Postęp niszczy nocne niebo. To może mieć katastrofalne skutki dla ludzkości

Nocne niebo fascynuje ludzi od zarania dziejów. Od zawsze ludzkość, ale i jej przodkowie spogląda nocą w rozgwieżdżone niebo zastanawiając się właściwie, na co patrzy. Bezustannie rotujące tło gwiazd, które pozornie względem siebie nie zmieniają położenia, oraz przesuwające się po nim Księżyc i planety zawsze znajdywały swoich mniejszych i większych zwolenników. Z uwagi na to, że wszystko, co znajduje się na nocnym niebie było nieosiągalne dla człowieka, nikt nawet nie pomyślał, że można to zniszczyć. Kiedy jednak człowiek w końcu oderwał się od powierzchni Ziemi i wzbił się w powietrze, wszystko zaczęło się zmieniać. Pierwsze samoloty, a kilka dekad później także pierwsze rakiety i satelity na niebie nie zwiastowały tego, do czego ludzkość doprowadzi na początku XXI wieku. Po raz pierwszy człowiek posiadł umiejętność skutecznego niszczenia nocnego nieba.
Postęp niszczy nocne niebo. To może mieć katastrofalne skutki dla ludzkości

Warto tutaj pamiętać, że nocne niebo, to nie tylko gwiazdozbiory, nie tylko dziedzictwo kulturowe wielu cywilizacji, które żyły i żyją na powierzchni Ziemi, to także kompas dla licznych ptaków i element naturalnego cyklu dobowego niezliczonych gatunków roślin i zwierząt na Ziemi.

W drugiej połowie marca 2023 r. zakończyła się budowa konstelacji satelitów OneWeb. 563 satelity brytyjskiego operatora już krążą wokół Ziemi dostarczając internet. Zanim się obejrzymy, a to samo będzie można napisać o liczącej zatrważające 12 000 sztuk konstelacji satelitów Starlink budowanej i zarządzanej przez Starlink. Do tego w kolejnych latach dojdzie jeszcze 13 000 satelitów chińskiej konstelacji narodowej. Więcej, SpaceX już teraz jest na etapie pozyskiwania pozwolenia na rozbudowę wyżej wymienionej konstelacji do 42 000 satelitów. A przecież to zaledwie niewielki wycinek całego rynku, na którym od kilku lat panuje wyścig o to, kto uszczknie możliwie największy wycinek rynku dostarczania internetu satelitarnego.

Czytaj także: Nasze niebo zanieczyszczą satelity. Będzie ich prawie 70 tysięcy. Jakie będą konsekwencje?

Liczba satelitów rośnie w zastraszającym tempie

Oto w 2010 roku na orbicie Ziemi znajdowało się około 2000 aktywnych satelitów obserwujących Ziemię, wojskowych, telewizyjnych, szpiegowskich i innych, o tyle w 2022 roku mamy ich 7600, a większą liczbą niż w 2010 roku mogła się pochwalić sama firma SpaceX. Niewykluczone, że zanim się obejrzymy na orbicie będzie nie dwa, nie pięć, nie dziesięć, a sto tysięcy satelitów.

Satelita znajdujący się na niskiej orbicie okołoziemskiej wlatując nad dowolne miejsce nad Ziemią tuż po zmroku czy przed świtem, znajduje się jeszcze w blasku zachodzącego/wschodzącego Słońca znajdującego się pod lokalnym horyzontem. Siłą rzeczy, satelita odbija światło słoneczne, szczególnie jeżeli wyposażony jest w panele słoneczne do zasilania. Dzięki temu taki satelita widoczny jest z Ziemi jako mknąca przez niebo jasna niebłyskająca (wtedy jest to samolot) kropka, która gaśnie dopiero wtedy gdy satelita wchodzi w strefę cienia.

To samo, choć zapewne w mniejszym stopniu, dotyczy także mniejszych i większych śmieci kosmicznych znajdujących się na orbicie. Niezależnie od tego, czy są to zużyte stopnie rakiet, nieaktywne satelity, które od lat już nie działają, ale nie były wyposażone w system sprowadzania z orbity pod koniec misji, czy w końcu szczątki satelitów i sond kosmicznych, które uległy zniszczeniu na orbicie.

Niebo będzie coraz jaśniejsze. Astronomowie łapią się za głowy.

Każdy taki satelita i śmieć kosmiczny odbijając światło słoneczne w kierunku Ziemi przyczynia się do zwiększenia jasności nocnego nieba. Czy to jednak może mieć jakiś realny wpływ na badania astronomiczne, czy jest to jednak przesada? W najnowszym artykule naukowym badacze postanowili sprawdzić to na przykładzie głównych astronomicznych przeglądów nieba realizowanych obecnie. Wyniki badań nie napawają optymizmem. Wszystko bowiem wskazuje, że wydajność takich przeglądów znacząco spadnie. W przypadku Obserwatorium Very Rubin, które rozpocznie pracę w 2024 r. wydajność obserwacyjna spadnie nawet o 7,5 proc., a na dodatek zmusi do zwiększenia kosztów realizacji przeglądu o niemal 22 mln dol.

Jasne satelity przelatujące przez pole widzenia teleskopów obserwujących nocne niebo za pomocą czułych detektorów pozostawiają na zdjęciach jasne smugi. Wszystkie dane dotyczące obiektów astronomicznych znajdujących się na tam, gdzie znajduje się taka jasna smuga znikają podczas takich obserwacji bezpowrotnie. Problem w tym, że o ile początkowo na zdjęciach nieba pojawiała się jedna czy dwie takie smugi, to pod koniec lat dwudziestych astronomowie nie będą w stanie wykonać ani jednego zdjęcia, które nie będzie pocięte smugami jakby przeszło przez krajalnicę do jaj.

To jednak nie wszystko. Naukowcy przekonują, że także satelity, których na pierwszy rzut oka nie można dostrzec jako pojedyncze punkty świetlne, będą powodowały ogólny wzrost jasności nocnego nieba światłem rozproszonym. Im jaśniejsze będzie niebo, tym obserwatoria dłużej będą musiały wpatrywać się w niebo, aby dostrzec najsłabsze i najodleglejsze obiekty. To z kolei oznacza, że – zważając na to, że czas obserwacyjny jest ograniczony – będzie można zbadać mniej obiektów. Co więcej, podczas dłuższych ekspozycji, przez pole widzenia teleskopu przeleci więcej satelitów niszcząc większą część danych.

Jakby nie patrzeć, problem goni problem. Jeżeli nawet kogoś nie interesują badania astronomiczne i nie ma większego szacunku dla nauki, to powinien zwrócić uwagę na fakt, że jaśniejsze niebo i więcej satelitów sprawia, że znacznie trudniej będzie odpowiednio wcześnie wykryć komety i planetoidy, które mogą znaleźć się na kursie kolizyjnym z Ziemią i stanowić zagrożenie dla całego życia na Ziemi. Głupio by było, gdyby ludzie na Ziemi stanęli w obliczu zagłady, a satelity za to odpowiedzialne nadal by latały po orbicie okołoziemskiej jak gdyby nigdy nic.

Więcej:nocne niebo