Merkury to planeta z… ogonem. Jak to możliwe?

Co ważne, ogon zawsze skierowany jest prostopadle do Słońca, bo to nie ruch eliptyczny wokół gwiazdy go wywołuje, a emitowane przez nią promieniowanie.

Na zdjęciach zrobionych z filtrem przepuszczającym tylko żółte światło Merkury zaczyna przypominać kometę. Odpowiednio długie naświetlanie fotografii tej najbliżej Słońca położonej planety ujawnia jej nieoczekiwaną cechę: ogon.

Delikatna atmosfera Merkurego zawiera, m.in. luźno złączone (nawet nie tworzące gazu) molekuły sodu. Poddane działaniu promieniowania słonecznego zaczynają błyszczeć jasnym, żółto-pomarańczowym światłem – podaje NASA

Fot. Center for Space Physics, Boston University

Ciśnienie niesione przez solarną radiację, to samo, które próbujemy wykorzystać w żaglach słonecznych do napędzania statków kosmicznych, uwalnia molekuły ze słabego więzienia grawitacyjnego Merkurego.

Mała skalna planeta ma masę równą 5,5 proc. masy Ziemi i jej pole magnetyczne (1 proc. ziemskiego) nie chroni własnej powierzchni przed siłą promieniowania pobliskiej gwiazdy. Wszelkie atomy odepchnięte przez słoneczny wiatr przybierają formę wydłużonego ogona. Akurat te sodu widać najlepiej.

 

 

Przewidziany w latach 80-tych XX wieku, ogon Merkurego zaobserwowano po raz pierwszy w 2001 roku. Dopiero w 2008 udało się oszacować faktyczny jego rozmiar. Wcześniej obserwowano planetę przy zbyt małej szerokości kątowej by zobaczyć całą długość ogona, który rozciąga się na 2,5 do 3,5 mln km za planetą.

Co ważne, ogon zawsze skierowany jest prostopadle do Słońca, bo to nie ruch eliptyczny wokół gwiazdy go wywołuje, a emitowane przez nią promieniowanie. Pod tym wpływem „smoczy” ogon Merkurego strzela fotonami na lewo i prawo jak szalony.

 

 

Właśnie w 2008 roku dostrzeżono też dwa szczególnie jasne punkty w żółto-pomarańczowej sodowej łunie wokół planety. Naukowcy sądzą, że to skutek struktury geofizycznej Merkurego, po części pewnie także topografii albo tylko przebiegu linii pola magnetycznego z którymi reaguje słoneczny wiatr. Efekt tej reakcji przypomina ziemskie nasze zorze polarne nad biegunami.

Ziemia też ma swój sodowy blask, głównie za sprawą płonących w atmosferze meteorów. Nasz własny księżyc też ma sodowy ogon, jak Merkury, ale dużo od tamtego słabszy. Oglądany przez odpowiedni filtr, Jowisz też błyszczy w na żółto-pomarańczowo bo skąpany jest w sodowej chmurze wyrzucanej przez hiperaktywny wulkanicznie księżyc Io.

 

 

Poza walorem estetycznym czy anegdotycznym, obserwacje ogonów jak ten Merkurego pozwalają dokładniej badać nasz wszechświat. Jeżeli wiemy, że sodowe ogony są cechą typową dla skalnych ciał niebieskich, wiedza o nich może pomóc w identyfikacji nowych światów krążących przy odległych gwiazdach.

 

 

Więcej:Merkury