Sprawcą całego zamieszania jest zdaniem głównego autora badań, którym był Junlin Hua, wyjątkowo stary fragment skorupy ziemskiej. To właśnie za jego sprawą dochodzi do zasysania fragmentów położonych wyżej, tworzących obszar od Michigan po Nebraskę i Alabamę.
Czytaj też: Atrakcja turystyczna okazała się kapsułą czasu. Odkrycie zaskakuje nawet ekspertów
Przypomina to nieco sytuację, w której krople spadające z sufitu zwisają, zanim całkowicie się od niego oderwą. Zdaniem naukowca, będącego obecnie przedstawicielem Chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii, kluczową rolę odgrywa przyciąganie generowany przez wspomniany fragment. Za jego sprawą powstały “krople” sięgające nawet 640 kilometrów w głąb płaszcza naszej planety.
Członkowie zespołu badawczego zajmującego się tą sprawą opisują coś w rodzaju gigantycznego leja, do którego są przyciągane skały wchodzące w skład Ameryki Północnej. W konsekwencji fragmenty tego kontynentu zostają zassane i zmieniają swoje położenie. Po początkowym braku informacji na temat potencjalnej genezy tego zjawiska, ostatecznie autorzy geologicznego śledztwa wpadli na pewien trop.
Geolodzy próbowali wyjaśnić, w jakich okolicznościach fragmenty Ameryki Północnej są pochłaniane przez płaszcz Ziemi. Niedawno wpadli na istotny trop w tej sprawie
Obecnie za najbardziej prawdopodobny uznaje się scenariusz, w którym fragment skorupy oceanicznej – dawniej będący częścią płyty tektonicznej Farallon – przyciąga charakterystyczne krople. Do podziału doszło około 20 milionów lat temu, a problematyczna część znajduje się teraz między strefą przejściową płaszcza a dolnym płaszczem w obrębie środkowozachodnich Stanów Zjednoczonych. O jej wpływie na postępująca tam sytuację geolodzy piszą w artykule zamieszczonym na łamach Nature Geoscience.
Czytaj też: Zaginiony aparat odnaleziony w Loch Ness. To co sfotografował zaskoczyło wszystkich
Jak wyjaśniają, chodzi o tzw. przerzedzanie się kratonu, czego nigdy przedtem nie obserwowano w czasie rzeczywistym. Do sukcesu by nie doszło, gdyby nie wykorzystanie obrazowania sejsmicznego. Postępy pozwalają natomiast lepiej zrozumieć kwestie związane z ewolucją Ziemi. Poza tym naukowcy mogą wreszcie zrozumieć, co się dzieje setki kilometrów pod naszymi stopami. Warto zarazem zauważyć, że opisywane wydarzenia wcale nie muszą być zwiastunem geologicznej apokalipsy czekającej Amerykanów.