
Ananguity – bo tak nazwano te niezwykłe znaleziska – to zaledwie 14 drobnych fragmentów o łącznej masie 53 gramów, rozrzuconych na obszarze niemal 900 km. Ich nazwa oddaje hołd aborygeńskiej grupie Anangu, od tysięcy lat zamieszkującej te tereny. Co ciekawe, choć znalezisko wydaje się niewielkie, jego znaczenie jest wręcz przeciwnie.
Czytaj też: To nie planetoida zabiła dinozaury? Zaskakująca nowa teoria
Te szklane fragmenty stanowią materialny dowód na potężne uderzenie asteroidy, o którym dotąd nie mieliśmy pojęcia. Paradoksalnie, pomimo wyraźnych śladów kataklizmu, krater źródłowy wciąż pozostaje nieodnaleziony. To trochę jak znaleźć odłamki pocisku, ale nie wiedzieć, skąd dokładnie został wystrzelony.
Czym są tektyty?
Tektyty to szczególny rodzaj szkła powstający w ekstremalnych warunkach podczas uderzeń kosmicznych obiektów. Kiedy planetoida lub meteoryt zderza się z Ziemią z ogromną prędkością, topi skały powierzchniowe i wyrzuca stopioną materię na ogromne odległości. Te szklane kapsuły czasu przechowują bezcenne informacje o dawno minionych kataklizmach.
Czytaj też: Miała uderzyć w Ziemię. Planetoida 2024 YR4 może uderzyć jednak w Księżyc
Do niedawna nauka znała pięć pól rozsiania tektytów na świecie. Najstarsze to mołdawity z Europy Środkowej liczące 14 milionów lat, następnie bediasyty-georgiaity z Ameryki Północnej sprzed 35 mln lat, iworyty z Wybrzeża Kości Słoniowej mające milion lat, australazjaty rozsiane od Chin po Australię sprzed 780 tys. lat oraz belizyty z Ameryki Środkowej liczące 800 tys. lat. Ananguity oficjalnie stały się szóstym potwierdzonym polem rozsiania.
Co wyróżnia te nowo odkryte szkła? Przede wszystkim ich unikalny skład chemiczny od razu zwrócił uwagę badaczy. Precyzyjne datowanie metodą argon-argon ustaliło ich wiek na 10,76 mln lat z dokładnością do 50 tys. lat. To wyraźnie potwierdza, że powstały w zupełnie innym zdarzeniu niż znane wcześniej australazjaty.
Skład chemiczny ananguitów jest naprawdę fascynujący. Charakteryzują się wysokim stosunkiem tlenku sodu do tlenku potasu wynoszącym od 2,7 do 3,6. Zawierają też znacznie więcej niklu – nawet do 704 ppm (części na milion), kobaltu do 54 ppm i chromu do 257 ppm w porównaniu do typowej górnej skorupy kontynentalnej. Analizy wskazują, że powstały z uderzenia meteorytu w skały o składzie andezytowym do dacytowym, charakterystycznym dla łuków wulkanicznych.

Znaczące zanieczyszczenie chondrytowe, bardzo niska zawartość wody poniżej 80 ppm oraz obecność lechatelierytu jednoznacznie potwierdzają ich impaktowe pochodzenie. Warto zauważyć, że andezytowy skład nie jest typowy dla tektytów, choć podobną charakterystykę wykazują belizyty, co wynika z faktu, że andezyt nie należy do powszechnych typów skał w skorupie ziemskiej.
Największą zagadką pozostaje brak identyfikowanego krateru źródłowego. Uderzenie musiało być naprawdę potężne, skoro rozrzuciło materiał na obszarze około 900 km, jednak w Australii nie znaleziono odpowiedniego krateru o właściwym wieku i składzie geologicznym.
Analizy izotopowe strontu-neodymu i pierwiastków śladowych sugerują trzy możliwe lokalizacje krateru, wszystkie związane z aktywnymi łukami wulkanicznymi. Pierwsza to Luzon na Filipinach, druga Sulawesi w Indonezji, a trzecia region Bismarck w Papui Nowej Gwinei. Każda z tych lokalizacji mogłaby znajdować się w odległości do 3500 km od miejsc znalezienia tektytów.
Badacze zauważyli też systematyczne różnice między próbkami z zachodniej i wschodniej części pola rozsiania. Próbki zachodnie, na przykład z Mount Davies i Wilson Lake, zawierają więcej substancji lotnych, wykazują większe spienienie i mają więcej inkluzji. To sugeruje, że znajdowały się bliżej krateru źródłowego i podlegały niższym temperaturom podczas formowania.
Odkrycie ananguitów ma istotne konsekwencje dla naszego rozumienia historii uderzeń asteroid w Ziemię. Zwiększenie liczby znanych pól rozsiania tektytów może wskazywać, że zdarzenia impaktowe produkujące tektyty są rzadszym zjawiskiem niż wcześniej sądzono.