Jak Polacy budowali pierwszy telewizor

Niewiele brakowało, aby Julian Ochorowicz i Jan Szczepanik przeszli do historii techniki. Budowane przez nich urządzenie przekazujące obraz i dźwięk na odległość mogło być przełomem na skalę światową

Genialny nasz polski Edison Jan Szczepanik przybył dziś do Lwowa o godz. 8 rano z Krosna – donosiło czytelnikom rankiem 14 kwietnia 1898 r. „Słowo Polskie”, dodając, że jednocześnie: „celem bliższego porozumienia się ze znakomitym wynalazcą co do badań naukowych z zakresu magnetyzmu i elektryczności przybył z Warszawy prof. Ochorowicz”. Obaj sławni wynalazcy po wymianie korespondencji umówili się na spotkanie we Lwowie, by rozpocząć prace nad urządzeniem potrafiącym przenosić na odległość obraz i dźwięk, a jednocześnie na tyle prostym, by mogło wejść do powszechnego użycia. Aby zrozumieć, czemu obaj genialni konstruktorzy postanowili zawrzeć bliższą znajomość, należy cofnąć się o dwadzieścia lat, kiedy młody Julian Ochorowicz, po obronie habilitacji na Uniwersytecie Lwowskim, wyjechał do Francji. Tam zaś przeczytał o niezwykłej obserwacji angielskiego inżyniera Willoughby Smitha.

„Niedawno odkryto, że pierwiastek selen przepuszcza prąd elektryczny w bardzo rozmaitym stopniu, a to stosownie do oświetlenia; przy braku światła wcale nie przepuszcza” – zanotował Julian Ochorowicz. Ta właściwość selenu przywiodła mu na myśl rewolucyjny pomysł. „Jeśli elektryczność może wywoływać ciepło i światło – to i odwrotnie, światło i ciepło mogą wytworzyć elektryczność. Co do ciepła, mamy potwierdzenie w machinach termoelektrycznych, ale co do samego światła, trzeba taki przyrząd wynaleźć” – odnotował. Rozważania nad możliwością kodowania obrazu za pomocą ładunków elektrycznych, a potem przesyłania go w tej formie na odległość zaowocowały w 1878 r. artykułem opublikowanym przez Ochorowicza w czasopiśmie „Kosmos”. Opisywał w nim wyniki swych badań, prowadzonych wspólnie z docentem Politechniki Lwowskiej Brunonem Abakanowiczem.

„Po telefonie i telegrafie musimy wynaleźć telefoton albo telefotoskop, to jest przyrząd telegraficzny do widzenia z odległości” – postulował. Wedle uczonego kluczowym materiałem mógł okazać się selen. Zaprojektował więc płytkę selenową podłączoną do prądu, na którą obraz rzucałaby specjalna soczewka, wówczas: „prąd przechodząc przez blaszkę miałby różną siłę, stosowną do punktu przejścia, tj. stosowną do oświetlenia” – zapisał Ochorowicz. Na podobny pomysł, jak przesyłać obraz w tym samym czasie wpadli na Zachodzie dwaj inni wynalazcy Francuz Constantin-Louis Senlecq oraz pracujący w Paryżu portugalski fizyk Adriano de Paiva. Acz artykuły na ten temat opublikowali dwa lata później, bo w 1880 i 1881 r., jednak dziś to oni są uznawani za prekursorów telewizji, bo swe odkrycia opatentowali.

Ochorowicz projekt przyrządu do „widzenia na odległość” opisał w artykułach dla londyńskiego pisma „Nature” oraz paryskiego „Lumiere Electrique”, ale nie potrafiąc poradzić sobie ze zbudowaniem odbiornika zamieniającego impulsy elektryczne w obraz zarzucił prace i zajął się ulepszaniem telefonu Grahama Bella. Ale dawne pomysły wróciły z nową siłą w 1897 r., gdy dowiedział się, że zdobywający międzynarodową sławę wynalazca Jan Szczepanik skonstruował urządzenie potrafiące przenosić obrazy. A co więcej, nadajnik w owym „telektroskopie” oparty był na fotokomórce selenowej działającej tak, jak przewidywał Ochorowicz. Natomiast odbiornik przetwarzający impulsy elektryczne na obraz stanowił zespół wirujących zwierciadeł. Opatentowany pod koniec 1897 r. w Londynie „telektroskop” funkcjonował bez zarzutu. Ochorowicz nie był zazdrosny o sukces młodszego kolegi (Szczepanik miał wówczas zaledwie 25 lat) i zaproponował, żeby przyrząd do przesyłania obrazu połączyć z zaprojektowanym przez siebie aparatem, zdolnym przekazywać wysokiej jakości dźwięk. Dwanaście lat wcześniej za pomocą telefonu Ochorowicza na zorganizowanej w stolicy Francji Międzynarodowej Wystawie Elektryczności transmitowano odegraną w paryskiej filharmonii „Marsyliankę”, której wysłuchał tłum gości na czele z prezydentem kraju Jules’em Grevy. Potem nowatorskie urządzenie zaskoczyło wszystkich podczas Wystawy Powszechnej w Antwerpii, gdzie przeprowadzono transmisję telefoniczną z odległej o 45 km Brukseli. Na takie dystanse telefon Grahama Bella wówczas nie potrafił przekazywać czytelnego dźwięku. Tymczasem nadal ulepszany przez Ochorowicza wynalazek wkrótce był zdolny przesyłać kablem telegraficznym dźwięk do odbiorcy znajdującego się nawet ok. 400 km dalej.

Po spotkaniu w kwietniu 1898 r. we Lwowie, które tak rozreklamowało „Słowo Polskie”, uczeni doszli do wstępnego porozumienia. „Projekt połączenia aparatu Pana Profesora z telektroskopem bardzo mi się podoba i przyjmuję go z przyjemnością” – napisał w liście wysłanym 4 maja 1898 r. z Wiednia Szczepanik. I nic w tym dziwnego, stworzenie maszyny zdolnej przesyłać na odległość setek kilometrów obraz i dźwięk zwiastowało cywilizacyjną rewolucję. Obaj naukowcy postanowili połączyć siły, acz chyba nie do końca sobie ufali. W liście z 4 czerwca 1898 r. Szczepanik pisał: „Że nie chcę wad telektroskopu Profesorowi podać, nie pochodzi to wcale z braku ufności jak tylko z chęci doprowadzenia rzeczy samej do zupełnej doskonałości”. Jednak do końca wakacji potrafili zgodnie współdziałać. Pod datą 27 lipca 1898 r. Julian Ochorowicz zapisał w dzienniku: „Wprowadziłem ulepszenia w zwierciadełkach Szczepanika. Znacznie większą szybkość uzyskać można w ten sposób, że na kręgu jedzie wiele razem”. A miesiąc później dodawał z triumfem: „Obmyśliłem tanie telektroskopy do projekcji. Oddałem rysunki Szczepanikowi”.

 

I tu współpraca dwóch geniuszy się urywa. Dlaczego obaj równocześnie porzucili swoje – być może największe – dzieło, skoro ich „telektroskop” działał? „Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć – mówi Igor Strojecki, cioteczny prawnuk Juliana Ochorowicza. – Być może zadecydowało to, że obaj mieli bardzo trudne charaktery i ciężko przychodziła im współpraca z innymi ludźmi” – zastanawia się. Być może dalsze badania nad spuścizną pozostawioną przez Juliana Ochorowicza pozwolą odpowiedzieć m.in. na frapujące pytanie, czemu to nie dwaj Polacy zostali konstruktorami pierwszego na świecie telewizora, choć dzielił ich od tego ledwie mały krok.

Więcej:patenty