań rodzinnych na przykład dużo bardziej naturalne jest myślenie o tym, jak „ja” się czuję, niż jak „my” się czujemy. Rozmawiamy głównie o tym, jak „ja” spędzam czas, jakie „ja” mam potrzeby. Ponadto trzeba uczciwie przyznać, że większość z nas chciałaby bardzo zostać „zwycięzcą”.

 

Chcielibyśmy, żeby nasze dzieci były w czymś najlepsze, żeby się wyróżniały. To całkiem normalne. Kto by tego nie chciał? Wystarczy policzyć nagrody rozdawane dziś w szkołach za twórcze dokonania. Czy chodzi o najgłupszy dowcip, najsłodszy uśmiech czy mistrzostwo klasy w skakaniu na skakance, wszyscy staramy się zyskać w czymś uznanie. Jak wielu z nas pomyślałoby jako o czymś naturalnym, żeby oddać zwycięskie trofeum dla harmonii w grupie? Ilu mierzyłoby sukces swojego dziecka nie tym, jak dobrze ono grało, lecz tym, jak pomagało grać innym, czy tym, jak dzieci grały „razem”?

NIEBIAŃSKA SZTUKA DZIELENIA SIĘ

Koncepcja wspólnoty i hygge ma wiele odniesień, lecz u jej podstaw leży odłożenie na bok siebie na
rzecz wszystkich. To pozostawienie na zewnątrz stresów i poświęcenie indywidualnych potrzeb
i pragnień po to, by spotkanie grupy ludzi uczynić przyjemniejszym. W ten sposób przekazujemy swoim dzieciom dużo lepsze doświadczenia.

Dzieci nie lubią uczestniczyć w dramatach dorosłych. Są szczęśliwe, gdy są razem i jest miło. Jeśli nauczą się hygge, kiedyś będą mogły to przekazać własnym dzieciom. Dobrze ilustruje tę koncepcję słynna bajka o niebie i piekle. W piekle długi stół zastawiony obficie jadłem i napitkiem, świece, ale nastrój minorowy. Zgromadzeni wokół stołu są bladzi i wychudzeni. Salę wypełnia kakofonia ich jęków i krzyków. Zamiast rąk mają bardzo długie kije, którymi nie są w stanie nałożyć jedzenia do
ust. Próbują i próbują, i nie dają rady. Mimo obfitości jedzenia na stole umierają z głodu.
W niebie podobna scena. Taki sam długi stół, tak samo zastawiony, ze świecami, ale wokół siedzą roześmiani radośnie ludzie. Jedzą, śpiewają. Nastrój jest ciepły, ożywiony, każdy rozkoszuje się jedzeniem i winem oraz wesołym towarzystwem. Jak na ironię, oni też mają zamiast rąk długie kije. Jednak zamiast usiłować nabierać jedzenie do własnych ust, karmią siebie nawzajem. Ta prosta metafora obrazuje, jak zmiana w podejściu – zastąpienie „ja” przez „my” – zamienia piekło w niebo.

 

RODZINA TO DRUŻYNA

W Danii od najwcześniejszych lat dzieci pracują nad projektami w grupach. Ma je to zachęcić do pomagania innym i angażowania się w działalność zespołową. Duńczycy uczą skromności nawet dzieci wyróżniające się.

I one są więc empatyczne i troszczą się o bliźnich. (…) Grupy społeczne zajmują bardzo ważne miejsce w życiu Duńczyków. Nazywa się to foreningsliv, czyli „życie stowarzyszone” i polega na dzieleniu ze sobą hobby i zainteresowań. Cel może być ekonomiczny, polityczny, akademicki lub kulturalny. Funkcja takiej grupy może polegać na zmienianiu czegoś w społeczeństwie, jak w przypadku stowarzyszenia politycznego, czy na wyrażaniu siebie w pewien sposób, jednakowy
dla wszystkich członków, np. w stowarzyszeniu chórzystów czy klubie brydżowym. Statystyki mówią, że 79 proc. znanych biznesmenów w Danii aktywnie działało w stowarzyszeniach przed 30. rokiem życia. Wśród menedżerów z doświadczeniem w stowarzyszeniach około 90 proc. uważa, że tamte lata zaangażowania zwiększyły ich umiejętności społeczne, poprawiły relacje z ludźmi i zapewniły liczne kontakty. 99 proc. duńskich dyrektorów sądzi, iż społeczny udział w stowarzyszeniach rozwija zawodowe umiejętności młodych ludzi.

Duch pracy zespołowej widoczny jest we wszystkich aspektach duńskiego życia – od szkoły przez miejsce pracy po życie rodzinne. Postrzeganie rodziny jako zespołu pogłębia w Duńczykach poczucie przynależności. Wspólne gotowanie, sprzątanie, znajdowanie czasu na cieszenie się wzajemnym towarzystwem to codzienne sposoby duńskich rodzin na poprawianie swego dobrostanu.
 

ŚPIEWANIE ŁĄCZY LUDZI

Ciekawym sposobem tworzenia hygge przez Duńczyków jest śpiewanie. Czy to obiad w Boże Narodzenie, urodziny, chrzest czy wesele, korzystają z okazji, aby pośpiewać. Śpiewają zwykle piosenki napisane specjalnie na tę okazję do znanych melodii, rozdają wszystkim słowa i wykonują je razem. Takie ułożone samodzielnie teksty są często komiczne i wszyscy bawią się świetnie, poznając je w trakcie śpiewania. Poza tym śpiewają też piosenki zebrane w narodowym śpiewniku Højskolesangbogen.

 

Duńska tradycja śpiewania sięga późnośredniowiecznych uczt szlachty i arystokracji. Była potem wciąż kultywowana i obecnie jest bardziej powszechna niż kiedykolwiek.
Nick Stewart z Oxford Brookes University przeprowadził badania nad chórzystami i odkrył, że śpiewanie nie tylko czyni ludzi bardziej szczęśliwymi, ale również pozwala im poczuć się częścią grupy o pewnym znaczeniu. Synchronizacja ruchów i oddychania podczas wspólnego śpiewu wywołuje poczucie silnej łączności.

Badania te wykazały ponadto, że w grupie śpiewających razem następowała synchronizacja bicia serca. Wspólne śpiewanie powoduje wydzielanie się oksytocyny, hormonu szczęścia, który obniża poziom stresu, a zwiększa poczucie więzi i zaufania. Wystarczy tylko pozbyć się wstydu i spróbować śpiewania w grupie, by odczuć niezwykłe efekty. (…)

JAK DZIAŁA DUŃSKIE HYGGE

Był piękny, słoneczny dzień. Jessica z mężem leżeli na hamaku pod ogromną śliwą w ogródku siostry męża. Razem z nimi wcisnęli się na hamak ich synek i córeczka. Wszyscy  razem zawinięci w koc. Jessica jedną nogą wystającą z hamaka leniwie wprawiała go w ruch. Wiatr szeleścił liśćmi, przez które przeświecały migotliwe promienie słońca.

Czuła dotyk bliskich, miłe odgłosy przyrody, zapach puszystych włosów synka i bicie jego serca. Czuła ciepło dotyku mężowskiej nogi, a sama trzymała stópkę wtulonej w niego córeczki. Byli tak naprawdę razem.

„O, widzę, że zażywacie tu nieco rodzinnego hygge” – powiedziała siostra męża, która przyszła zaprosić ich na lunch. I to, pomyślała Jessica, po trzynastu latach z mężem, jest hygge w pigułce. Jest to pewne uczucie i zarazem sposób bycia. To przede wszystkim wyeliminowanie wszelkiego nieporządku i histerii. To świadomy wybór, by cieszyć się najważniejszymi, znaczącymi chwilami w życiu – tymi, które spędzamy z dziećmi, rodziną i przyjaciółmi – oraz docenianie ich znaczenia. To dbanie o prostotę i pozytywną atmosferę oraz pozostawianie swoich problemów za sobą. To chęć bycia tam z własnego wyboru i przyczynianie się do tego, by miło spędzić czas.

Przy dużej rodzinie wymaga to nieco wysiłku, bo – jak we wszystkich projektach zespołowych – trzeba razem zrealizować wspólny cel. To przeciwieństwo życia w pojedynkę i wyróżniania się z tłumu.

Więcej:hyggerodzina