Tylko osiem planet i nic więcej? Układ Słoneczny wciąż skrywa jeszcze jedną tajemnicę

Pokolenie obecnych czterdziestolatków było ostatnim, które do szkoły chodziło w czasach, gdy w Układzie Słonecznym było dziewięć planet. W 2006 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna w obliczu odkryć kolejnych obiektów w Pasie Kuipera postanowiła stworzyć osobną kategorię obiektów, tzw. planet karłowatych, do której przesunęła m.in. Ceres, dotychczas największą planetoidę Pasa Głównego, oraz Plutona, dotychczas najodleglejszą planetę Układu Słonecznego. W ten sposób, nasz układ planetarny stał się układem z ośmioma pełnoprawnymi planetami. Nikt jednak nie powiedział, że tak już pozostanie na zawsze. Całkiem możliwe, że wkrótce wrócimy do stanu posiadania dziewięciu planet i Pluton tym razem nie będzie miał w tym swego udziału.
Tylko osiem planet i nic więcej? Układ Słoneczny wciąż skrywa jeszcze jedną tajemnicę

Słońce swoim przyciąganiem grawitacyjnym dominuje całkiem sporą przestrzeń. Wokół gwiazdy o średnicy 1,4 mln km krąży osiem planet z setkami księżyców, miliony planetoid, całkiem sporo pyłu i gazu oraz niezliczona liczba komet. Choć za pomocą teleskopów naziemnych i kosmicznych zaglądamy już w najdalsze rejony wszechświata, to wciąż odkrywamy nowe obiekty w naszym bezpośrednim otoczeniu. Co roku naukowcy katalogują tysiące nowych planetoid czy komet w otoczeniu Słońca.

Odkrywanie obecnego panteonu planet zakończyło się w 1846 roku. Pluton jako ostatni został odkryty w 1930, aczkolwiek akurat on nie zdążył wykonać ani jednego pełnego okrążenia wokół Słońca, zanim został strącony do kategorii planet karłowatych w 2006 roku. Sam fakt jednak, że na odkrycie Plutona trzeba było czekać do 1930 roku, wskazuje na to, że poszukiwanie planet w Układzie Słonecznym wcale nie należy do rzeczy łatwych.

Pluton sfotografowany przez sondę New Horizons 14 lipca 2015 roku. Źródło: NASA/JPL-Caltech

Doskonale to pokazuje początek XXI wieku, kiedy to astronomowie zaczęli odkrywać kolejne duże obiekty w Pasie Kuipera tuż za Plutonem. Haumea, Makemake, Eris, Sedna, Quaoar, Gonggong to tylko kilka z nich. Choć mówimy o obiektach sporych rozmiarów, rzędu 1000-2000 km, to wciąż na ich odkrycie czas przyszedł dopiero kilkanaście lat temu. Naiwnością byłoby twierdzić, że teraz znamy już wszystko, co warto znać w Układzie Słonecznym.

Spójrzmy na to z innej strony. Neptun, czyli najdalsza planeta Układu Słonecznego znajduje się średnio 4,5 miliarda kilometrów od Słońca. Za jego orbitą rozciąga się jeszcze Pas Kuipera, który stanowi wewnętrzny element dysku rozproszonego składającego się z małych ciał i rozciągającego się na odległość nawet 15 miliardów kilometrów od Słońca. Na takie odległości jednak dociera już stosunkowo niewiele promieniowania słonecznego. Nic zatem dziwnego, że obiekty znajdujące się tam odbijają niewiele światła, przez co z Ziemi jest niezwykle trudno je dostrzec w czerni przestrzeni kosmicznej.

Ale zaraz, zaraz. Układ Słoneczny nie kończy się nawet na zewnętrznej granicy dysku rozproszonego. Wszystko bowiem wskazuje, że zewnętrzną granicę naszego układu planetarnego stanowi Obłok Oorta, skąd pochodzą wszystkie komety długookresowe. Problem w tym, że on rozciąga się od 45 do 15 000 miliardów kilometrów od Słońca. W tak dużej odległości bowiem dopiero kończy się wpływ grawitacyjny Słońca. Powstaje zatem pytanie czy pomiędzy orbitą Neptuna, a granicą Obłoku Oorta nie ma jeszcze innych planet, których dotąd nie udało nam się bezpośrednio zaobserwować właśnie dlatego, że znajdują się one za daleko i przez to nie odbijają wystarczającej ilości promieniowania słonecznego.

Planeta 9

Poszukiwania nieodkrytych jeszcze planet wciąż trwają. Co więcej, przyspieszyły niemal dekadę temu, kiedy astronomowie przeanalizowali orbity grupy niewielkich obiektów krążących wokół Słońca za orbitą Plutona. Okazało się bowiem, że wszystkie poruszają się po orbitach eliptycznych nachylonych mniej więcej w tym samym stopniu do płaszczyzny ekliptyki. Analizowane jako grupa, orbity te wyglądają tak, jakby ich eliptyczność i nachylenie były skutkiem przyciągania grawitacyjnego ze strony masywnego obiektu znajdującego się jeszcze dalej w Układzie Słonecznym. Można zatem powiedzieć, że gdyby gdzieś daleko za orbitami Neptuna i Plutona znajdowała się masywna planeta krążąca wokół Słońca, jej przyciąganie byłoby w stanie wytłumaczyć te nietypowe orbity niektórych obiektów transneptunowych.

Jak na razie astronomowie mają po swojej stronie jedynie obliczenia numeryczne, które wskazują, że teoretyczna planeta kilkukrotnie masywniejsza od Ziemi mogłaby się znajdować ok. 100 miliardów kilometrów od Słońca, czyli 20 razy dalej niż Neptun. Problem w tym, że jak na razie nikomu nie udało się jej zidentyfikować.

Trzeba jednak przyznać, że odkrycie dziewiątej planety Układu Słonecznego doskonale pokazałoby nam nasze ograniczenia w poszukiwaniu ciał niebieskich znajdujących się — w skali kosmicznej — tuż pod naszym nosem. Z drugiej strony mielibyśmy w końcu idealny cel podróży dla sond kosmicznych, które z jednej strony z łatwością już dosięgają Neptuna czy Plutona, a z drugiej są zdecydowanie za mało zaawansowane, aby dotrzeć do najbliższego układu planetarnego. Planeta 9 mogłaby stać się takim punktem pośrednim dla naukowców zajmujących się automatyczną eksploracją przestrzeni kosmicznej.

Pozostaje zatem czekać na nowe teleskopy, takie jak Teleskop Trzydziestometrowy, Gigantyczny Teleskop Magellana, czy Ekstremalnie Wielki Teleskop, które być może będą w stanie odkryć w końcu ten fascynujący obiekt.