W końcu wiadomo, dlaczego Betelgeza kilka lat temu zaczęła gasnąć, a potem wróciła do zdrowia

Na początku 2019 roku na nocnym niebie doszło do czegoś, czego astronomowie nie spodziewali się dostrzec za swego życia. Jedna z najciekawszych gwiazd nocnego nieba, czerwony olbrzym znajdujący się w lewym, górnym rogu gwiazdozbioru Oriona, czyli Betelgeza zaczęła z dnia na dzień gasnąć. Tempo spadku jasności było znacznie wyższe, niż jakiekolwiek dotychczas obserwowano. Zważając natomiast na to, że powszechnie wiadomo, że to jest ta gwiazda, która znajduje się już na ostatnim etapie swojego życia i nieuchronnie zbliża się do eksplozji supernowej, zainteresowanie szerokiej opinii publicznej tym, co się dzieje na powierzchni gwiazdy, było murowane. Ostatecznie gwiazda, zamiast eksplodować, powróciła do swojej pierwotnej jasności i stabilności. Powstało zatem pytanie o to, co tak naprawdę udało na się zaobserwować.
betelgeza

Betelgeza

Cóż, teraz już śmiało można powiedzieć, że pogłoski o nieuchronnej eksplozji supernowej okazały się zdecydowanie przedwczesne. Najnowsze zdjęcie opublikowane właśnie przez astronomów z Europejskiego Obserwatorium Południowego wskazują, że Betelgeza ma się dobrze i wygląda dokładnie tak jak przed całym tym chaosem, który zapanował na początku 2019 roku.

Za wykonanie zdjęcia odpowiada zespół astronomów z Uniwersytetu Lazurowego Wybrzeża, który obserwował Betelgezę za pomocą instrumentu MATISSE zainstalowanego na Bardzo Dużym Teleskopie od końca 2018 do końca 2020 roku. Dzięki temu badacze byli w stanie w wysokiej rozdzielczości sfotografować gwiazdę przed, w trakcie i po spadku jasności.

Analizując zmiany jasności gwiazdy, naukowcy zauważyli coś ciekawego. Choć cała gwiazda traciła jasność, to sama jasność jej fotosfery wzrosła. Według badaczy fakt ten wspiera teorię mówiącą, że za spadek jasności odpowiada obłok pyłu składający się z ziaren tlenku krzemu wyrzuconego z powierzchni gwiazdy. Do wyrzucenia pyłu mogłoby natomiast dojść wskutek gwałtownego ochłodzenia się powierzchni gwiazdy.

Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że opisany przez nich proces wyjaśniający całe zdarzenie zgadza się z wynikami badań opublikowanymi 2021 roku. Jeż wtedy bowiem pojawiła się bowiem teoria, że za zachowanie gwiazdy odpowiada gęsty obłok pyłu, który przez jakiś czas znajdował się między gwiazdą a Ziemią. Co więcej, także wtedy postulowano, że wyrzut pyłu spowodowany był gwałtownym spadkiem temperatury na powierzchni gwiazdy.

Czytaj także: Betelgeza znów szaleje! Tym razem jednak nie ma zamiaru gasnąć

Naukowcy niejednokrotnie wykazywali, że oddalający się od gwiazdy gaz mógł ochłodzić się na tyle, że jego część skondensowała się w ziarna pyłu, który przesłonił gwiazdę. To w sumie jest interesująca informacja, bowiem jeżeli pył może tworzyć się tak blisko gwiazdy, to może on być źródłem pyłu zasilającego dalsze procesy gwiazdotwórcze.

Powyższe wyjaśnienie jest intrygujące. Nie zmienia to jednak faktu, że czerwone nadolbrzymy wciąż stanowią dla naukowców tajemnicę. Jakby nie patrzeć ostatnia supernowa w naszej galaktyce była obserwowana w XVII wieku. Od tego czasu naukowcy czekają na kolejną. Problem w tym, że bez danych obserwacyjnych nie wiemy tak naprawdę, które zachowanie gwiazd poprzedza taką eksplozję.

Więcej:betelgeza