
Scynki z rodzaju Prasinohaema posiadają krew o tak intensywnie zielonym zabarwieniu, że przy nich nawet najsłynniejsze komiksowe postacie bledną. Co ciekawe, ta niezwykła cecha powinna je zabijać, a jednak doskonale radzą sobie z toksycznym pigmentem, który u ludzi prowadzi do śmiertelnej żółtaczki.
Dlaczego jaszczurki z Nowej Gwinei mają zieloną krew?
Biliwerdyna to zielony barwnik powstający podczas naturalnego rozpadu hemoglobiny, czyli białka transportującego tlen w krwinkach czerwonych. Kiedy erytrocyty się starzeją i ulegają degradacji, ich hem w wątrobie, śledzionie i szpiku kostnym rozkładany jest przez enzym oksygenazę hemową. Produktem pierwszego etapu tego procesu jest właśnie biliwerdyna.
Czytaj też: To dlatego węże potrafią trawić kości. Przez dekady żyliśmy w niewiedzy
W normalnych warunkach u ludzi i innych ssaków biliwerdyna szybko przekształca się w bilirubinę – żółtopomarańczowy barwnik, który następnie jest wydalany z żółcią. To dlatego siniaki początkowo przybierają zielonkawy odcień (działanie biliwerdyny), a potem żółkną (działanie bilirubiny).
Co istotne, biliwerdyna w wysokim stężeniu może być toksyczna, ponieważ w nadmiarze uszkadza komórki i wywołuje stres oksydacyjny. U wspomnianych zielonokrwistych jaszczurek z Nowej Gwinei stężenie biliwerdyny jest jednak kilkadziesiąt razy wyższe niż u człowieka, a mimo to zwierzęta nie odczuwają negatywnych skutków – co stanowi jedną z największych zagadek ich biologii i potencjalnie może dostarczyć wskazówek dla medycyny.
Biliwerdyna nie ogranicza się tylko do krwiobiegu. Christopher Austin z Louisiana State University opisuje jaszczurki z rodzaju Prasinohaema w taki sposób:
Kości są zielone, mięśnie są zielone, tkanki są zielone, język i błona śluzowa są zielone.
Te drzewne scynki żywiące się owadami wyglądają jak żywe szmaragdy. Ich zielona barwa przenika dosłownie każdą komórkę ciała, tworząc spektakularny widok, który fascynuje biologów od dekad.
Przełom w zrozumieniu tego fenomenu nastąpił dzięki badaniom naukowców z Brigham Young University. Zespół zsekwencjonował pierwszy kompletny genom scynka Prasinohaema, wykorzystując do tego celu 20-letnią próbkę muzealną. Badania ujawniły kluczowy mechanizm obrony przed toksycznym działaniem biliwerdyny. Scynki posiadają zmutowaną wersję białka alfa-fetoproteiny (AFP), które prawdopodobnie wiąże niebezpieczny pigment i neutralizuje jego szkodliwe działanie.

Christopher Austin dodaje:
Prawdopodobne jest, że AFP jest zdolne do wiązania biliwerdyny, pozwalając toksycznemu pigmentowi żółciowemu pozostać w krwiobiegu bez uszkodzeń komórkowych.
To odkrycie może mieć znaczenie dla medycyny, choć należy podchodzić do tego z umiarkowanym optymizmem. Zrozumienie mechanizmów ochronnych scynków może potencjalnie pomóc w opracowaniu nowych terapii dla pacjentów z żółtaczką, ale droga od obserwacji przyrodniczych do praktycznych zastosowań medycznych jest zwykle długa i skomplikowana.
Najbardziej intrygującym aspektem zielonej krwi jest jej ewolucyjna historia. Cecha ta rozwinęła się niezależnie co najmniej cztery razy u różnych gatunków z rodzaju Prasinohaema i utrzymała się w populacjach przez miliony lat. Taka konwergencja ewolucyjna sugeruje, że zielona krew musi dawać jakąś przewagę adaptacyjną. Możliwe, że biliwerdyna działa jako naturalny pestycyd, chroniąc scynki przed pasożytami lub drapieżnikami. Naukowcy podkreślają, że ewolucja nie zachowuje cech, które są wyłącznie szkodliwe – fakt, że zielona krew pojawiła się wielokrotnie i przetrwała, dowodzi jej użyteczności.