Na pustyni znaleźli planetę. Teraz już wiemy, czemu takich planet nie ma gdzie indziej

Odkąd naukowcy zaczęli odkrywać planety krążące wokół innych gwiazd niż Słońce, musieliśmy przemodelować nasze pojęcie planety. Okazało się bowiem, że Układ Słoneczny zawiera tylko kilka typów planet spośród znacznie większej palety występującej we wszechświecie. Oprócz planet typu ziemskiego i gazowych olbrzymów, na przestrzeni lat naukowcy odkryli także superziemie, planety skaliste znacznie masywniejsze od Ziemi, jak i gorące jowisze, minineptuny i wiele innych. Wypełniając jednak krajobraz rozmiarów i odległości od gwiazd macierzystych astronomowie stosunkowo szybko dostrzegli także kilka istotnych luk, w których nie udało się znaleźć żadnej planety. Jedną z takich jest przestrzeń znajdująca się stosunkowo blisko gwiazd, gdzie znajdziemy co prawda planety skaliste i gazowe olbrzymy (gorące jowisze), ale nie znajdziemy gorących neptunów.
Gorący neptun

Gorący neptun

Im więcej planet odkrywano, tym luka ta stawała się coraz wyraźniejsza. Astronomowie doszli z czasem do wniosku, że wyjaśnieniem tej zagadki może być fakt, iż planety te nie są wystarczająco masywne, aby w środowisku, w którym oddziałuje na nie intensywne promieniowanie gwiazdy, nie są one w stanie utrzymać swoich grubych atmosfer. W efekcie każda planeta typu neptunowego szybko zostaje odarta z gazowej otoczki i pozostaje jedynie skalistym globem.

Co do zasady przyjmuje się, że owa “pustynia neptunowa” jak nazwano ten obszar, znajduje się w takiej odległości od gwiazdy, w jakiej planeta potrzebuje między dwoma a czterema dniami na pełne okrążenie gwiazdy. Za Neptuna przyjmuje się natomiast planety gazowe o masie ok. 10 proc. masy Jowisza.

Czytaj także: Oto zdjęcie nowej egzoplanety. Odkryto ją zupełnie nową metodą

Tak się jednak składa, że na każdej pustyni można znaleźć przynajmniej jedną oazę. Taką oazą na Pustyni Neptunowej jest planeta LTT 9779 b krążąca wokół gwiazdy podobnej do Słońca oddalonej od nas o 260 lat świetlnych. Sama planeta mam masę 29 razy większą od masy Ziemi i krąży wokół gwiazdy w odległości około 25 milionów kilometrów (dla porównania Ziemia oddalona jest od Słońca o 150 mln km). Mamy tutaj do czynienia z planetą, która na pełne okrążenie swojej gwiazdy potrzebuje zaledwie 19 godzin. Wszystkie powyższe dane wskazują zatem na to, że ciśnienie promieniowania emitowanego przez gwiazdę powinno skutecznie wywiać atmosferę tej planety, pozostawiając jedynie skaliste jądro.

W najnowszym artykule naukowym, który opublikowano w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society zespół naukowców z Uniwersytetu w Warwick wskazuje, że planeta była w stanie utrzymać swoją atmosferę w tak bliskiej odległości od gwiazdy głównie dlatego, że ta emituje zaskakująco mało promieniowania rentgenowskiego.

Powstaje zatem pytanie o to, dlaczego gwiazda zachowuję się tak nietypowo. Co do zasady przyjmuje się, że ilość emitowanego promieniowania rentgenowskiego i ultrafioletowego jest bezpośrednio zależna od tempa rotacji gwiazdy. Im gwiazda szybciej rotuje, tym silniejsze pola magnetyczne generuje, co z kolei przekłada się na emisję większej ilości promieniowania UV oraz X. To właśnie to promieniowanie jest na tyle energetyczne, że uderzając w cząsteczki atmosfery planety, jest w stanie wybijać je w przestrzeń międzyplanetarną, stopniowo rozwiewając atmosferę każdego neptuna, który może się przed tym procesem bronić jedynie przyciąganiem grawitacyjnym.

Naukowcy postanowili zatem sprawdzić, w jakim tempie rotuje gwiazda LT 9779. Dane z europejskiego teleskopu kosmicznego XMM-Newton, który od dwudziestu czterech lat bezustannie obserwuje wszechświat w zakresie rentgenowskim, wykazały, że gwiazda ta wykonuje jeden obrót wokół własnej osi w ciągu 45 dni. Dla porównania Słońce wykonuje taki sam obrót w ciągu trzydziestu dni. Co więcej, różnica jest bardziej uderzająca gdy się uwzględni różnice w rozmiarach obu gwiazd. Prędkość rotacji LT 9779 wynosi 1,06 km/s, Słońca 1,99 km/s. Tutaj trzeba także dodać, że tak naprawdę obie wartości są stosunkowo niskie. Na przestrzeni lat badacze odkrywali gwiazdy wirujące z prędkością przekraczającą nawet 100 km/s.

Czytaj także: Oceaniczne egzoplanety miały być idealne dla życia. Efekt cieplarniany na nich zabija

Mamy tutaj zatem do czynienia z planetą podobną do Neptuna, która jest w stanie przetrwać bardzo blisko swojej gwiazdy macierzystej dzięki temu, że gwiazda jest wyjątkowo ciemna w zakresie rentgenowskim i ultrafioletowym, co potwierdzono nie tylko bezpośrednimi obserwacjami, ale także obserwacjami tempa rotacji samej gwiazdy. Wcześniej podejrzewano, że być może migracja planety w pobliże gwiazdy nastąpiło stosunkowo późno lub była to planeta typu gorącego jowisza, która na przestrzeni eonów utraciła część swojej atmosfery, przez co obecnie wygląda jak znacznie mniejszy neptun. Teraz jednak już wiadomo, że to nietypowo wolna rotacja gwiazdy pozwoliła przetrwać prawdziwemu neptunowi w swoim bezpośrednim otoczeniu.

Paradoksalnie, odkrycie tej nietypowej planety potwierdza wcześniejszą teorię, to właśnie odparowywanie atmosfer przez promieniowanie ultrafioletowe i rentgenowskie odpowiada za powstanie pustyni neptunowej. Jak bowiem inaczej można wytłumaczyć to, że jedyny neptun odkryty na pustyni neptunowej został odkryty właśnie w otoczeniu zaskakująco wolno rotującej gwiazdy? Trudno uwierzyć, aby miał być to tylko przypadek.