Postanowiliśmy uporządkować fakty i pokazujemy, czym naprawdę są dzisiejsze przekroje ścian, stropów i dachów w technologii modułowej. Odwołujemy się do praktyki ERBUD i komentarzy ekspertki ds. technologii, Marty Nazarczuk, która na co dzień tłumaczy, że o bezpieczeństwie i komforcie użytkowania decyduje nie „magiczny” materiał, lecz zestaw precyzyjnych decyzji projektowych i wykonawczych.
Mit 1: „W pożarze drewno zawsze przegrywa”
Najłatwiej obalić ten mit, zaglądając w przekrój nowoczesnego modułu i w to, co faktycznie „robi robotę” ogniowo. Standardem w budynkach użyteczności publicznej jest osiąganie klasy odporności ogniowej rzędu REI 60 dla przegród i elementów, przy jednoczesnej kontroli nośności w czasie pożaru. Kluczem nie jest więc sama tarcica, lecz układ warstw: okładziny ogniochronne, które ograniczają dopływ ciepła do rdzenia; niepalna wełna mineralna w polu przegrody, która stabilizuje zachowanie w podwyższonej temperaturze; oraz geometria i łączniki zaprojektowane tak, aby konstrukcja zachowała integralność przez założony czas.

W praktyce to nie impregnat „podnosi klasę” ściany, tylko szczelność i kompletność warstw, a więc skrupulatne prowadzenie płyt, zachowanie właściwych zakładów i rozstawu wkrętów, a także poprawne uszczelnienia w narożach oraz na styku moduł–moduł. Jak podkreśla Marta Nazarczuk, to właśnie konsekwencja w detalach decyduje, czy w badaniu element odda oczekiwany wynik, a w realnym pożarze da personelowi i użytkownikom czas na bezpieczną ewakuację. W obiektach takich jak szkoły czy koszary najważniejsze jest przełożenie tych założeń na powtarzalność: każdy segment budynku musi być zmontowany identycznie, bo tylko wtedy projektowa odporność ogniowa nie będzie „statystyczna”, lecz rzeczywista.
Mit 2: „Drewno dymi i truje bardziej niż beton czy stal”
W rzeczywistości o tym, co wydarzy się z dymem i gorącymi gazami w strefie pożarowej, przesądza szczelność powietrzna budynku i jakość uszczelnień połączeń, a nie sam materiał nośny. Modułowe ściany i stropy są projektowane jako układy warstwowe, w których wszystkie przejścia instalacyjne, od rur po kable — otrzymują systemowe manszety i masy ogniochronne, a połączenia między modułami są oczyszczane, gruntowane i domykane zgodnie z kartami technicznymi. Jeśli te detale wykonamy dobrze, dymoszczelność i ograniczenie emisji toksycznych w trakcie pożaru nie będą odbiegały od tego, co można osiągnąć w żelbecie czy w stali okładanej płytami ogniochronnymi.

To czysta inżynieria obudowy, a nie „magia” betonu. Marta Nazarczuk zwraca uwagę, że użytkownik odczuwa przede wszystkim efekty szczelności: czy dym nie przedostaje się przez opaski drzwiowe i czy instalacje nie tworzą „dziur” w przegrodach. Dlatego ERBUD prowadzi kontrolę jakości już na etapie prefabrykacji, zanim moduł opuści halę, a następnie odtwarza tę samą dyscyplinę na montażu. W budynkach takich jak przedszkola ma to wymiar praktyczny: korytarz i sala dydaktyczna pozostają strefami przewidywalnymi w sytuacji kryzysowej, a drogi ewakuacyjne są chronione zgodnie z założeniami projektu.
Mit 3: „Drewno zawsze gorzej ‘trzyma’ akustykę”
W akustyce lekkich przegród liczy się nie tylko masa, lecz przede wszystkim inteligentne zarządzanie przenoszeniem drgań i fal dźwiękowych. Ściana modułowa, która ma zapewnić spokój w sali lekcyjnej, pracowni lub sypialni żołnierskiej, jest projektowana jako układ rozsprzężony: okładziny po obu stronach nie są ze sobą sztywno powiązane, między nimi znajduje się wełna o dobranej gęstości, a wszystkie styki, od cokołu, przez styk ściana–strop, po ościeża — są domykane taśmami akustycznymi i masami elastycznymi. Dzięki temu fala dźwiękowa traci energię na kolejnych barierach, a nie „przelatuje” przez mostek. Jeśli trzeba, projektant zwiększa masę powierzchniową przez zdublowanie płyt po jednej stronie, co dodatkowo przesuwa częstotliwość krytyczną i poprawia wynik wskaźników izolacyjności.

„Najczęściej zawodzi nie przekrój z katalogu, tylko detale montażowe” — mówi Marta Nazarczuk. W praktyce oznacza to, że nawet najlepiej policzona ściana szkolna straci decybele, jeśli pod drzwiami pozostanie szpara, a przejścia instalacyjne nie dostaną pełnego systemu uszczelnień. Właśnie dlatego dobrze prowadzone prefabrykacje potrafią dać komfort akustyczny porównywalny z ciężkimi technologiami — a do tego powtarzalny w całym obiekcie, co dla dyrektora szkoły czy dowódcy jednostki jest ważniejsze niż najlepsza pojedyncza próbka z laboratorium.
Mit 4: „Wilgoć po kilku latach zniszczy konstrukcję”
Wilgoć jest zjawiskiem którym da się zarządzać, o ile potraktujemy budynek jako układ przepływu pary wodnej i powietrza, a nie jako „szczelny słoik”. W modułach drewnianych kluczowe jest zachowanie ciągłości paroizolacji od strony ciepłej i wiatroizolacji od strony zewnętrznej, tak aby para wodna nie omijała membran przez nieszczelności i nie kondensowała się w newralgicznych miejscach. Równie ważna jest szczelność powietrzna: jeśli powietrze z wnętrza może swobodnie „pompować” się w przegrodę, nawet najlepsze folie nie spełnią swojej roli.

W prefabrykacji dochodzi jeszcze etap logistyki — magazynowanie i transport gotowych modułów pod zadaszeniem, prawidłowe foliowanie i kontrola zgrzewów, a na budowie szybkie zamknięcie dachu i elewacji, by ograniczyć okres narażenia na deszcz. To wszystko brzmi jak lista prozaicznych czynności, ale to właśnie one decydują, czy po pięciu latach użytkowania przedszkola ściany nadal będą suche, a okładziny nienaruszone.
Marta Nazarczuk lubi powtarzać, że większość „wilgotnościowych” problemów bierze się nie z pogody, lecz z wnętrza — z kuchni, łazienek i intensywnie użytkowanych sal — i ujawnia się tam, gdzie zabrakło jednego kawałka taśmy albo gdzie ktoś „dla ułatwienia” przeciął paroizolację bez jej późniejszego odtworzenia. Dobrą wiadomością jest to, że nowoczesne przekroje są projektowane z myślą o odparowaniu incydentalnie wprowadzonej wilgoci, dzięki czemu pojedyncze zdarzenie nie kończy się katastrofą, o ile budynek ma szansę szybko wrócić do równowagi.
Mit 5: „Drewno ‘pracuje’, więc parametry użytkowe szybko się rozjadą”
Każdy materiał budowlany podlega zjawiskom reologicznym, a drewno nie jest wyjątkiem — ale różnica polega na tym, że w projektowaniu zgodnym z Eurokodem 5 ta „praca” jest przewidziana z góry i uwzględniona zarówno w stanach granicznych nośności, jak i użyteczności. Jeśli konstruktor zadba o właściwe ugięcia, a architekt o dylatacje i tolerancje w warstwach wykończeniowych, naturalne zmiany wilgotności drewna nie muszą skutkować pękającymi spoinami czy „falowaniem” sufitów.

W budynkach publicznych dodatkowo pomaga powtarzalność modułów: skoro każdy segment powstaje według tej samej recepty i w tej samej kontroli jakości, ryzyko rozjechania parametrów w czasie maleje, a przeglądy okresowe szybciej wyłapują miejsca, w których trzeba coś podregulować. „W gotowym obiekcie liczy się spójność rozwiązań i konsekwencja w detalach” — podkreśla Marta Nazarczuk. W praktyce oznacza to m.in. racjonalne rozkładanie dylatacji w okładzinach, stosowanie łączników o odpowiednich długościach i klasach oraz świadome planowanie połączeń między modułami tak, by zachowanie konstrukcji nie przenosiło się na warstwy widoczne dla użytkownika. Dzięki temu rodzice odbierający dzieci z nowego żłobka widzą po prostu równą ścianę i cichy korytarz, a nie „pracę materiału”.
Przekrój rozwiązań i ich znaczenie dla dużych obiektów
Gdy spojrzymy na typową ścianę zewnętrzną w przedszkolu modułowym, zobaczymy układ warstwowy, w którym każda warstwa pełni kilka funkcji naraz: od środka okładziny ogniochronne zapewniają zarówno masę akustyczną, jak i opóźnienie nagrzewania rdzenia, szkielet z drewna struganego lub klejonego z wypełnieniem z wełny mineralnej odpowiada za nośność i stabilność termiczną, poszycie drewnopochodne współpracuje statycznie i daje solidne podparcie pod zewnętrzne warstwy, wiatroizolacja i elewacja chronią przed czynnikami atmosferycznymi, a ciągła paroizolacja po stronie ciepłej, starannie połączona taśmami, utrzymuje właściwy kierunek przepływu pary.

Tego typu przekrój dopiero po uzupełnieniu o systemowe przejścia instalacyjne, staranne obrobienie ościeży i dopięcie styku moduł–moduł tworzy przegrodę, która broni się ogniowo, akustycznie i wilgotnościowo. W szkołach i koszarach, gdzie liczy się przewidywalność i tempo, prefabrykacja pozwala powtarzać tę „receptę” setki razy, ograniczając ryzyko odchyleń między segmentami i skracając etap prac mokrych na działającej już parceli. To nie jest budowanie „domku”, lecz składanie precyzyjnego systemu, w którym każdy element musi zagrać dokładnie tak, jak zaplanowano w dokumentacji.
Dlaczego to ma znaczenie właśnie w przedszkolach, szkołach, żłobkach i koszarach?
Obiekty publiczne żyją w innym reżimie niż budownictwo jednorodzinne: mają intensywniejszy ruch, bardziej wymagające scenariusze ewakuacyjne, surowsze normy akustyczne i inne krzywe użytkowania wilgocią oraz temperaturą. Modułowe rozwiązania drewniane wpisują się w te realia, bo łączą szybki montaż na placu, co ogranicza uciążliwości dla sąsiadów i skraca czas wyłączeń, z wysoką kontrolą jakości na etapie prefabrykacji.
Jak podsumowuje Marta Nazarczuk, materiał sam w sobie nie jest ani „z natury lepszy”, ani „gorszy”: ostatecznie liczy się trio „projekt + wykonanie + kontrola detali”, a dobrze zaprojektowana i zmontowana przegroda drewniana spełnia te same kryteria bezpieczeństwa i komfortu, co alternatywne technologie. Z perspektywy inwestora publicznego to dobra wiadomość: można budować szybciej i czyściej, nie rezygnując z odporności ogniowej, pełnowartościowej akustyki i trwałości w długim horyzoncie.
