Co złego w Tęczowej Matce Bożej i jak można nie lubić tęczy? Felieton Łukasza Orbitowskiego

Mi w ogóle trudno zrozumieć ludzi, którzy nie lubią tęczy. W pierwszym rzędzie, tęcza kojarzy mi się z tym czym jest, czyli pięknym zjawiskiem na niebie. Jak wiemy, pojawia się po burzy. Sygnalizuje, że niebezpieczeństwo minęło. Jest bramą dla słońca, symbolem nadziei. Dziwię się jej przeciwnikom.
Co złego w Tęczowej Matce Bożej i jak można nie lubić tęczy? Felieton Łukasza Orbitowskiego

Moja bańka puchnie od Matki Boskiej, a konkretnie jej najróżniejszych wizerunków. Ludzie wrzucają. Najwięcej jest takiej z tęczową aureolą, ale nie tylko. Mam Matkę Boską w masce gazowej, taką z karabinem oraz wielbicielkę metalu – układa palce w znak rogów, ku chwale diabła, którego przecież powinna zdeptać. Ludzie wierzący, a takich mam niemało w gronie przyjaciół i znajomych kontrują ten trend wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, bez żadnych ingerencji.

Właśnie wydaję książkę poświęconą objawieniom maryjnym w Oławie („Kult” ukaże się 15 maja), więc jakaś część mnie chciałaby podziękować za tego rodzaju akcję reklamową. Niestety chodzi o tzw. Matkę Boską Tęczową. Elżbieta Podleśna rozklejała po Płocku taki właśnie jej wizerunek, z tęczową aureolą. Panią Elżbietę zatrzymano, przeszukano jej mieszkanie. Usłyszała zarzut o obrazę uczuć religijnych, z artykułu 196 Kodeksu Karnego. Grożą za to dwa lata w pudle. Nie będę się o tym rozpisywał. Detale do tej sprawy można znaleźć na serwisach z wiadomościami.

Przypomniałem sobie, że mam w domu przynajmniej jeden wizerunek Matki Boskiej. Otrzymałem ją od pewnej podróżniczki, z myślą o moim przyjacielu. Ten zbiera Matki Boskie z różnych stron świata. Mam dla niego akurat Matkę Boską do jakiej modlą się Eskimosi. Jest krępa, śniada i skośnooka, słowem wygląda jakby urodziła się w igloo na Grenlandii. Czy ten, powstały ze szczerej pobożności wizerunek też jest obrazoburczy?

Meksykanie (zwłaszcza ci związani z przestępczością) modlą się do Świętej Śmierci. To osobliwe bóstwo łączy w sobie cechy właściwe dla kultu chrześcijańskiej Matki Bożej i magicznego kościotrupa. Meksykanie zwracają się do niej głównie w sprawach, którymi nie godzi się kłopotać innych świętych: żeby szefa konkurencyjnego kartelu trafił szlag, zaś kochankowi żony odpadła kuśka. Na tym tle tęcza wypada zgoła niewinnie.

Mi w ogóle trudno zrozumieć ludzi, którzy nie lubią tęczy

W pierwszym rzędzie, tęcza kojarzy mi się z tym czym jest, czyli pięknym zjawiskiem na niebie. Jak wiemy, pojawia się po burzy. Sygnalizuje, że niebezpieczeństwo minęło. Jest bramą dla słońca, symbolem nadziei. Dziwię się jej przeciwnikom.

Symbolika tęczy wiąże się również z prawami mniejszości seksualnych i jeśli się nie mylę, o taki kontekst chodziło Podleśnej. Prawa mniejszości to temat rzeka, więc powiem krótko co o tym sądzę. Chciałbym aby geje i lesbijki mogli się cieszyć tym samym, czym ja się cieszę: żeby żyli ze sobą, cementowali te związki małżeństwem skoro taka wola, żeby mogli wychowywać dzieci tak jak ja wychowuję. Gdy idę przez miasto z dziewczyną obejmujemy się albo trzymamy za ręce. Kumplowi spuszczono w Krakowie wpierdol za to, że szedł tak ze swoim chłopakiem. Poczułem wstyd za miasto w którym żyję. Popieram prawa mniejszości seksualnych w imię normalności. I tego, by nie bito ludzi na ulicach.

Mam nadzieję, że zarzuty postawione Podleśnej zostaną oddalone, a ją samą spotkają przeprosiny. Przecież ta sprawa jest po prostu bzdurna, a w jej pracy nie ma niczego skandalicznego. Moim zdaniem oczywiście. Mogłem jeszcze od biedy zrozumieć ludzi, którzy sądzili się z Nergalem o spalenie Biblii na scenie. Tę awanturę naprawdę trudno pojąć.

Ciosy spadają wybiórczo, jako kara za niesprzyjanie Kościołowi

Jeśli coś dobrego może wyniknąć ze sprawy Podleśnej, to dyskusja nad artykułem 196 Kodeksu Karnego i specjalnej ochrony uczuć religijnych. Nie bardzo rozumiem, dlaczego akurat uczucia religijne zasługują na specjalne traktowanie, skoro moich uczuć jako ateisty nie broni nic. Z tym akurat mogę się pogodzić i nie procesowałbym się z nikim w tym temacie, nawet gdybym dostał taką możliwość. Po prostu odnoszę wrażenie, że artykuł 196 zawęża się do funkcji bata na tyłki bezbożników. Ciosy spadają wybiórczo, jako kara za niesprzyjanie Kościołowi.

 

Przed chwilą kolega podesłał mi zdjęcia z parafii w Dobroszowie. Ambona ma tam kształt wielkiej ryby, rzec by się chciało – wieloryba. Czy ksiądz głoszący z niej kazania uważa się za współczesnego Jonasza? To znaczy – mieni się prorokiem? W jednym z kościołów w Gdańsku (nie pamiętam którym) znajduje się droga krzyżowa, gdzie Rzymianie stylizowani są na SS-manów, zaś Szymon Cynerejczyk (ten, który pomógł Jezusowi nieść krzyż na Golgotę) ma rysy Lecha Wałęsy. O różnego rodzaju okropnych dewocjonaliach nie mam nawet siły pisać. Przypomnę tylko figurkę Matki Bożej, jaka stała u rodziców mojej byłej dziewczyny. Wewnątrz znajdowała się święta woda z Lourdes. Aby do niej się dostać, należało Matce Bożej ukręcić łeb.

Dwa lata temu w Nowym Gierałtowie podczas Niedzieli Palmowej do kościoła wjechał ksiądz na ośle. Obaj byli prześlicznie przystrojeni. Wiadomo, kto dosiadał osła wjeżdżając do Jerozolimy. Pytanie, czy ksiądz uważa się za wcielenie Chrystusa na obszar Nowego Gierałtowa zostawiam otwarte. Ufam, że mocny, charakterystyczny zapach, z jakiego słyną osły pozostał z dobrodziejem na długo.

Co z tymi przypadkami? I mnóstwem innych?

Czy ksiądz małpujący Chrystusa nie godzi w uczucia religijne bardziej niż tęczowa aureola?

Chciałbym napisać coś jeszcze, coś bardzo ważnego z mojego punktu widzenia. Maryja, Chrystus, aniołowie i święci stanowią, jak sądzę, centralny punkt odniesienia dla ludzi wierzących. Należy to uszanować. Ale nie są ich własnością. Matka Boża, Maryja z Nazaretu nie należą wyłącznie do chrześcijan, podobnie jak Biblia i Jezus Chrystus. Chrześcijaństwo współtworzyło cywilizację, w której teraz żyjemy. Wyrastałem wśród kościołów, w otoczeniu krzyży i świętych figur. W szkole czytaliśmy Biblię razem z księdzem. Jestem ateistą odkąd zyskałem zdolność samodzielnego osądu i mam nadzieję pozostać nim w swojej ostatniej godzinie, nim przestanę istnieć. Mam prawo do używania symboliki religijnej tak jak uważam to za słuszne, ponieważ jest ona częścią mojego otoczenia, kultury z której wyrosłem. Każdy artysta powinien mieć taką możliwość, bez lęku przed paragrafem.

Po prostu: symbole religijne są częścią kultury. A kultura należy do nas wszystkich.

Przeczytaj także Księża to zwykli ludzie, a kościół to prywatne przedsiębiorstwo. Felieton Łukasza Orbitowskiego