„Nieoczywiste, bardzo groźne dla pacjentów”. Lekarze obserwują nowe objawy koronawirusa

Nowe, wcześniej nieobserwowane objawy zakażenia koronawirusem dotykają nie płuc i układu oddechowe, lecz układu pokarmowego.
„Nieoczywiste, bardzo groźne dla pacjentów”. Lekarze obserwują nowe objawy koronawirusa

– Do szpitali trafiają osoby z symptomami nieoczywistymi, których dotąd absolutnie nie kojarzyliśmy z koronawirusem – alarmuje dr Miłosz Dobrogowski, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala w Zgierzu.

W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” dr Dobrogowski przyznał, że objawy wcześniej uznawane za najbardziej charakterystyczne dla COVID-19 – jak utrata smaku i węchu, czy duszności – są zgłaszane rzadziej. Pojawiają się za to objawy, których wcześniej nie wiązano z chorobą wywoływaną nowym koronawirusem. 

Jedną z dolegliwości, którą najłatwiej przeoczyć przy koronawirusie i przypisać innej chorobie jest podniedrożność jelit, czyli ich częściowa niedrożność. To zaburzenie podstawowej funkcji jelit, które prowadzi do zatrzymania pokarmu w przewodzie pokarmowym. W wyniku tego dochodzi do powstawania gazów, wzdęć, obrzęku jelit, a nawet zatrucia organizmu. 

– Mieliśmy już kilku pacjentów z ciężkim przebiegiem COVID-19, którzy mieli tzw. podniedrożność jelit, czyli częściową niedrożność. Oprócz poważnych zmian w płucach i ogólnego ciężkiego stanu, mieli objawy brzuszne, które sprawiały, że konieczna była operacja – przyznaje Dobrogowski.

Coraz rzadziej pacjenci zgłaszają też duszności jako objaw choroby. Nawet wtedy, gdy badania wyraźnie pokazują zmiany w ich płucach. Brak duszności i innych objawów uważanych dotąd za typowe dla COVID-19 sprawia, że zakażona osoba nie zgłasza się na czas po pomoc lekarską. Co za tym idzie – zniszczenia w jej organizmie postępują. 

– Coraz częściej trafiają do nas pacjenci, którzy nie czują najmniejszych objawów duszności, choć ich płuca są bardzo zniszczone przez koronawirusa, a stan bardzo poważny i stanowczo powinni to czuć. To bardzo groźne, bo trafiają do nas z chorobą tak zaawansowaną, że utrudnia to skuteczne leczenie, a czasem wręcz je uniemożliwia – stwierdził ekspert.

Winny nowy wariant

Za pojawienie się nowych objawów może w dużej mierze odpowiadać powszechność brytyjskiego wariantu koronawirusa. Wstępne wyniki przeprowadzonych w UK badań sugerują, że wariant brytyjski jest o 70 procent bardziej zakaźny od pierwotnego.

Z kolei dane dotyczące śmiertelności zdają się potwierdzać, że może być też bardziej śmiertelny, choć eksperci zauważają, że za większą liczbę zgonów w trakcie trzeciej fali pandemii koronawirusa może odpowiadać nadmierne obciążenie systemu ochrony zdrowia. Spowodowane szybszą transmisją nowego szczepu, a przez to większą liczbą zarażonych w tym samym czasie. 

Liczba objawów COVID-19 oraz tzw. długiego COVID-19 wciąż się wydłuża. Najnowsze badania pokazują, że niektórzy z zakażonych mogą odczuwać skutki choroby nawet przez pół roku po infekcji. Najczęściej zgłaszanymi długotrwałymi objawami są osłabienie, utrata lub upośledzenie węchu oraz objawy neurologiczne – jak poczucie rozkojarzenia, problemy ze skupieniem, dezorientacja, ale też problemy z pamięcią czy pojawienie się stanów depresyjnych i lęków. 

Kolejne badania nad negatywnymi skutkami COVID-19 sugeruje, że zakażeni koronawirusem mogą też doświadczać problemów ze słuchem i cierpieć na częściowy niedosłuch, szumy uszne lub zawroty głowy – pokazują badania Uniwersytetu w Manchester.