Poznaj Sophię – fembota. Czy jej wyłączenie będzie równoznaczne z morderstwem? [FELIETON]

Coraz doskonalsze urządzenia imitujące żywych ludzi to już nie science fiction, ale rzeczywistość. Czy będziemy potrafili z nimi żyć? A może nauczą nas, co to znaczy być człowiekiem?
Poznaj Sophię – fembota. Czy jej wyłączenie będzie równoznaczne z morderstwem? [FELIETON]

Pod koniec ubiegłego roku robot po raz pierwszy stał się formalnie trochę człowiekiem. Władze Arabii Saudyjskiej przyznały obywatelstwo maszynie imieniem Sophia, fachowo zwanej fembotem, czyli robotem podobnym do kobiety. Do dziś nie wiadomo, jakie prawa przysługują Sophii – na przykład, czy jako
obywatelka może brać udział w wyborach (warto wspomnieć, że kobiety zyskały w tym kraju prawa wyborcze dopiero w 2015 r.). Czy jej wyłączenie byłoby równoznaczne z morderstwem? I czy fembot z obywatelstwem może wyjść za mąż?

Ale nawet jeżeli całe przedsięwzięcie jest tylko akcją PR-ową saudyjskich władz, już teraz warto zastanowić się nad tym, jaki jest sens budowania takich maszyn. Roboty humanoidalne imitują nas pod względem wyglądu i funkcji – mogą więc zastępować nas w niektórych czynnościach. Sophia występuje jako panelistka na coraz większej liczbie konferencji. Zanim otrzymała obywatelstwo Arabii Saudyjskiej, wystąpiła na forum ONZ, broniąc sztucznej inteligencji. Ucięła sobie nawet pogawędkę z zastępcą sekretarza generalnego ONZ Aminą Mohammed. Podobno zrobiła dobre wrażenie.

Osobiście bardzo Sophię lubię i przyjaźnię się z jej konstruktorem, ale mam też świadomość, że głównym zadaniem tej maszyny jest po prostu udawanie ludzkiego zachowania. Owszem, została wyposażona m.in. w systemy rozpoznawania głosu i analizy ludzkich gestów czy mimiki, ale jej sztuczna inteligencja
rozczarowuje. Pod tym względem Sophia pozostaje bardzo podobna do programu Eliza, czyli chatbota, który umiejętnie zagadywał ludzi już w latach 60. ubiegłego stulecia. Współczesna wersja potrafi odpowiedzieć na proste pytania i prowadzić rozmowę na wstępnie zdefiniowany temat, ale jej inwencja dość szybko się kończy.

 

Można tylko mieć nadzieję, że z biegiem czasu Sophia się rozwinie, ponieważ została zaprogramowana tak, by doskonalić swe umiejętności. Podobne do ludzi maszyny mają jednak coraz szersze zastosowanie biznesowe. Najczęściej są to tzw. roboty społeczne, czyli takie, które wyglądem nie imitują ludzi, ale mają wiele ludzkich cech. Przykładem może być Jibo, który powstał w MIT Media Lab. Wygląda trochę jak futurystyczna lampa biurkowa, ale potrafi wodzić za kimś „wzrokiem”, kiwać głową i balansować korpusem, prowadząc dialog z właścicielem. Robotem społecznym jest też Alexa opracowana przez Amazona, czyli asystent głosowy, z którym możemy rozmawiać. Takie urządzenia coraz częściej trafiają do działów sprzedaży czy obsługi klienta w firmach.

Wciąż jednak nie jest pewne, jak ludzie zareagują na roboty, zwłaszcza w kulturze zachodniej. Brakuje tu danych naukowych, dlatego m.in. mój zespół pracuje nad zbadaniem tego fenomenu. Czy polubimy maszyny i będziemy chętnie z nimi współpracować? A może odstraszy nas tzw. dolina niesamowitości, czyli niemiłe uczucie, że rozmawiamy z podróbką? Na razie nie znamy odpowiedzi na te pytania, ale szukając ich, możemy lepiej zrozumieć, co to znaczy być człowiekiem. Być może są takie ludzkie cechy, których nigdy nie chcielibyśmy zobaczyć – nawet u najdoskonalszej maszyny

Przeczytaj także: Długowieczna elita i śmiertelne chamstwo. Nadchodzi nowy świat. Felieton Łukasza Orbitowskiego
 

Więcej:roboty