Jabłko w baku

Benzyna czy ropa? To źle postawione pytanie, bo w świecie czterech kółek stosuje się wiele napędów alternatywnych. Można jeździć na wodór, prąd z gniazdka lub zwykłe… powietrze

Złoża surowców kopalnych – węgla i ropy naftowej – kurczą się nieuchronnie. Trudno dokładnie ustalić termin zbliżającego się krachu energetycznego. Nie zmienia to faktu, że prace nad paliwami (bądź źródłami energii) alternatywnymi są prowadzone od kilkunastu lat.

Co chwila słychać, że przyszłość należy do biopaliw. Duże koncerny motoryzacyjne prowadzą wiele projektów powiązanych z przetwarzaniem rzepaku, a nawet… jabłek. Tak, tak – smakowite antonówki świetnie nadają się do zasilania nawet wysokoobrotowych motocykli. Udowodnili to studenci z Wielkiej Brytanii, którzy na doskonałej jakości paliwo przetworzyli 6 tysięcy jabłek strąconych przez wiatr i deszcz. Przyszli inżynierowie użyli następnie jabłkowego paliwa do bicia ekologicznego rekordu – na torze Bruntingthorpe Proving Ground zasilany bioetanolem motocykl Triumph Daytona 675 rozpędził się do 254 km/godz. Najbardziej zabawne jest to, że silnik motocykla użytego w teście nie musiał być specjalnie tuningowany, jedynie przestrojono w nim zapłon.

Z faktami się nie dyskutuje, choć nie wydają się może poważne. Nikt przy zdrowych zmysłach jeszcze kilka lat temu nie dałby złamanego szeląga za to, że bogate kraje będą używały śmieciarek z napędem hybrydowym. A jednak! To, co wydawało się futurystyczne i ekstrawaganckie, jest właśnie wdrażane – po ulicach Sztokholmu jeździ hybrydowa śmieciarka Volvo. Ciężarówka ma 320-konny silnik dieslowski o pojemności 7 litrów i motor elektryczny wytwarzający 120 kW. Umiejętne połączenie dwóch silników dało 20-procentową oszczędność paliwa. Hybryda jeździ ze śmieciami ciszej i mniej truje atmosferę. Koncern Volvo wydał 11 miliardów dolarów na badania, bo wierzy, że przyszłość należy do pojazdów z napędem hybrydowym, z bateriami ładowanymi z gniazda we własnym garażu. Takie właśnie jest prototypowe Volvo C30 ReCharge – samochód elektryczny z pomocniczym silnikiem spalinowym. Koncepcyjny model wygląda prawie tak samo jak zwykłe C30. Z małym zastrzeżeniem – z przodu, spod firmowego znaczka, można wyciągnąć długi przedłużacz. Auto ma wielkie szanse na produkcję masową, bo emituje do atmosfery 65 proc. mniej dwutlenku węgla niż porównywalnej wielkości i pojemności samochody benzynowe.

ZRÓB TO SAM

Jak na razie samochody hybrydowe są – przynajmniej w Polsce – droższe od modeli napędzanych klasycznymi dieslami czy silnikami benzynowymi. Winą za to można obarczyć polityków i parlamentarzystów, którzy wyraźnie nie dojrzeli do ekologii. Wysoka cena jest także efektem bardziej skomplikowanej konstrukcji. Czy można zmniejszyć koszty wynikające z technologii? Zdaniem projektantów z brytyjskiego instytutu badawczego MIRA (Motor Industry Research Association) – tak, i to w ciągu najbliższych dwóch lat. Naukowcy zbudowali prototypową hybrydę „plug in”, w której zespół sterujący, dwa silniki elektryczne napędzające tylne koła i współpracujący z nimi „e-dyferencjał” montuje się do każdego auta i bez specjalnej ingerencji w jego podzespoły. Co więcej, baterie auta można wyjmować i używać ich także w innych pojazdach – elektrycznych quadach czy skuterach śnieżnych!

Ale są już samochody, które w ogóle nie trują. Na dowód norweski Think – pierwszy wytwarzany masowo samochód elektryczny. Wdrożenie projektu tego miejskiego miniautka nie było łatwe i trwało aż 17 lat. Tym ciekawszy wydaje się efekt końcowy. Think przypomina nieco Smarta, ale jest większy i przewozi 4 osoby. Elektryczny silnik i baterie wystarczają, żeby samochód jeździł 110 km/godz. i do setki przyspieszał w 16 s. Nie są to może imponujące osiągi, ale Think to głównie samochód oszczędny i tani w utrzymaniu. W pełni naładowany akumulator wystarcza na 200 kilometrów, a przejechanie dystansu 16 tysięcy kilometrów kosztuje – według stawek cen energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii – zaledwie 500 złotych.Dodamy jeszcze, że Think ma nadwozie z tworzywa wstępnie barwionego, a więc w razie zadrapania nie wydaje się fortuny na lakiernika, i jest sprzedawany z wyposażeniem porównywalnym z dużymi samochodami z klasycznymi silnikami (system ABS, poduszki powietrzne, klimatyzacja, Mind Box – komputer pokładowy z GPS, który komunikuje się z właścicielem autka i umożliwia wprowadzanie danych serwisowych przez telefon komórkowy). Ile to kosztuje? Na Wyspach – 60 tysięcy złotych. Suma wydaje się duża, ale dostajemy za nią auto, którego eksploatacja jest niemal darmowa. Prócz tego Think niemal w całości podlega biodegradacji.

WCALE NIE EFEMERYDA

Samochód na powietrze? Jak najbardziej i na poważnie! Francuski wynalazca Guy Negre poświęcił wiele lat na stworzenie auta zasilanego sprężonym powietrzem. W jego firmie MDI International opracowano wydajny silnik, którego ładowanie ze specjalnego kompresora trwa zaledwie trzy minuty. Auto Mini- CAT ma również własną sprężarkę i może uzupełniać „paliwo” dzięki akumulatorom.