Kalendarz Majów był tak dobrze zaplanowany, że aż trudno w to uwierzyć. Potwierdziły się przypuszczenia na jego temat

Z jednej strony możemy wspominać historie związane z kalendarzem Majów, który miał wyznaczać koniec świata na 2012 rok. Z drugiej jednak, jeśli skupimy się na faktach, to ich rachuba czasu była naprawdę imponująca.
Kalendarz Majów był tak dobrze zaplanowany, że aż trudno w to uwierzyć. Potwierdziły się przypuszczenia na jego temat

Najnowsze badania w tej sprawie sugerują, że majański kalendarz może być dopasowany do ruchu planet na przestrzeni 45 lat. To z kolei może doprowadzić do rozwiązania zagadki dotyczącej funkcjonowania almanachu z czasów prehiszpańskich. Zacznijmy jednak od różnic między “zwykłym” kalendarzem, a tymi, które funkcjonowały w czasach Majów.

Czytaj też: Jeżeli coś wygląda jak czarna dziura i zachowuje się jak czarna dziura, to może to być… gwiazda

Pierwszy wariant, znany jako Tzolk’in, składał się z 260 dni, podczas gdy drugi – Haab’ – obejmował 365 dni. Oba synchronizowały się ze sobą raz na 52 lata. Problem polega na tym, że zebrane do tej pory dowody wskazują na występowanie cykli składających się z 819 dni. Co więcej, do zakończenia całej serii potrzeba było mniej więcej dziewięciu lat.

Naukowcy wyszli z założenia, że być może tego typu wartości były powiązane z tzw. synodycznym okresem obiegu, czyli średnim czasem, po którym dany obiekt pojawi się w tym samym miejscu względem dwóch innych ciał. W przypadku Merkurego wynosi on 117 dni. Jeśli pomnożymy tę wartość przez 7, to otrzymamy 819 dni. Coś wam to mówi?

Kalendarz Majów dzielił się na co najmniej dwie wersje: Tzolk’in składał się z 260 dni, a Haab’ obejmował 365 dni

O tym i innych wnioskach członkowie zespołu badawczego piszą na łamach Ancient Mesoamerica. Jednym z problemów, na jakie natrafili autorzy publikacji, było to, że innych planet nie dało się dopasować do tych kalkulacji. W toku poszukiwań odpowiedzi na postawione pytania naukowcy doszli do wniosku, że pomnożenie 20 przez 819 dni daje wynik rzędu 45 lat. Te można z kolei podzielić tak, by pasowały do synodycznego okresu obiegu każdej planety Układu Słonecznego.

W przypadku Saturna oznacza to 378 dni, by powrócić w to samo miejsce na niebie. Jeśli taki cykl powtórzy się trzynastokrotnie, to otrzymamy wynik 4914 dni, co jest równe sześciu cyklom po 819 dni. Z kolei Wenus można dopasować do pięciu cykli po 819 dni, a Jowisza – do dziewiętnastu takowych. 

Czytaj też: Wikingowie uciekli z Grenlandii nie bez powodu. Poznaliśmy przyczyny ich migracji

Istotną rolę w prowadzonych obliczeniach może odgrywać Mars. Jego synodyczny okres obiegu wynosi 780 dni, a jeśli pomnoży się to przez 21, to otrzymamy 20 cykli liczących 819 dni każdy. Zdaniem autorów badania rozszerzenie standardowego cyklu w postaci mnożenia 4 przez 819 dni do 20 cykli po 819 dni może być kluczem do zrozumienia, jak funkcjonował kalendarz Majów. Poza tym warto mieć na uwadze, iż 16 380 jest wielokrotnością 260, dlatego 20 cykli po 819 dni idealnie wpasowuje się do kalendarza Tzolk’in. Jakie jeszcze zagadki z pogranicza matematyki i astronomii mają dla nas Majowie? Ta obecna wydaje się bardzo skomplikowana, ale czy właśnie taką nie jest astronomia oraz związane z nią kalkulacje?