Zmiany klimatyczne dają nam się we znaki coraz bardziej. Rekordowe temperatury wody w oceanach, coraz większe obszary Ziemi, na których występują ekstremalnie wysokie temperatury, w których tak naprawdę nie da się bezpiecznie żyć, topniejące lodowce i podnoszący się poziom mórz i oceanów, a do tego coraz bardziej ekstremalne susze, powodzie, pożary i huragany. Pesymistyczna wizja, którą jeszcze na początku wieku przewidywano na 2100 rok, stała się naszym udziałem zaledwie nieco ponad dwie dekady później. Nic zatem dziwnego, że podejmujemy teraz wszystkie możliwe działania, aby zminimalizować zużycie paliw kopalnych i jak najszybciej zacząć korzystać z energii, której produkcja nie powoduje emisji gazów cieplarnianych. Problem jednak w tym, że to wciąż dużo za mało. Przez ostatnie trzynaście miesięcy co miesiąc odnotowywano rekordowo gorący miesiąc. Trend jest zatem przerażający.
W niedzielę, 21 lipca Służba ds. Zmian Klimatu Copernicus (C3S) poinformowała o odnotowaniu najwyższej w historii dziennej średniej temperatury na powierzchni Ziemi. Wyniosła ona 17,09 stopnia Celsjusza.
Tym samym pobity został rekord średniej temperatury na powierzchni Ziemi odnotowany w 2016 roku, kiedy to pomiary wykazały temperaturę rzędu 17,08 stopnia Celsjusza.
Nowy rekord temperatury nie przetrwał jednak przesadnie długo. O ile na pobicie temperatury o 0,01 stopnia Celsjusza potrzeba było ośmiu lat, o tyle już w poniedziałek, 22 lipca temperatura wzrosła o dodatkowe 0,06 stopnia Celsjusza ustanawiając nowy, znacznie wyższy rekord na poziomie 17,15 stopni Celsjusza.
Wszystko zatem wskazuje, że wszystkie wysiłki podejmowane teraz przez ludzi, a mające na celu zahamowanie wzrostu temperatur, nie przynoszą zamierzonych skutków. Część badaczy podejrzewa, że Ziemia przekroczyła już punkt krytyczny, za którym żadne wysiłki nie będą w stanie zahamować wzrostu temperatur.
Czytaj także: Nadchodzi katastrofa. Ten złowrogi rekord utrzymał się jedynie przez jeden dzień
W swoim opracowaniu badacze przyznają, że do pobicia ośmioletniego już rekordu doszło w dużej mierze w wyniku znacznie wyższych temperatur panujących nad dużym obszarem Antarktydy, mniejszej ilości lodu morskiego w jej otoczeniu, a tym samym wyższych temperatur Oceanu Południowego.
Można zatem powiedzieć, że znaleźliśmy się w bezprecedensowej sytuacji, w której tak naprawdę nie wiadomo, czy jesteśmy w stanie jeszcze coś zdziałać. Nie zmienia to jednak faktu, że wysiłki na rzecz zahamowania dalszych zmian trzeba podejmować nadal. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia nie tylko ze wzrostem temperatur, zalewaniem wybrzeży przez wodę ze stopionych lodowców, ale też z prawdziwym kryzysem humanitarnym, którego wynikiem będzie niedobór żywności i migracja ludzi z obszarów nienadających się do życia. Z tak poważnym kryzysem ludzkość jeszcze się nie mierzyła i nie wiadomo, czy wyjdzie z niego obronną ręką.