Sam na sam z przestrzenią kosmiczną. Bruce McCandless zrobił to jako pierwszy człowiek w historii

Wyobraź sobie, że jesteś astronautą i znajdujesz się właśnie na orbicie okołoziemskiej. Nie, nie. Nie jesteś ani w statku kosmicznym Orion, ani Crew Dragon, ani nawet na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jesteś tylko ty, przestrzeń kosmiczna i błękitna Ziemia gdzieś daleko pod twoimi nogami. Jak się czujesz?
Sam na sam z przestrzenią kosmiczną. Bruce McCandless zrobił to jako pierwszy człowiek w historii

Mimo tego, że ludzkość teoretycznie podbija przestrzeń kosmiczną już od ponad sześćdziesięciu lat (Jurij Gagarin znalazł się w przestrzeni kosmicznej w 1961 roku), to wciąż zaledwie garstka ludzi odwiedziła orbitę okołoziemską, nie mówiąc już o dalszych wyprawach. Wśród tej elitarnej grupy ludzi, znajduje się jeszcze mniejsza grupa osób, które miały okazję wykonać spacer kosmiczny, np. w trakcie misji serwisowej Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, czy podczas montażu paneli słonecznych na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nic jednak nie pobije spaceru kosmicznego, który w 1984 roku zrealizował amerykański astronauta Bruce McCandless II. Gdyby tylko o tym opowiadał, nikt by mu chyba nie uwierzył. Na szczęście dowodem w sprawie są zdjęcia, a nawet nagranie wideo.

Bruce McCandless II dotknął przestrzeni kosmicznej w wyjątkowy, wręcz mistyczny sposób podczas misji realizowanej na pokładzie promu kosmicznego Challenger w dniu 7 lutego 1984 roku.

To właśnie tego dnia wraz z astronautą Bobem Stewardem McCandless ubrany w specjalny kombinezon (MMU, ang. Manned Maneuvering Unit) opuścił prom kosmiczny i wykonał spacer kosmiczny bez uwięzi. Oznacza to, że astronauci w trakcie spaceru nie byli w żaden sposób fizycznie połączeni z promem kosmicznym.

Czytaj także: Ile kosztuje katastrofa kosmiczna? Najdroższe porażki w historii eksploracji kosmosu

Choć zdjęcia i nagrania ze spaceru wyglądają na spokojne, wręcz medytacyjne, to warto tutaj pamiętać, że zarówno prom, jak i astronauci znajdujący się na orbicie poruszali się wtedy z prędkością 28 900 kilometrów na godzinę względem powierzchni Ziemi.

Warto tutaj zwrócić uwagę na to, że był to pierwszy w historii spacer kosmiczny bez uwięzi, przez co McCandless automatycznie po wyjściu z luku Challengerza przeszedł do historii lotów kosmicznych.

Wspominając to historyczne wydarzenie, wielokrotnie astronauta wspominał, że wyjście bez zabezpieczenia w pustkę przestrzeni kosmicznej pomimo długich przygotowań wiązało się ze stresem nie tylko na orbicie, ale także w centrum kontroli lotów na Ziemi, skąd całe wydarzenie obserwowała m.in. żona astronauty. Z tego też powodu McCandless oddalając się od promu, sparafrazował legendarne już słowa Neila Armstronga i powiedział: “Być może to był mały krok dla Neila, ale dla mnie to jest ogromny krok”.

Skafander z plecakiem manewrowym MMU wyposażony był w niewielkie silniczki manewrowe uwalniające z dysz azot w celu kontroli prędkości, kierunku i orientacji astronauty w przestrzeni kosmicznej. Silniki wystarczały do przemieszczania astronauty z prędkościami 2-5 km/h.

Bruce McCandless II był pierwszym człowiekiem, który choć przez krótki czas był sam na sam z przestrzenią kosmiczną. Owszem, w pobliżu unosił się prom kosmiczny, ale jednak astronauty nic z nim, ani z Ziemią nie wiązało.

Zarówno on, jak i jego towarzysz w trakcie tego spaceru kosmicznego oddalili się w pewnym momencie na odległość 100 metrów od promu kosmicznego. Niby niewiele, ale jednak, gdyby akurat wtedy doszło do awarii plecaka manewrowego, mogłoby się zrobić gorąco, nawet pomimo panującej w przestrzeni kosmicznej temperatury.