Piramidalny absurd

Ostatnio kręgi naukowe (i pseudonaukowe) ożywiły się za sprawą dwóch nowych teorii dotyczących początków piramidy. Ale praca wre również w środowisku tzw. badaczy akademickich. Taki to już los tej wspaniałej budowli: fascynuje i otumania zarazem, a wszystko przez to, że nawet nauka ortodoksyjna wciąż poszukuje rozwiązania jej tajemnic. Spróbujmy przeanalizować najnowsze pomysły akademików oraz tzw. badaczy niezależnych i dowiedzieć się, kto tak naprawdę i w jaki sposób zbudował piramidę Cheopsa.

Nawet najbardziej wyrafinowana technologia nie pozwala nam dotrzeć do tajemnicy, jak powstały egipskie piramidy. Dlatego zwracamy się ku zjawiskom nadprzyrodzonym

WIELKA „ZJEŻDŻAWKA”

Najnowszą koncepcję dotyczącą sposobu budowy Wielkiej Piramidy, redukującą przy okazji liczbę robotników ze 100 tys. do 4 tys., przedstawił francuski architekt Jean-Pierre Houdin. Uważa on, że powszechnie akceptowana teoria, iż piramidę zbudowano przy wykorzystaniu zewnętrznej rampy (czy była spiralna, czy prosta, tego do końca nie wiadomo), po której wciągano bloki z kamienia, jest słuszna tylko w przypadku podstawy. Górna część budowli powstała dzięki znajdującej się we wnętrzu piramidy drugiej spiralnej rampie, po której wciągano wapienne bloki. Póki co jedynym, jak dotychczas, namacalnym dowodem potwierdzającym teorię francuskiego architekta są odkryte w piramidzie w 1986 roku puste przestrzenie, które układają się w spiralę.

Inny pomysł zaprezentował w 2002 roku polski architekt dr Wojciech Kołątaj. Opierając się na „Dziejach” Herodota, doszedł do wniosku, że piramida powstała przy wykorzystaniu bardzo prostych maszyn – dźwigni z pni palmowych, przypominających huśtawkę. Na jednym ich końcu znajdował się kamienny blok, a na drugim wisiały worki na piasek. Kiedy wsypano do nich odpowiednią ilość piasku, kamień był unoszony, a następnie transportowany na wyższy poziom. Jednak Andrzej Ćwiek w „Archeologii Żywej” (21/02) przedstawił kilka kontrargumentów: „Po pierwsze, dźwignia z pni palmowych złamałaby się pod ciężarem 2,5 t bloku i 2,5 t piachu. Po drugie, zasobnik z piaskiem niechybnie runąłby w dół po rozładowaniu bloku stopień wyżej. Po trzecie, transport bloków wcale nie był najistotniejszym problemem przy budowie piramid – o wiele trudniejsze było skonstruowanie stropów komór z bloków o ciężarze po kilkadziesiąt ton każdy lub umieszczenie kamienia szczytowego, czyli tzw. piramidionu”.

Kolejna „sensacyjna” teoria mówi, że na pewno wykorzystano siłę wiatru (!). Inspirację dla jej autorki Maureen Clemmons stanowiły opowieści o lądowych przeprawach wikingów. Skandynawscy wojownicy transportowali okręty na balach, wykorzystując siłę wiatru i powierzchnię żagli przetaczanych jednostek. Pani Clemmons przy użyciu wielkiego latawca postawiła 3-tonowy betonowy blok i to pozwoliło jej na wysnucie tezy, że Egipcjanie mogli wykorzystywać ten sposób przy budowie piramid.

MUR BETON

A propos betonu, inna koncepcja głosi, że niektóre bloki piramidy (20 proc. materiału) to nie lity wapień, ale beton odlewany na miejscu budowy. Profesor Giles Hug i Michel W. Barsoum z Drexel University w Stanach Zjednoczonych, analizując połączenia między elektronami, uznali, że bloki są dziełem rąk ludzkich. Ich zdaniem wiązania powstały zbyt szybko i w podobny sposób jak te w betonie. Ponadto w próbkach pobranych z piramidy znaleziono proporcje minerałów, niewystępujące w złożach wapienia. Teorię o prefabrykatach jako pierwszy, w połowie lat 80., przedstawił dr Joseph Davidovits. Uważał on, że na wyższe poziomy wnoszono półprodukty, po czym mieszano je z wodą i wylewano do form podobnych do szalunków do betonu. Egipskie władze i Mr Pyramid, czyli Zahi Hawass, szef egipskiej Najwyższej Rady Starożytności, twierdzą jednak, że specjaliści wiele razy naprawiali piramidy za pomocą betonu, a te dziwne próbki to po prostu współczesna zaprawa, którą wzmacniano osłabione bloki.

Powolutku kierujemy się w stronę coraz dziwniejszych teorii. Ale jeżeli oficjalna nauka ulega emocjom, to trudno się dziwić, że tzw. egiptologia alternatywna wymyśla ciągle ciekawsze propozycje – od udziału kosmitów, poprzez lewitację bloków, zalanie połowy Afryki wodą i transport kamieni za pomocą specjalnych pływaków, aż po wykorzystanie do obróbki wysokoobrotowych narzędzi mechanicznych. Oficjalnie mówi się, że inicjatorem budowy piramidy Cheopsa był… faraon Cheops. Pogląd ten uznawany jest za fakt, od kiedy angielski archeolog Howard Vyse odnalazł w 1837 roku pieczęć z imieniem Cheopsa (Chufu). Jednak niezależni badacze uznali, że to zbyt proste, a Vyse sam ją sprokurował i to jeszcze z błędem. Dlatego przyjrzyjmy się kilku innym domniemanym autorom i ich motywacji. Jednym z nich mógł być Henoch – biblijny patriarcha, który 300 lat przed wielkim potopem miał apokaliptyczny sen i ujrzał koniec świata. Kazał więc wybudować Wielką Piramidę, by schować w niej skarby i wiedzę. Po potopie ponoć wszystko wyniesiono z jej wnętrza i to właśnie dlatego piramida jest pusta.

Istnieje zresztą cały nurt przypisujący powstanie piramidy pradawnym cywilizacjom, ale nie ma zgody, czy byli to Marsjanie, czy Atlantydzi również uciekający przed potopem, którzy przekazali wiedzę Egipcjanom (orędownikiem tej teorii był słynny „śpiący prorok” Edgar Cayce, który w wizji zobaczył tajemne komnaty pod Sfinksem).

KOSMICI ATAKUJĄ… ALBO RATUJĄ

 

Koncepcja, będąca pewną syntezą omówionych przed chwilą, w dużej części powstała na naszym polskim terenie. Polsko-belgijski „Projekt Cheops” ma na celu uratowanie Ziemi przed katastrofą. A mają w tym pomóc: Wielka Piramida, mumia Cheopsa i nieodkryty Wielki Labirynt (także opisany przez Herodota). Katastrofa ta, według Patrica Geryla („Proroctwo Oriona na rok 2012”, wyd. Amber), nadejdzie w 2012 r., kiedy Orion i Wenus znajdą się w identycznej pozycji jak 12 tys. lat temu. Wtedy nastąpił kataklizm, który pogrzebał Atlantydę. Jednak Atlantydzi potrafili przewidzieć katastrofę i przygotować się do niej, dzięki czemu zdołali uciec. Nam zaś zostawili system obrony, wskazówki na temat kolejnej zagłady oraz „klucz” ukryty w Wielkim Labiryncie na Płaskowyżu w Gizie, które pozwolą zapobiec zagładzie.

Najważniejszą osobą w Projekcie jest jasnowidząca z Wrocławia – Lucyna Łobos. Wie ona, gdzie znajduje się grobowiec Cheopsa. Pozostaje też w kontakcie (stosując metodę chanellingu telepatycznego, inaczej „snu na jawie”) z bezcielesną istotą zwaną Samuelem-Enki (starszym synem Jahwe), który przekazuje informacje o czekającym Ziemię kataklizmie i sposobie zminimalizowania jego skutków. A jaką rolę spełnia tu Wielka Piramida? Według przekazów pani Łobos, Wielka Piramida w Egipcie, której plany stworzyli Biali Bracia z planety Aszun w pasie Oriona (chyba oni pomogli Atlantydom?), jest głównym punktem zabezpieczenia Ziemi. Zainstalowano w niej system energetyczny powiązany ze źródłami istniejącymi w konstelacji Oriona. Tzw. siatka geomantyczna łączy wszystkie piramidy i czakramy na całym świecie. Aby ją uruchomić, należy użyć „klucza”, czyli mumii Cheopsa. Trzeba ją tylko znaleźć i włożyć do pustego sarkofagu. Za klucz uznaje się także kamień wieńczący czubek Wielkiej Piramidy, nazywany „faraonem”. Mniejsza z tym, co jest kluczem, ważne, by system zadziałał i by poprzez kontakt z planetą Aszun uaktywniły się wszystkie punkty energetyczne, tworząc wokół Ziemi pole, które uchroni nas przed spustoszeniem, jakie wyrządzi uderzenie Planety X. Jednak nie wszyscy wierzą w czystość intencji Samuela-Enki. Niejaki Curunir w notce na Forum Zjawisk Paranormalnych (www.paranormalis. fora.pl/) twierdzi, że Samuel kłamie.

Tak naprawdę w roku 2012 kataklizm zagraża nie Ziemi, tylko jego planecie Nibiru i on po prostu szuka sobie nowego domu. „Klucza” (w tym przypadku kamienia wieńczącego Wielką Piramidę) potrzebuje, aby zmienić ustawienia naszej tarczy ochronnej. „Samuelowi chodzi więc o zdobycie kamienia, neutralizację tarczy Ziemi i podbój naszego gatunku zakończony kolonizacją planety! Nie może jednak tego zrobić sam – jego jedyną formą kontaktu z nami jest tunneling Lucyny. Stara się namówić nas, byśmy sami znieśli naszą tarczę i przyczynili się do własnej zguby”.

ZBAWCZA ENERGIA

Zrobiło się naprawdę groźnie, ale w wydanej niedawno przez Amber książce „Gwiazda śmierci z Gizy” Joseph P. Farrell daje nam nadzieję na zwycięstwo. Dowodzi, że Wielka Piramida to potężna broń masowej zagłady, która mogła wzmacniać i kierować do wybranego celu (nawet w kosmosie) różne formy energii. Trzeba jednak obchodzić się z nią ostrożnie, ponieważ ta „fazowo sprzężona haubica” była podobno już raz użyta i zniszczyła tych, którzy ją stworzyli. A jeśli już chodzi o energię, to piramidy są rzekomo emiterami dobroczynnej energi kosmicznej, co stało się pretekstem do uruchomienia całkiem dochodowej gałązki przemysłu, czyli produkcji tzw. Piramid Horusa. Podobno powstały dzięki przekazom chanellingowym egipskiego boga, który poinstruował ludzi, jak je wykonywać… Piramidki dotarły już do Polski i zgodnie z przesłaniem od Horusa, zamieszczonym na stronie producenta, są u nas sprzedawane po niższych cenach, gdyż wartość nabywcza złotówki jest niższa niż euro. Kilka z nich kupił sobie piosenkarz Stachursky!

Z kolei czeski elektryk Karel Drbal, wykorzystując rzekomą energię piramid, skonstruował i opatentował w 1959 r. przyrząd do ostrzenia żyletek i nadał mu nazwę „Przyrząd do ostrzenia żyletek – Cheops”. Chociaż, cytując portal http://www.okiem.pl/nauka/piramidy.htm: „żyletki trochę bardziej się tępią, jeśli ułoży się je w poprzek linii pola magnetycznego Ziemi”. Akademicy w natarciu Adekwatnie skomentowali te rewelacje prof. dr hab. Henryk Szydłowski oraz dr Przemysław Kiszkowski z Instytutu Fizyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu („Świat Nauki”, kwiecień 2000): „(…) częstym przejawem antynauki są twierdzenia o cudownych własnościach piramid, które jakoby emitują energię elektryczną albo skupiają energię kosmosu. (…) Energia nie istnieje samoistnie jak materia. Może ona być magazynowana w materii, (…) ale samoistnie nie może się przemieścić na inny obiekt (…). Musi w tym celu istnieć tzw. nośnik”. Ten powiew racjonalizmu nie jest jedynym. Otóż, Bogu dzięki, istnieją przynajmniej 2 pozycje, które dają jakie takie podstawy do zdroworozsądkowego traktowania spraw związanych z Piramidą. To „Antydäniken” Wojciecha Michery (wyd. Latawiec) i „Z powrotem na Ziemię” pod redakcją Andrzeja K. Wróblewskiego (wyd. Prószyński i S-ka), do których odsyłam. Dowiemy się tam m.in., że Egipcjanie nie używali elektryczności, a brak okopcenia ścian to wynik stosowania odwodnionego tłuszczu w lampach (żarówkopodobne twory to prastary symbol pierwszych świątyń zjednoczonego Górnego i Dolnego Egiptu); że kształt piramidy jest taki, a nie inny, ponieważ symbolizował schody do nieba i był wzięty z kształtu, jaki dają promienie Słońca (i że dochodzono do finalnego kształtu drogą doświadczenia); że Vyse nie sfałszował napisu, a imię Cheopsa pojawia się w Wielkiej Piramidzie wielokrotnie.

Autorzy tłumaczą także wiele innych ciekawych spraw, nie angażując nawet jednego kosmity! A jak łatwo zrobić wodę z mózgu ludziom o bujnej wyobraźni, pokażę na wymyślonym naprędce przykładzie. Na stronie http://www.eioba.com/a2418/sladami_wielkiej_piramidy można znaleźć taki rzut piramidy (rys. po lewej). I co? Otóż kształt ten przypomina krzyż templariuszy, ergo: albo byli oni potomkami faraonów, albo posiedli tajemną wiedzę budowniczych piramid, wykorzystaną potem przy budowie katedr. Prawda, że brzmi sensownie? Tylko co z tego? Szukajmy zatem wiedzy, ale bez zbytnich emocji, z dystansem. Wielka Piramida świetnie się do tego nadaje jako poligon doświadczalny.

Michał Mendyk