Choć Edyta Górniak ostatnio stwierdziła, że kontaktowała się z obcymi, którzy „bardzo kochają ludzi”, a nawet wyrazili chęć pomocy ziemianom, to niestety wszystko wskazuje na to, że taka rozmowa pozostaje wytworem wyobraźni celebrytki. Jak dotąd świat nauki nie odnotował żadnego przypadku potwierdzonego kontaktu z jakąkolwiek https://www.focus.pl/artykul/wkrotce-odkryjemy-zycie-pozaziemskie, co nie znaczy, że nie próbowano go nawiązać.
W obliczu problemów z namierzeniem obcych we wszechświecie, ludzie sami postanowili wystosować kilka wiadomości. Z nadzieją, że kosmici je odbiorą i odczytają. Zestawienie najbardziej fascynujących i zaskakujących wiadomości do obcych przygotował serwis Live Science.
Jednym z ciekawszych przykładów bez wątpienia jest pomysł Josepha Johanna Von Littrowa. Na początku XIX wieku ten austriacki astronom zaproponował, aby wiadomość dla mieszkańców innych światów umieścić na https://www.focus.pl/artykul/na-saharze-rosly-drzewa. W tym celu Littrow chciał nakazać wykopanie na pustyni rozległych rowów, które układałyby się we wzory geometryczne. Następnie rowy miano wypełnić naftą, a tę podpalić, aby obcy mogli dostrzec ogień z kosmosu.
Co oczywiste Von Littrow nie doczekał się realizacji tego karkołomnego planu. Jednak ludzkość nie zrezygnowała z kolejnych prób nawiązania kontaktu z innymi światami, a jedynie postawiła na nieco mniej szalone rozwiązania.
“Mir, Lenin, ZSRR”
W 1962 roku radzieccy naukowcy postanowili wysłać w przestrzeń pokojową wiadomość, używając do tego celu potężnego nadajnika radiowego. Nadajnik wycelowano w Wenus, a wiadomość nadano alfabetem Morse’a. Składały się na nią zaledwie trzy wyrazy: mir (z rosyjskiego pokój lub świat), Lenin (od https://www.focus.pl/artykul/kto-stworzyl-lenina, którego chyba nie trzeba przedstawiać) oraz SSSR (co jest rosyjskim odpowiednikiem skrótu ZSRR, czyli Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich).
Dziś już wiemy, że próżno było czekać na odpowiedź z Wenus. Mimo to, wiadomość z ‘62 została uznana za przełom w badaniach astronomicznych. Przede wszystkim dlatego, że był to test zupełnie nowego radaru planetarnego – technologii wysyłającej fale radiowe w kosmos, służącej do obserwacji i mapowanie obiektów Układu Słonecznego.
O wiele dalej próbowali dotrzeć astronomowie Frank Drake i Carl Sagan. W 1974 roku przesłali wiadomość radiową z Obserwatorium Arecibo w Puerto Rico w kierunku Gromady Herkulesa (zwanej też Messier 13) oddalonej o 25 000 lat świetlnych od Ziemi. Naukowcy wysłali w przestrzeń zapisany kodem binarnym obraz. Przedstawiał on ludzką postać, strukturę ludzkiego DNA, model atomu węgla i schemat teleskopu. Wiadomość z Arecibo była strzałem w ciemno – przyznają sami astronomowie. Głównie ze względu na ogromną odległość dzielącą tę gromadę od Ziemi.
Co ciekawe, to nie jedyna wiadomość wysłana z Arecibo. W 2008 roku do gwiazdozbioru Ursa Majoris, znajdującego się około 42 lat świetlnych od nas, wiadomość wysłał producent chipsów firma Doritos. A w 2010 roku z pomocą nadajnika zaproszono kosmitów na „klingońską operę” w Holandii. Wiadomość także była w języku klingońskim – sztucznej mowie używanej przez bohaterów „Star Treka”.
Przyciągnąć uwagę obcych do Ziemi miały nie tylko tajemnicze wiadomości (i reklamy) czy znaki dymne, ale też pochodzące z naszej planety przedmioty. W ramach misji Voyager 1 i 2, wystrzelonych w 1977 roku w celu zbadania zewnętrznych obszarów Układu Słonecznego, w przestrzeń kosmiczną wystrzelono także Złote Płyty. Płyta zawierająca muzykę, dźwięki otoczenia z Ziemi oraz 116 zdjęć naszej planety i Układu Słonecznego, była dołączona do każdej z sond. Sonda Voyager wciąż przemierza przestrzeń, czekając na odkrycie.
Naukowcy wszelkich dziedzin są zgodni, że prawdopodobieństwo, aby którakolwiek z tych i podobnych wiadomości dotarła do obcej cywilizacji, jest bardzo niskie. Eksperci zauważają, że aby obcy mogli odebrać i odczytać nasze przesłanie, musieliby nie tylko uważnie nasłuchiwać i obserwować, ale też rozumieć matematykę i naszą naukę.
Wszystkie wysłane przez ludzkość sygnały opierają się na przekonaniu, że obcy – gdziekolwiek istnieją – są w jakiś sposób podobni do nas. Tak samo widzą, słyszą, myślą. Tymczasem nadszedł czas, aby zrozumieć, że życie pozaziemskie niekoniecznie musi być podobne do tego, co znamy z naszej planety.
źródło: Live Science