Wróćmy jednak do początku. W 1961 roku ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, John F. Kennedy zapowiedział, że jego kraj zdobędzie Księżyc jeszcze przed końcem dekady. Amerykański przywódca nie rzucał słów na wiatr, ponieważ 20 lipca 1969 roku jego obietnica została spełniona.
Czytaj też: Czy to Tatooine? Naukowcy odkrywają niezwykle rzadkie egzoplanety
Na Srebrny Glob poleciała trójka śmiałków: Buzz Aldrin, Neil Armstrong oraz Michael Collins. I choć ten ostatni nie postawił stopy na powierzchni naszego naturalnego satelity, to podobnej sztuki dokonała pozostała dwójka. Podjęte przez nich działania sprawiły, iż cała załoga została narażona na kontakt z potencjalnymi zagrożeniami natury mikrobiologicznej.
O ile bowiem mało kto wierzył w występowanie na Księżycu inteligentnych form życia (zwolennicy teorii spiskowych mogliby w tym momencie zwrócić uwagę na opowieści o rzekomych nazistowskich bazach ukrytych po niewidocznej stronie) tak ewentualne mikroorganizmy nie były całkowicie skreślane. Innymi słowy, naukowcy działający w latach 60. ubiegłego wieku zdawali sobie sprawę z zagrożenia, jakie niosłyby za sobą bakterie, grzyby czy wirusy przywleczone na Ziemię ze Srebrnego Globu.
Właśnie dlatego trójka śmiałków, która w lipcu 1969 roku podbiała Księżyc, po powrocie na naszą planetę została poddana 21-dniowej kwarantannie. Taki był rzecz jasna plan, lecz teraz wiemy, że miał on wiele wspólnego z serem szwajcarskim. Był bowiem wyjątkowo dziurawy, jak na scenariusz realizacji prawdopodobnie najważniejszej misji kosmicznej w dotychczasowej historii naszego gatunku.
Misja Apollo 11 doprowadziła do umieszczenia pierwszych ludzi na powierzchni Księżyca. Lądowanie miało miejsce 20 lipca 1969 roku
Jednym z ekspertów zachęcających do podjęcia odpowiednich kroków mających na celu zapobieżenie nieprzyjemnym konsekwencjom rozprzestrzeniania pozaziemskich patogenów był słynny Carl Sagan. Porównywał to do epidemii chorób wenerycznych, które rozprzestrzeniały się w Europie w średniowieczu lub do odry, która pochłonęła wiele ofiar śmiertelnych po dotarciu do Polinezji. I choć ostatecznie ani trójce astronautów, ani ludziom mającym z nimi kontakt po powrocie z Księżyca nic się nie stało, to ryzyko było naprawdę duże.
Tak przynajmniej sugerują autorzy publikacji zamieszczonej w Isis. Krótko mówiąc: wprowadzone procedury wydawały się skuteczne tylko dlatego, że… zagrożenie nie istniało. Gdyby jednak się pojawiło, to wykorzystane zabezpieczenia z pewnością nie byłyby wystarczające. Współcześni naukowcy wśród słabych punktów wymieniają między innymi kapsułę użytą do wylądowania załogi Apollo 11 w wodach Oceanu Spokojnego.
Kapsuła ta odpowietrzyła się podczas opadania, dlatego hipotetyczne patogeny mogłyby uciec do atmosfery. Z kolei lądowanie w oceanie pozwoliłoby im na zadomowienie się w nim. Nieprawidłowości pojawiły się też w czasie pobytu na Księżycu, ponieważ tamtejszy pył dostał się do skafandrów astronautów, więc gdyby tylko zawierał jakiekolwiek drobnoustroje, to mogłoby dojść do infekcji.
Czytaj też: Centrum Ziemi jest młodsze od powierzchni Ziemi. Kto je tam wsadził?
Nawet osoby zajmujące się obróbką zdjęć wykonanych na Srebrnym Globie weszły w kontakt z tym pyłem. Takie problemy zgłosiło łącznie pięciu techników. Ostatecznie kwarantannie poddano 24 osoby, co pokazuje, jak wiele komplikacji wywołała misja Apollo 11. Na szczęście nie przełożyły się one na realne problemy, choć warto przy tym wlać nieco optymizmu: wydaje się mało prawdopodobne, by hipotetyczne mikroorganizmy, które wyewoluowały w zgoła odmiennym od ziemskiego środowisku, były w stanie “przechodzić” na ludzi.