Perspektywa wzrostu cen tych usług pojawiła się w październiku 2024 roku. Wtedy to została przyjęta unijna dyrektywa o pracy platformowej. W założeniach ma zapewnić lepsze warunki pracy dla osób korzystających z platform cyfrowych, by znaleźć pracę zarobkową. Chodzi więc między innymi o osoby dowożące dania i zakupy przez platformy Pyszne.pl, Glovo, Uber Eats i podobne.
Dostawa droższa o minimum 12 złotych
Państwa członkowskie Unii Europejskiej mają czas do 2 grudnia 2026 roku, by wdrożyć dyrektywę. Regulatorzy na szczeblu europejskim nie narzucają szczegółów. Wymagają jedynie odpowiedniej ochrony praw pracowników „platformowych”. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapewnia, że polskie rozwiązanie uwzględni między innymi konsultacje publiczne, głos społeczeństwa i przedsiębiorców.
Czytaj też: Potrzebujemy paczkomatów na kółkach. Liczby UKE nie kłamią
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła niemal rok temu, że praca platformowa może być zjawiskiem pozytywnym, a na pewno będzie coraz powszechniejsza. Trzeba jednak ucywilizować ten „dziki zachód”. Pani minister powiedziała podczas obrad w Brukseli:
To, co powinno pozostawać niezmienne to bezpieczeństwo na rynku pracy, niezależnie od tego, czy pracujemy, przychodząc codziennie do biura od 9 do 17, czy też świadczymy pracę organizowaną poprzez aplikacje przez platformy cyfrowe.
Jeszcze nie padły żadne deklaracje w sprawie potencjalnych etatów dla dostawców, ale branża już liczy koszty obowiązkowej umowy o pracę. Co więcej, w Polsce istnieje ryzyko, że tą samą ochroną zostaną objęci nie tylko pracownicy dowożący jedzenie czy przewożący osoby, ale też branża KEP – kurierzy dostarczający paczki.
Pyszne.pl, obecnie największa usługa ułatwiająca zamawianie jedzenia przez internet, podała szacowaną cenę dostawy po wprowadzeniu nowych regulacji. Jeśli umowa o pracę będzie jedyną formą zatrudnienia dostawców jedzenia, za dowóz zapłacimy przynajmniej o 12 złotych więcej. Przy takim skoku biznes zwyczajnie przestanie się opłacać. Ucierpią konsumenci, dostawcy oraz gastronomia, którą przecież dowozy podtrzymywały w czasie pandemii COVID-19.
Kurierzy zaś mają kolosalny wpływ na rynek handlu internetowego. Obowiązek zatrudniania kurierów na umowę o pracę z pewnością spowodowałby wzrost cen usług, przez co nie tylko zamawianie jedzenia, ale też zakupy internetowe będą w Polsce mniej opłacalne. Polska jest obecnie atrakcyjnym terenem dla międzynarodowych centrów logistycznych (m.in. Amazon pod Wrocławiem), a ich działalność również zależy w dużej mierze od transportu kurierskiego.
Czytaj też: Poczta Polska będzie tupać ze złości. Pisma urzędowe można nadać kurierem
Kurierzy też nie są szczęśliwi
Konieczne jest ukrócenie patologii, jaka ma miejsce w szeroko pojętej branży dowozowej. Umowa o pracę jest jednak mało elastyczna, więc część obecnych kurierów przestałoby móc pracować w pasującym im wymiarze godzin. Warto pamiętać, że dla wielu osób dowożenie jedzenia lub ekspresowy transport paczek to sposób na dorobienie sobie na studiach, lub po pracy w tradycyjnych godzinach.
Na zlecenie firmy Wolt przeprowadzone zostało badanie opinii wśród polskich pracowników platformowych. Według niego 83 proc. partnerów kurierskich w Polsce woli pracować jako niezależni podwykonawcy. Aż 76 proc. zadeklarowało, że zrezygnuje z dostarczania posiłków i zakupów, jeśli utraci elastyczność pracy. Tym samym utraci dostęp do tego źródła dochodów.
Woltowi wtóruje Glovo Polska. Dla pracowników tej platformy również ważne jest dopasowanie pracy do indywidualnych potrzeb i sytuacji. Wyniki z innych krajów europejskich są podobne. Większość samych zainteresowanych nie chce, by przepisy wymusiły zmianę formy zatrudnienia.
Gdyby rzeczywiście liczba dostawców zmniejszyła się do ćwierci obecnej, czas oczekiwania na dostawę odpowiednio się wydłuży. Gdyby do tego ceny dostawy wzrosły… Polacy prędzej sami ruszą do garnków niż dalej będą zamawiać jedzenie.