Sny biorą się z mózgu – dosłownie. Jandial opisuje operacje „na jawie”, podczas których delikatna stymulacja kory potrafi wywołać zapach cytryny, falę smutku, a nawet pełnowymiarową scenę senną. To dowód, że marzenia senne są efektem aktywności elektrycznej i biochemii mózgu: gdy wycisza się „sieć wykonawcza” (logika i porządek), do głosu dochodzi „sieć wyobraźni”, która z pamięci i emocji tka narracje „co by było, gdyby” – bez ograniczeń czasu i przestrzeni. Dlatego w snach biegniemy bez ruchu, rozmawiamy z nieżyjącymi, a serce przyspiesza tak, jakby wszystko było prawdą.
Po co nam to wszystko? Autor pokazuje kilka uzupełniających się odpowiedzi. Sny działają jak wirtualny symulator zagrożeń (studenci, którym „śnił się” egzamin, wypadali lepiej), jak nocny „terapeuta” rozbrajający emocje, ale też jak kreatywny „hałas” dla sieci neuronowych – dzięki czemu nie „przeuczają się” one rutyny i łatwiej znajdują nieszablonowe rozwiązania. Stąd historie naukowych olśnień po przebudzeniu i wyniki badań: drzemka z REM podnosi skuteczność w zadaniach wymagających wglądu, a śnienie bywa paliwem dla sztuki, sportu i nauki języków.
Sny są również barometrem zdrowia. Jandial opisuje, jak nawracające „odgrywanie snów” (gwałtowne ruchy w REM) u mężczyzn po 50. r.ż. potrafi zapowiadać choroby z grupy synukleinopatii (np. Parkinsona) na wiele lat przed objawami dziennymi; jak koszmary nasilają się w depresji i PTSD, oraz jak techniki „próby wyobrażeniowej” i świadomego śnienia pomagają łagodzić nocne lęki. To wszystko prowadzi do prostego wniosku: sny nie są bezużytecznym kaprysem mózgu. One nas kształtują – emocjonalnie, społecznie i poznawczo – a czasem ratują zdrowie, dając sygnały, których nie widać za dnia.

Poniżej możecie zapoznać się z fragmentem książki „Dlatego śnimy. Jak śpiący mózg wpływa na nasze życie” – Rahul Jandial
Wstęp
NOCNA DAWKA NIEZWYKŁOŚCI
Spędzam życie „zanurzony” w mózgu. Jestem neurochirurgiem z tytułem doktora oraz neurobiologiem. Operuję pacjentów cierpiących na nowotwory i inne choroby. Prowadzę też laboratorium badawcze. Spędzając tyle czasu na leczeniu i studiowaniu mózgu, trudno nie darzyć go podziwem. Im więcej się dowiaduję, tym bardziej jestem nim zafascynowany, a nawet zauroczony.
Mózg, złożony z miliardów neuronów i trylionów połączeń między nimi, jest nieskończenie złożony. Lecz w trakcie mojej odkrywczej podróży jedna cecha umysłu przyciąga moją uwagę jak żadna inna: marzenia senne. Od lat poszukuję odpowiedzi na zasadnicze pytania: Dlaczego śnimy? Jak śnimy? I, być może najważniejsze: Co oznaczają sny? Pod tym względem jestem w licznym towarzystwie.
Sny zawsze stanowiły źródło tajemnicy. Wzbudzały zainteresowanie wielu myślicieli, od starożytnych Egipcjan i Arystotelesa do Karola Dickensa i Mai Angelou, od reżysera Christophera Nolana i Nelsona Mandeli do zamordowanego rapera z Brooklynu, Notoriousa B.I.G. Inspirują wynalazców i artystów, mają wpływ na medycynę i psychologię, religię i filozofię. Są postrzegane jako omeny, przesłania od bogów i naszej podświadomości, od duszy i jaźni, od aniołów i demonów. Zmieniają bieg życia jednostek i bieg świata, inicjują oświadczyny i umowy biznesowe, inspirują teksty piosenek i dokonania naukowe, wywołują zbrojne inwazje i załamania nerwowe.
Sny nas urzekają, przerażają, pobudzają i inspirują, ponieważ są zarówno rzeczywiste, jak i surrealistyczne. Jesteśmy jednocześnie twórcami swoich snów i bezradnymi uczestnikami w tych dziwnych wytworach. Sny wyłaniają się z nas, ale zdają się istnieć niejako poza nami; przypominają filmy amatorskie, które wyczarowaliśmy, a które nie przestrzegają reguł czasu i natury; są czymś osobistym i wewnętrznym, a jednocześnie wymykają się naszej kontroli.
Jak napisał angielski poeta, lord Byron:
[…] sen ma świat udzielny,
Z rzetelną władzą rządząc nad Marnym królestwem.
Mary i życie biorą, i postaci noszą, Rozczulają i dręczą, i łechcą rozkoszą. Troski dzienne ciężarem
Przywalają sennym
I ujmują ciężaru naszym pracom Dziennym.
Śniący umysł – co go tworzy
Sny są formą aktywności umysłowej, nie wymagają jednak bodźca zewnętrznego. Nie są inicjowane przez widoki, dźwięki, zapachy czy dotyk, ale pojawiają się automatycznie, niejako bez wysiłku. By rozważyć, jak jest to możliwe, przyjrzyjmy się z mikroskopową dokładnością mózgowi, zaczynając od podstawowego elementu budującego myśli: neuronu.
Neurony to elektryczne połączenia w mózgu wytwarzające wszelkie myśli. Kiedy śnimy, neurony odpalają się zbiorowo tysiące razy na sekundę. Poszczególne neurony są delikatne do tego stopnia, że muszą być chronione w ką- pieli płynu rdzeniowo-mózgowego, który także pozwala na przewodnictwo elektryczne. Płyn ten jest również bogaty w składniki odżywcze i jony, które przemieniają neurony w swoistą żywą baterię, gotową dostarczać elektryczność.
Zarówno w moim, jak i innych laboratoriach na całym świecie, potrafimy rozdzielić tkankę mózgową i dotrzeć do pojedynczej komórki czy neuronu. Pojedynczy neuron na płytce Petriego jest żywy, ale nieaktywny. Gdybyśmy jednak dodali kilka innych neuronów, na scenie zachodzi zmiana. Komórki zespolą się same z siebie. Uczynią też coś innego, coś niezwykłego. Neurony zaczną przesyłać między sobą znikome ładunki elektryczne, a zbitki komórek staną się elektryczne. Zdumiewające jest to, że neurony nie potrzebują żadnej zachęty czy ukierunkowania. Nie otrzymują bodźca zewnętrznego, jednak pulsują elektrycznością. To zadziwiające współdziałanie nazywane jest niezależną od bodźców aktywnością elektryczną.
To samo dzieje się w mózgu jako całości, z jego stoma miliardami neuronów i ich stoma miliardami wspierających je komórek. Nie spoczywają bezczynnie, czekając, aż świat pobudzi je albo sprowokuje. Odznaczają się włas- nymi falami aktywności elektrycznej, które przepływają po mózgu, nawet pod nieobecność jakiegokolwiek bodźca. Nazywa się to myśleniem niezależnym od bodźców i tłumaczy, dlaczego miewamy myśli nawet wtedy, gdy jesteśmy odcięci od świata zewnętrznego. To właśnie się dzieje, kiedy śnimy. Nasze umysły nie odbierają bodźców zewnętrznych, ale są aktywne. Jednak by doświadczyć niepowstrzymanych, wizualnych fabuł sennych, muszą się wydarzyć trzy rzeczy.
Po pierwsze, ciało ogarnia paraliż. Uwalnia ono dwa neuroprzekaźniki, glicynę i kwas gamma-aminomasłowy, które skutecznie wyłączają neurony ruchowe, wyspecjalizowane komórki w rdzeniu kręgowym, aktywujące mięśnie. Zablokowanie ciała pozwala śnić bezpiecznie. W przeciwnym razie odgrywałbyś aktywnie swoje sny.
Po drugie, zanim zaczniesz śnić, musi się wyłączyć centralna sieć wykonawcza mózgu. Sieć ta składa się ze struktur po obu stronach mózgu, które współdziałają i odpowiadają za logikę, porządek i poznawanie rzeczywistości. Przy jej wyłączeniu możesz ignorować normalne zasady czasu, przestrzeni i rozsądku. Ponieważ odłożyłeś chwilowo na bok rozsądek i logikę, możesz też akceptować bez zastrzeżeń nieprawdopodobne wątki swoich snów. To obdarza je zarówno siłą, jak i wyjątkowym charakterem.
Wreszcie, po trzecie, kiedy śnisz, twoja uwaga skierowana jest do wewnątrz. Gdy tak się dzieje, aktywujesz rozproszone i odrębne części mózgu, nazywane siecią trybu domyślnego lub siecią trybu spoczynkowego mózgu. Nazwa jest myląca, bo nie ma to nic wspólnego z trybem spoczynkowym. Dlatego w tej książce będę nazywał terejony mózgu siecią wyobraźni, co stanowi alternatywne określenie, używane już w środowisku naukowym z powodu związku między siecią mózgową a myśleniem wyobrażeniowym.
Kiedy nie śpisz, ale twój umysł nie angażuje się w jakąś czynność czy zadanie, nie jest jak pusty ekran komputera z migającym kursorem, który czeka na polecenie. W sposób naturalny przechodzi od centralnej sieci wykonawczej do sieci wyobraźni, od kierowania uwagi na zewnątrz do kierowania jej do wewnątrz. Wraz z angażowaniem sieci wyobraźni umysł błądzi swobodnie po krętej ścieżce, która niejednokrotnie prowadzi do niespodziewanych spostrzeżeń. Kiedy świat zewnętrzny nie skupia na sobie twojej uwagi, rządzą wtedy obszary mózgu, które tworzą sieć wyobraźni.
W codziennym życiu sieć wykonawcza i sieć wyobraźni zasadniczo zyskują dominację naprzemiennie. W tej chwili, kiedy czytasz te słowa, zaangażowana jest sieć wykonawcza. Lecz sieć wyobraźni nie pozostaje opuszczona i bierna. Chce się włączyć, czekając na przerwę w realizacji zadań, którymi zajmuje się sieć wykonawcza. Kiedy ta przerwa następuje, twoja uwaga kieruje się do wewnątrz, a sieć wyobraźni ożywa. Gdy jest aktywna i zajmuje najwyższą pozycję w poznawczej hierarchii, poszukuje luźnych skojarzeń w twojej pamięci i nietypowych połączeń powiązanych cieniutką niteczką, i wizualizuje symulacje z rodzaju: co by było, gdyby. Mogą być tak fantastyczne albo nieprawdopodobne, że racjonalny umysł odrzuca je od razu, gdy odzywa się sieć wykonawcza. Dzięki sieci wyobraźni twój śniący umysł jest niczym nieskrępowany i swobodny w stopniu, jakiego nigdy nie osiągnąłby na jawie.
Sieć wyobraźni jest kluczowa dla doznania marzenia sennego. Pozwala „widzieć” bez otrzymywania wizualnych informacji ze świata zewnętrznego. Można na dobrą sprawę skierować jaskrawe światło w oczy śniącego, a one pozostaną ślepe. Kiedy śnimy, przypomina to film wy- świetlany w ciemnej sali kinowej. Nic dziwnego, że starożytni Grecy, opisując doświadczenie marzenia sennego, używali określenia „widzieć” sen, nie zaś „mieć” sen.
Kiedy włącza się sieć wyobraźni, pojawiają się spon- taniczne myśli. Podobnie jak zbitki neuronów na płytce Petriego ożywają aktywnością elektryczną bez jakiejkolwiek stymulacji zewnętrznej, tak też śniący umysł ożywa tą aktywnością, choć jest w znacznym stopniu odcięty od otaczającego świata. Dlatego właśnie sieć wyobraźni została ochrzczona mianem ciemnej energii mózgu. Tworzy coś z niczego, układając opowieści z powietrza.
Edward F. Pace-Schott, profesor psychiatrii w Harvard Medical School, opisał sieć wyobraźni jako prawdziwy instynkt narracyjny, ponieważ przędzie ze wspomnień, postaci, wiedzy i emocji wewnętrznie spójne fabuły (Pace-Schott Edward F., Dreaming as Storytelling Instinct, ,,Frontiers in Psychology”, kwiecień 2, 2013.). Te płynące swobodnie opowieści powstają z niczego, a mimo to są nasycone znaczeniem. Skonfrontowany ze szczeliną w rzeczywistości, mózg ludzki tworzy logiczną opowieść, by tę szczelinę wypełnić. Pacjenci cierpiący na częściową amnezję robią to samo. Zamiast mówić, że nie pamiętają, gdy zadaje im się pytanie o wyrwę w ich wspomnieniach, coś zazwyczaj wymyślają. Ludzie z chorobą Alzheimera też czasem tak postępują.
Napędzane siecią wyobraźni i zrodzone we śnie opowieści płyną swobodnym strumieniem. Choć tworzymy swoje sny, rzadko doświadczamy zdolności wpływania na ich treść i mechanikę. W tym sensie jesteśmy bardziej pierwszoplanowymi aktorami niż reżyserami. Nie należy tego jednak mylić z przebywaniem w stanie dysocjacji, jakbyśmy unosili się gdzieś poza fabułą snu. Bardziej przypomina to siedzenie na miejscu kierowcy samochodu, nad którym nie ma się kontroli. Wciąż jesteśmy protagonistami w naszych snach i w pełni uczestniczymy w ich doznawaniu. Po prostu nie decydujemy świadomie o tym, dokąd sny zmierzają.
Kiedy śnimy, pogrążamy się w tym bez reszty i oddzielamy od innych postaci w krajobrazie snu. Nasze senne osobowości są fizycznie obecne. Nie oznacza to, że nasze śpiące ciała są tymi samymi, jakie zamieszkujemy na jawie, gdy jesteśmy przytomni. Te pierwsze mogą być młodsze, starsze – nawet odmienne pod względem płci. Mamy też poczucie odrębności wobec innych postaci we śnie, nawet jeśli są owocem wyobraźni.
W snach snujemy opowieści, wędrując po różnych wspomnieniach, a śniąca jaźń działa i reaguje. Niezły występ. Możemy zachowywać się w sposób inny niż na jawie. Możemy być silniejsi albo słabsi, bardziej asertywni albo pasywni. W tym sensie możemy uznawać, że posiadamy jaźń na jawie i jaźń we śnie albo różne osobowości.
Lecz jak wyjątkowy jest tak naprawdę śniący mózg? Bądź co bądź, znajdujemy się też w centrum naszych snów na jawie. Wtedy, tak jak wówczas gdy śnimy, możemy tworzyć wyimaginowane scenariusze, a umysł przerzuca się z tematu na temat, dokonując skoków w czasie i przestrzeni. Sny na jawie są jednak inne. To ukierunkowane myśli: czy nie byłoby miło spędzić wakacje na Hawajach? Co się stanie, jeśli porzucę pracę?
Jak wobec tego ma się rzecz z substancjami psychodelicznymi? One też wywołują coś, co często określa się jako senne doznanie, które jednak różnią się od klasycznego śnienia. W przypadku tych środków sieć wyobraźni jest w rzeczywistości mniej aktywna, w przeciwieństwie do stanu wysokiego naładowania w śniącym mózgu. I, nie tak, jak dzieje się to we śnie, w którym śniący jest główną postacią dramatu, doznania wywołane przez halucynogeny są bezcielesne i dysocjacyjne.
Jeśli można jakiś stan doświadczany na jawie przyrównać częściowo do marzenia sennego, to jest nim błądzenie myślami. Pojawiają się wówczas jedna za drugą, bez związku z jakimś konkretnym zadaniem czy celem. Właściwie nie kierujemy swoich myśli ku czemuś konkretne- mu. Nawet jeśli ani błądzący umysł, ani ten śniący nie są skupione na konkretnym celu, występują między nimi różnice. Umysł błądzący jest w jakimś stopniu uwolniony, ale nie tak bardzo jak umysł śniący. Nieskrępowany charakter śnienia pozwala nam udawać się do miejsc, które są dla nas na jawie nieosiągalne.
Nawet sny rządzą się zasadami
Bez względu na to, jak dzikie i nieokiełznane są sny, w których występują nieprawdopodobne sytuacje i irracjonalne przeskoki w czasie i przestrzeni, istnieją ograniczenia – nawet sny rządzą się pewnymi zasadami. Choć sieć wyobraźni uwalnia śniący umysł z uwięzi, sny nie są nieskończenie dzikie i nie są absolutnie przypadkowe. Jeśli skupimy zainteresowanie nie na jednym śniącym człowieku, ale na dziesięciu tysiącach, a analizie poddamy nie jeden sen, tylko niezliczone tysiące relacji i opisów sięgających starożytności, to zaczną się wyłaniać dostrzegalne kontury. Na przykład, pomimo przeogromnych zmian, jakie zachodzą w naszym życiu, treść snów zmieniała się niewiele na przestrzeni wieków, przez tysiąclecia i pokolenia. Wiele pospolitych współczesnych snów nie różni się od tych, jakie nawiedzały Egipcjan w czasach faraonów czy Rzymian za panowania Cezara. Zaburzenia snu, odnotowane w Chinach 1800 lat temu, dotyczą ludzi, którym śniło się latanie i spadanie albo którzy doznawali nocnych koszmarów. Brzmi znajomo?
Kwestionariusze, które dano do wypełnienia japońskim i amerykańskim studentom w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, ukazują, jak uniwersalne są, w gruncie rzeczy, sny. Studentów w obu krajach spytano: „Czy śniłeś kiedykolwiek o…” wraz z listą możliwych tematów, nie wyłączając pływania, bycia nagim i zakopanym żywcem. Podobieństwo odpowiedzi udzielanych przez studentów z dwóch odległych stron świata było zdumiewające.
W przypadku japońskich studentów pięć pierwszych miejsc na liście zajmowały następujące sny:
1) Bycie atakowanym albo ściganym
2) Spadanie z wysokości
3) Podejmowanie prób, by coś zrobić
4) Szkoła, nauczyciele, nauka
5) Zastyganie w bezruchu ze strachu
W przypadku studentów amerykańskich pięć pierwszych miejsc wyglądało następująco:
1) Spadanie z wysokości
2) Bycie atakowanym albo ściganym
3) Podejmowanie prób, by coś zrobić
4) Szkoła, nauczyciele, nauka
5) Doświadczenia seksualne (sny o tematyce seksualnej zajmowały miejsce szóste wśród snów przeżywanych najczęściej przez poddanych badaniom studentów japońskich)
Pięćdziesiąt lat później podobny sondaż przeprowadzono wśród studentów w Chinach i Niemczech. Uzyska- no bardzo podobne odpowiedzi.
W przypadku chińskich studentów pięć pierwszych miejsc na liście zajmowały:
1) Szkoła, nauczyciele, nauka
2) Bycie ściganym albo prześladowanym
3) Spadanie z wysokości
4) Spóźnienie się, na przykład na pociąg
5) Oblanie egzaminu
Jeśli chodzi o studentów niemieckich, przedstawiało się to w sposób następujący:
1) Szkoła, nauczyciele, nauka
2) Bycie ściganym albo prześladowanym
3) Doświadczenia seksualne
4) Spadanie z wysokości
5) Spóźnienie się, na przykład na pociąg
Jakim cudem sondaże przeprowadzone w odstępie pół wieku w czterech różnych krajach mogły przynieść tak podobne wyniki? Może jest to związane z codziennymi doświadczeniami. Bądź co bądź, Stany Zjednoczone, Japonia, Niemcy i Chiny są nowoczesnymi i wysoko uprzemysłowionymi społeczeństwami. Może życie studentów w tych krajach nie różni się na tyle, by zaowocować podobnymi snami? Czy sny ludzi funkcjonujących w odrębnych kulturach byłyby odmienne?
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłe- go wieku antropologowie postanowili to zbadać. Zebrali relacje dotyczące snów ludów tubylczych, takich jak Yir Yoront w Australii, Zapoteków w Meksyku i Mehinaku w Brazylii. Porównali charakterystyki ich snów z charakterystyką snów Amerykanów, skupiając się na zagadnieniach takich jak agresja, seksualność i bierność. Pomimo znacznych różnic w życiowych doświadczeniach tradycyjnych kultur i Amerykanów, krajobrazy snów były bardziej zbieżne niż kultury, których były owocem.
Na przykład relacje dotyczące snów społeczeństw tradycyjnych i amerykańskich dowodzą, że mężczyźni zwykle śnią o innych mężczyznach, podczas gdy kobiety śnią w takim samym stopniu o mężczyznach i kobietach. W obu kulturach mężczyźni i kobiety byli częściej ofiara- mi agresji niż agresorami, podczas gdy mniej niż 10 pro- cent snów miało charakter seksualny, co stanowi kolejny materiał porównawczy.
Sny są znacząco podobne na całym świecie bez względu na to, jakim językiem ktoś się posługuje, czy mieszka w mieście, czy na obszarze wiejskim, w kraju rozwiniętym, czy rozwijającym się, jakim majątkiem dysponuje albo jaka jest jego pozycja społeczna. Zważywszy na nie- zmienną ciągłość snów w czasie i przestrzeni, wydaje się czymś sensownym założenie, że ich charakterystyka i treść są niejako wypalone w ludzkim DNA i stanowią funkcję neurobiologii i ewolucji człowieka, w znacznym stopniu odpornych na różnice kulturowe, geografię i język. Podczas lektury kolejnych stron tej książki należy mieć na uwadze ten główny fakt dotyczący snów – istnieją one w obrębie struktury swych neurobiologicznych źródeł. W tym sensie nie są tak naprawdę nieograniczone. Choć sny wydają się magiczne, trzymają się pewnych procedur.
Sny przebiegają według określonych reguł. Matema- tyka na przykład nie odgrywa w nich jakiejkolwiek roli, i rzadko się zdarza, by śniąc, ktoś czytał, pisał albo posługiwał się komputerem. Bez udziału logiki sieci wykonawczej są to czynności trudne, jeśli w ogóle możliwe.
Prawdopodobnie nigdy nie śnił ci się na przykład tele- fon komórkowy dosiadający konia i zdarza się niezmiernie rzadko, by obiekty zmieniały się w snach w ludzi i vice versa. W szekspirowskim Śnie nocy letniej bohaterowie przyjmują postaci zwierząt, ale jak wynika z opisów marzeń sennych, ludzie rzadko przemieniają się w zwierzęta. Gdy przedmioty przeobrażają się w inne przedmioty, to zazwyczaj w coś podobnego. Samochód przemienia się w rower. Autobus miejski zamienia się w autobus szkolny. Dom przekształca się w zamek albo dom stojący w jednym miejscu przemienia się w dom stojący gdzie indziej. Przeskoki w snach są zgodne z semantyczną mapą w two- jej pamięci.
Mapy semantyczne określają to, jak organizujesz ludzi, przedmioty i miejsca, które zaludniają twój świat. Można myśleć o mapie semantycznej jako o kiściach winogron. Jedna kiść może oznaczać środki transportu. Inna zaś – gdzie i jak się mieszka. Gdy twój umysł przeskakuje od skojarzenia do skojarzenia, zwyczajowo pozostaje w obrębie tej samej semantycznej kiści. Jeden środek transportu przemienia się w inny. Jeden rodzaj zamieszkania zamienia się w inny. O ile można się zorientować, taką naturą odznaczają się sny od czasów, gdy zaczęto je opisywać.
Biorąc pod uwagę bezładną i nielogiczną naturę snu, trudno być może uchwycić, jak dużo ujawnia o nas to, co w sposób wyimaginowany rozczula, dręczy i łechce rozkoszą. Z czasem jednakże sny nakreślają wyraźny obraz, który ukazuje, jak postrzegamy siebie i świat. Rzucają światło na naszą naturę, nasze zainteresowania i najgłębsze troski. Pod tym względem jesteśmy tożsami z naszymi snami, a nasze sny są tożsame z nami.
Choć wytwory snów mogą wydawać się tajemnicze, ich źródło w żadnym wypadku takie nie jest. Mózg wibruje elektrycznością, fale prądu zaś przepływają przez niego w każdej chwili życia człowieka. Sny są owocem zwykłej mózgowej elektrofizjologii i nadzwyczajnej transformacji, która zachodzi w mózgu każdej nocy, gdy śpisz, podążając za całodobowymi rytmami – cyklami dzienno-nocny- mi – które rządzą biologicznie twoim życiem.
Marzenia senne nie powinny być pod żadnym pozorem lekceważone tylko dlatego, że występują, kiedy śpisz albo są pozbawione logiki, która kieruje tobą na jawie. Sny są odmienną formą myślenia. To właśnie ich nie- okiełznana natura daje im siłę transformacyjną. Wielkie przełomy w sztuce, projektowaniu i modzie opierają się na odmiennym sposobie myślenia, które pojawia się naturalnie podczas marzeń sennych, i to właśnie kultura, język i kreatywność pozwoliły ludzkości rozkwitnąć daleko poza granice ludzkiej fizycznej ewolucji. Sny są u źródła tego wszystkiego.
Dzisiaj słowo „sen” może oznaczać wiele rzeczy: ambicję, ideał, fantazję i wyraziste fabuły, które rodzą się, gdy śpimy. Neurobiologia dowodzi, że granice między snem a jawą nie są ostatecznie tak wyraźne. Sny mogą ci dopomóc w rozwiązaniu jakiegoś problemu, nauce gry na takim czy innym instrumencie, opanowaniu obcego języka czy figur tańca, uprawianiu sportu; udzielają wskazówek dotyczących zdrowia i przepowiadają przyszłość. Sny mogą być duchowo wzbogacające. Nawet te, których nie pamiętasz, kształtują twój umysł i wpływają na każdy dzień twojego życia. Możesz się nauczyć je zapamiętywać, inicjować ich treści i nawet kontrolować, czego dowodem są tak zwane „sny świadome”. Co najważniejsze, sny bywają źródłem największego daru – samopoznania. Dzięki interpretacji marzeń sennych możesz znaleźć sens w swoich doświadczeniach i odkrywać życie emocjonalne w nowy i głęboki sposób.
Sny to ulotna forma poznania. Ponieważ doświadczamy ich w samotności, zamknięci przed światem niczym jednoosobowa widownia subiektywnego przedstawienia, ich materia pozostaje w dużym stopniu poza dziedziną badań eksperymentalnych czy dowodów naukowych. Starałem się tu opisać aktualny stan i zakres wiedzy do- tyczącej snów, wskazując jednocześnie niejasności w ba- daniach i rozbieżności wśród badaczy. Książka ta zawiera też teorie, które rozwinąłem na podstawie najnowszych ustaleń i mojej wiedzy o mózgu. A więc, ostatecznie, jest ona syntezą informacji z różnych dziedzin. Jest owocem intensywnego wysiłku i ogromnej pokory.
Nim zaczniemy, rozważ przez chwilę magię snów. Kiedy śnisz, wykraczasz poza granice swojej fizycznej istoty. Nie jesteś już świadomy, że leżysz w łóżku albo że w ogóle poszedłeś spać. Oczy masz zamknięte, ale potrafisz widzieć. Twoje ciało pozostaje nieruchome, możesz jednak chodzić, biec, prowadzić samochód, latać. Milczysz, ale potrafisz rozmawiać z ludźmi, których znasz i kochasz, z żywymi czy zmarłymi, także z tymi, których nigdy nie spotkałeś. Istniejesz w teraźniejszości, możesz jednak podróżować w czasie, do przeszłości albo przyszłości. Znajdujesz się w określonym punkcie, możesz jednak przenieść się do miejsc, których nie odwiedziłeś od lat, czy też istniejących jedynie w twojej wyobraźni. Przebywasz w świecie będącym całkowicie twoim tworem. I ma on moc transcendencji. Sny to twoja nocna dawka niezwykłości.
Na sali operacyjnej, w trakcie procedury zwanej kraniotomią wybudzeniową – pacjent jest przytomny podczas zabiegu – posługuję się cienkim jak długopis narzędziem, by wprowadzać słabiutkie ładunki elektryczne bezpośrednio do mózgu. Odsłonięty i pofałdowany, pokryty tętnicami i żyłami, lśni i opalizuje. Pacjent jest świadomy i przytomny, a jednak nie doznaje bólu, ponieważ w mózgu nie ma jego receptorów. Lecz elektryczność wywołuje pewien efekt. Każdy mózg jest tworem wyjątkowym i niektóre miejsca, których dotykam, ożywają. Wystarczy dotknąć odpowiedniego punktu, a pacjent zacznie przywoływać wspomnienia z dzieciństwa. Wy- starczy dotknąć innego miejsca, a pacjent poczuje zapach cytryny. Dotknąć trzeciego, a pacjent dozna smutku, za- kłopotania, nawet pożądania.
Celem tej procedury jest precyzyjne ustalenie takich obszarów mózgu, gdzie muśnięcie elektrycznością nie wywołuje niczego. W tych właśnie miejscach najbezpieczniej jest przeciąć powierzchnię tkanki, by dotrzeć do znajdującego się pod nią guza. Kiedy mikroporażenie prądem nie wywołuje żadnej reakcji, to wówczas wiem, że zabieg nie spowoduje jakichkolwiek uszkodzeń funkcjonalnych.
Stymulując metodycznie najbardziej zewnętrzną po- włokę – korę mózgową – kilka milimetrów za jednym razem w trakcie wspomnianego zabiegu, zawsze wywołuję osobliwe i głębokie doznania u pacjenta. Niekiedy są one tak silne, że prosi mnie, bym przestał, a ja muszę przerwać operację. Choć kora mózgowa ma grubość zaledwie czterech milimetrów, skrywa w sobie w dużym stopniu to, co określa człowieka: język, percepcję, pamięć, myślenie. Leciutki szum elektryczności może sprawić, że pacjenci słyszą dźwięki, przypominają sobie traumatyczne wydarzenia, doznają głębokich emocji – nawet śnią.
Stymulacja elektryczna może też wywołać koszmary senne. Wystarczy uwolnić od prądu jakąś fałdę na po- wierzchni mózgu, a koszmar się kończy. Przywrócić impuls elektryczny, a ten sam koszmar pojawia się na nowo. Powracające koszmary senne pojmuje się obecnie jako coś w rodzaju samopowtarzalnych pętli neuronowej aktywności elektrycznej, która odtwarza doświadczenie strachu i przerażenia.
W ten niepodważalny sposób moje lekarskie rzemiosło przyniosło odpowiedź na jedno z pierwotnych pytań ludzkości: Skąd biorą się sny? Mogę odpowiedzieć z niezachwianą pewnością, że sny biorą się z naszych mózgów, a konkretnie z ich elektrycznej aktywności.
Podstawowe zrozumienie rzeczywistej genezy snów długo nam umykało. Od zarania dziejów uchodziły za przesłania od bogów, demonów albo naszych przodków, czy też za informacje gromadzone przez duszę zapuszczającą się w nocny mrok. Ostatnim miejscem, które ktoś mógłby uznać za źródło snów, był nieaktywny z pozoru twór w czaszce. Uważano, że umysł podczas snu jest uśpiony, że to coś w rodzaju pustego naczynia, a marzenia senne nie są owocem odpoczynku nocnego. Jakże mogłyby być czymś takim? Jak nasze umysły, głuche na jakiekolwiek sygnały ze świata zewnętrznego, mogłyby stanowić źródło takiej nocnej niezwykłości? Musiało być nim coś większego, coś spoza nas samych.
Oczywiście wiemy teraz, że wszelka świadomość jest napędzana elektrycznością, w tym także sny, i okazuje się, że śniący mózg jest równie aktywny jak mózg, który nie jest pogrążony we śnie. Na dobrą sprawę intensywność elektryczna i pewne prawidłowości mierzone podczas określonych faz snu wyglądają niemal identycznie jak wówczas, gdy jesteśmy przytomni. Co więcej, ilość energii, którą zużywają pewne obszary mózgów podczas śnienia, przewyższa tę, którą zużywają, kiedy nie śpimy, zwłaszcza w ich ośrodkach odpowiedzialnych za doznania wzrokowe i emocje. Podczas gdy przytomny mózg może korygować aktywność metaboliczną w zakresie 3 czy 4 procent w układzie limbicznym, który zajmuje się regulowaniem emocji, mózg śniący jest w stanie poprawić jego funkcjonowanie o zdumiewające 15 procent. Oznacza to, że sny mogą osiągnąć intensywność emocjonalną, która nie jest biologicznie możliwa w życiu na jawie. Zasadniczo nigdy nie jesteś bardziej żywy niż wówczas, gdy śnisz.
Kiedy śnimy, nasze umysły pulsują mózgową aktywnością: widzą wyraźnie, czują głęboko, poruszają się swobodnie. Sny wpływają na nas przemożnie, ponieważ doświadczamy ich jako czegoś realnego. Radość, której doznajemy w snach, nie jest fizjologicznie inna niż ta doznawana na jawie, podobnie jak przerażenie, niezadowolenie, podniecenie seksualne, gniew i strach. Istnieje powód, dla którego fizyczne doznania w naszych snach też wydają się rzeczywiste. Biegniesz we śnie, a dochodzi do aktywacji kory ruchowej, tej samej części mózgu, którą byś wykorzystywał, biegnąc naprawdę. Czujesz dotyk ukochanej osoby, a dochodzi do aktywacji kory czuciowej, tak jakby się to działo na jawie. Przywołaj wspomnienie miejsca, w którym niegdyś mieszkałeś, a uaktywnisz płat potyliczny – obszar mózgu odpowiedzialny za percepcję wizualną.
Niektórzy ludzie twierdzą, że nigdy nic im się nie śni. W rzeczywistości śnią dosłownie wszyscy, choć nie każdy to pamięta. Nie decydujemy się śnić. Musimy to robić. Jeśli będziemy pozbawieni snu, pierwsze, co zrobimy, to zaczniemy śnić. Gdybyśmy zaspokoili potrzebę snu, ale byli pozbawieni śnienia, zaczęlibyśmy śnić z chwilą zapadnięcia w sen. Nawet gdy zaśnięcie jest niemożliwe, mogą pojawić się wyraziste marzenia senne. Ludzie cierpiący na śmiertelną bezsenność rodzinną, rzadkie i nieuleczalne schorzenie genetyczne, które uniemożliwia im zaśnięcie, odczuwają tak silną potrzebę śnienia, że czynią to na jawie. Śnienie jest nieodzowne.
Przez dziesiątki lat badacze zajmujący się marzeniami sennymi skupiali się tylko na jednej fazie snu, REM, czyli rapid eye movement (szybki ruch gałek ocznych). Doszli do wniosku, że śnimy każdej nocy przez dwie godziny – mniej więcej. Jeśli to policzyć, to okazuje się, że jedną dwunastą naszego życia spędzamy pogrążeni w snach, czyli miesiąc w roku. Oznaczałoby to mnóstwo czasu pochłanianego przez sny. Ale może to być też ogromne niedoszacowanie. Kiedy badacze w laboratoriach snu budzą ludzi o różnych porach nocy, nie tylko podczas fazy REM, to stwierdzają, że śnienie jest możliwe na każdym etapie snu.
Tak wiele mówi się obecnie o potrzebie snu jako warunku zdrowia, ale powyższe odkrycia i ustalenia każą mi się zastanawiać: może tak naprawdę nie snu potrzebujemy, tylko marzeń sennych.
Zamów książkę: “„Dlatego śnimy. Jak śpiący mózg wpływa na nasze życie” – Rahul Jandial“
