Napalony na męczeństwo

Wbrew hagiograficznym legendom nawet podczas najokrutniejszych rzymskich prześladowań nie było łatwo zostać męczennikiem, a kandydat na ołtarze musiał się czasem nieźle natrudzić, zanim pogańska władza w ogóle się nim zainteresowała

29 kwietnia 304 roku rzymski namiestnik Sycylii Kalwisianus odwiedził miasto Katana. Gdy znajdował się w sekretariacie – wydzielonym wiszącymi zasłonami z większej paradnej sali – nagle zza przepierzenia rozległo się wołanie: „Chrześcijaninem jestem i dla imienia Chrystusowego pragnę umrzeć!”. Zdziwiony Kalwisianus kazał wprowadzić krzyczącego, choć tego dnia nie sprawował sądów. Do sekretariatu wkroczył diakon Euplus, trzymając w rękach Ewangelie, i zaczął domagać się męczeństwa. Zaskoczony namiestnik nie wiedział, co zrobić z delikwentem, który już na wstępie oznajmił, że życzy sobie śmierci.

Zabić, ale za co?

Kalwisianus nie wykazał się znajomością praw. W latach 303–304 cesarz Dioklecjan wydał cztery antychrześcijańskie edykty, które miały rozpocząć w imperium krwawe prześladowania. W pierwszym z 24 lutego 303 r. władca nakazywał zburzenie kościołów, wydanie świętych ksiąg; zabraniał też chrześcijanom wszelkich zgromadzeń religijnych. W drugim – z przełomu wiosny i lata 303 r. – rozkazał uwięzić cały kler, próbując w ten sposób pozbawić chrześcijan przywódców. Na mocy edyktu z jesieni 303 r. duchowni mogli wyjść na wolność tylko po wyrzeczeniu się swej religii, w przeciwnym razie czekała ich śmierć. I w końcu, zapewne w marcu 304 r., cesarz nakazał mieszkańcom imperium złożenie ofiar pogańskim bogom pod groźbą śmierci. W każdej prowincji namiestnicy mieli osobiście prowadzić procesy chrześcijan. Gdy więc w sekretariacie zjawił się Euplus, od ogłoszenia pierwszego z surowych edyktów minęło 14 miesięcy, a mimo to Kalwisianus nie miał pojęcia o tych zarządzeniach! Niezbyt rozgarniętego namiestnika uratował z opresji jeden z przyjaciół, niejaki Maksimus, który przypomniał sobie, że na mocy cesarskiego rozkazu chrześcijanom nie wolno posiadać świętych ksiąg. Kalwisianus, zdobywszy dzięki sugestii Maksimusa paragraf na Euplusa, uchwycił się kurczowo przyniesionych przez chrześcijanina Ewangelii. Chciał też dowiedzieć się czegoś o tak dziwnie zachowującym się człowieku. Niestety na racjonalne pytania: gdzie mieszka, skąd ma księgi i co jest w nich napisane, Kalwisianus usłyszał, że Euplus nie ma domu, a następnie został zasypany zawczasu przygotowanymi cytatami z Biblii, z których wynikało, że oskarżony koniecznie chce ponieść śmierć męczeńską. Zdezorientowany namiestnik mógł tylko bezradnie rozglądać się po sali i pytać: „Co to wszystko znaczy?”. W końcu po naradzie kazał wtrącić Euplusa do więzienia i poddać go zwyczajowym torturom, aby wydobyć jakieś sensowne zeznania.

Zamęcz mnie!

Kilka miesięcy później, 12 sierpnia 304 roku, odbył się właściwy proces Euplusa. Namiestnik niespecjalnie zaprzątał sobie głowę religijnym napaleńcem. Kalwisianus najwyraźniej nie zapoznał się z innymi ustawami cesarza przeciw chrześcijanom, ponieważ proces wciąż toczył się z oskarżenia o posiadanie zabronionych ksiąg. Zresztą i oskarżony nic nie wiedział o innych ustawach, gdyż – domagając się męczeńskiej śmierci – cały czas podkreślał, że ma zakazane prawem dzieła. W końcu po naradzie namiestnik zawyrokował: „Euplus, który nie wydał pism wbrew edyktom cesarza, lecz czytał je ludowi, ma być oddany na tortury”. Polecenie to wywołało entuzjazm diakona, który dziękował Bogu, że będzie cierpiał za wiarę. Podczas tortur, zgodnie z zasadami ustalonymi na początku II wieku, męczennik namawiany był do apostazji i złożenia ofiar bogom. Euplus pozostał nieugięty. Kalwisianus nie miał wyboru. Na urzędowej tabliczce zapisał: „Rozkazuję ściąć mieczem Euplusa chrześcijanina za to, że ze wzgardą przekroczył edykt cesarski, bluźnił bogom i nie wyraził skruchy”.

Euplusowi zawieszono na szyi Ewangelię, z którą przyszedł, a woźny ogłosił: „Oto Euplus chrześcijanin, wróg bogów i imperatorów”. Usłyszawszy wyrok, diakon z radością dziękował Bogu za śmierć. Po procesie został ścięty, a jego ciało zabrali i pogrzebali inni chrześcijanie, którzy najprawdopodobniej byli świadkami procesu. I taki finał sprawy zaskakuje: zgodnie z obowiązującą wówczas praktyką Euplus powinien ponieść upokarzający rodzaj śmierci (ścięcie zaś do takich nie należało), a ciało powinno zostać spalone lub wrzucone do morza. Wyraźnie i w tym względzie Kalwisianus odstawał od innych, bardziej gorliwych namiestników, którzy potrafili przeprowadzać krwawe prześladowania. Co ciekawe, w swej żądzy męczeństwa Euplus posunął się do zachowań niezgodnych z praktyką i zaleceniami ówczesnego Kościoła. Przede wszystkim, przychodząc do Kalwisianusa, dokonał aktu samodenuncjacji, czyli w praktyce samobójstwa! Poza tym dobrowolnie wydał na zniszczenie święte księgi w ręce pogan. Również Kalwisianusowi daleko do rozpowszechnianej przez chrześcijan wizji krwawego oprawcy, który – dysząc żądzą krwi – przemierza prowincję, wyszukując niewinnych wyznawców Chrystusa. Namiestnika wyraźnie nie interesowały spory religijne, w których niezbyt się orientował. Ponadto znajomość ustaw cesarskich – delikatnie rzecz ujmując – nie należała do jego mocnych stron. Jak widać, czasem niełatwo było zostać męczennikiem, a i życie spokojnego i niezbyt zaangażowanego namiestnika nie było usłane różami, szczególnie jeśli w jego prowincji mieszkali nadgorliwi chrześcijanie.