
Choć zorze towarzyszą mu niemal przy każdym transatlantyckim locie, ten konkretny wieczór wyróżniał się niezwykłą intensywnością zjawiska. Rzadko zdarza się lecieć dokładnie w momencie, gdy niebo rozświetla poważna burza słoneczna. Tym razem szczęście sprzyjało pilotowi, który mógł na żywo podziwiać i dokumentować to wyjątkowe widowisko rozgrywające się tuż nad kokpitem samolotu.
Czytaj też: Zdumiewający widok. Zorza polarna została nagrana z orbity okołoziemskiej
Ta niezwykła intensywność zorzy miała swoje konkretne źródło. Była bezpośrednim skutkiem poważnej burzy geomagnetycznej klasy G4, która wystąpiła w dniach 11-12 listopada. Burzę wywołały wielokrotne koronalne wyrzuty masy ze Słońca – gigantyczne erupcje pola magnetycznego i plazmy przemierzające przestrzeń kosmiczną z ogromną prędkością. Źródłem tych zjawisk była plama słoneczna AR4274, uznawana za jedną z najbardziej energetycznych grup w obecnym cyklu słonecznej aktywności.
Pilot Matt Melnyk zrobił niesamowite zdjęcia zorzy polarnej
Skala całego zjawiska okazała się naprawdę imponująca. Zorze polarne rozświetliły niebo na całej półkuli północnej, sięgając znacznie dalej na południe niż zwykle. Ich blask był widoczny nie tylko w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, ale dotarł nawet do Meksyku. To dość niecodzienne, ponieważ zazwyczaj takie świetlne spektakle rezerwowane są dla znacznie wyższych szerokości geograficznych. Burza geomagnetyczna G4 zalicza się do kategorii poważnych, co oznacza znaczący wpływ na ziemską magnetosferę i potencjał do spektakularnych efektów wizualnych.
Czytaj też: Ukryta wiadomość w zorzach polarnych. Naukowcy znaleźli sposób na przewidywanie katastrof
Do uchwycenia nocnego widowiska Melnyk wykorzystał aparat Canon R6 Mark II w połączeniu z obiektywem Canon RF 20mm F1.4 L VCM. Ta konkretna kombinacja okazała się kluczowa dla sukcesu fotograficznego. Pilot zwraca uwagę, że dzięki postępowi technologicznemu wykonanie takich zdjęć stało się znacznie prostsze niż jeszcze kilka lat temu. Nowoczesne aparaty pozwalają na fotografowanie z ręki, bez konieczności używania statywu, co w ciasnych warunkach kokpitu ma kolosalne znaczenie.

Szybki obiektyw o jasności F1.4 w połączeniu z wysokowydajną kamerą zaprojektowaną do pracy w słabym oświetleniu tworzy narzędzie niemal idealne do astrofotografii. Melnyk zauważa, że jeszcze niedawno wykonanie podobnych ujęć wymagałoby znacznie bardziej skomplikowanej konfiguracji i prawdopodobnie nie byłoby możliwe w dynamicznych warunkach lotu. Technologia rzeczywiście demokratyzuje astrofotografię, choć wciąż wymaga to sporej wiedzy i doświadczenia.
Dla Melnyka 12 listopada nie był jedynym dniem pełnym wrażeń. Zaledwie 5 dni później, podczas lotu powrotnego z Calgary do Londynu, pilot ponownie napotkał dynamiczny pokaz świateł. Tym razem fotografował zjawisko przelatując nad północno-wschodnią Albertą i obszarami na północ od Zatoki Hudsona. Ta powtórka niezwykłego widowiska świadczy o utrzymującej się wysokiej aktywności słonecznej.
Plama słoneczna AR4274, odpowiedzialna za wcześniejsze koronalne wyrzuty masy, nie zamierzała się uspokajać. W tym samym okresie wygenerowała największy rozbłysk słoneczny w 2025 r. – erupcję klasy X5.16. Co istotne, rozbłysk ten był skierowany bezpośrednio w stronę Ziemi, co sugeruje możliwość kolejnych spektakularnych pokazów zorzy polarnej w najbliższym czasie. Dla pilotów takich jak Melnyk to kolejna szansa na uchwycenie niezwykłych obrazów z perspektywy niedostępnej dla większości obserwatorów na powierzchni planety.
Patrząc na te zdjęcia, trudno nie docenić zarówno umiejętności fotografa, jak i siły natury. Choć technologia znacząco ułatwia dokumentowanie takich zjawisk, to wciąż wymaga się odpowiedniego przygotowania i odrobiny szczęścia, by znaleźć się we właściwym miejscu o właściwym czasie. W przypadku pilotów obserwujących niebo z kokpitu samolotu, ta wyjątkowa perspektywa daje im możliwość podziwiania spektakli, o których większość z nas może tylko pomarzyć. Warto odwiedzić profil Melnyka na Instagramie.