Ekoaktywiści czy już ekoterroryści? Wlali do rzeki zieloną farbę, ale skutków jakie wywoła nie przewidzieli

Niemałe zdziwienie musiało być na twarzach mieszkańców alzackiego miasta Colmar, kiedy na początku tego tygodnia dostrzegli dziesiątki śniętych ryb pływających po powierzchni miejskiego kanału, który kilka dni wcześniej aktywiści z ekologicznej organizacji zabarwili na zielono. Czy ta fatalna pomyłka zostanie im wybaczona? Nie zanosi się na to.
Zabarwiony kanał w Colmarze / źródło: Extinction Rebellion, X/Twitter.com

Zabarwiony kanał w Colmarze / źródło: Extinction Rebellion, X/Twitter.com

Historia zaczyna się 16 września, w sobotę. Ekologiczni aktywiści z francuskiej organizacji Extinction Rebellion Strasbourg wlewają do kanału La Launch w mieście Colmar zielony barwnik fluorescencyjny. Robią to w formie protestu przeciwko planom francuskiego rządu, który chce w spokojnym alzackim regionie stworzyć miejsce do składowania 42 tys. ton toksycznych odpadów takich jak azbest, cyjanek czy arsen – informuje o sprawie Voz.us i LeFigaro.

Czytaj też: Ogromna pomyłka naukowców. Skamieniałość liczy 500 mln lat i nie jest tym, za co ją uważano

Nie pierwszy raz Extiction Rebellion decyduje się na taką formę protestu przeciwko różnym decyzjom rządowym, które mają negatywnie oddziaływać na środowisko naturalne. Niestety tym razem działacze chyba nie przewidzieli do końca skutków swoich działań. Owszem, udało im się zabarwić rzekę na wściekle zielony kolor, ale uwagę opinii publicznej zwrócili czymś zupełnie innym.

Pomyłka ekologicznych aktywistów. Zabarwili rzekę na zielono i zabili przy tym ryby w niej pływające

W niedzielę wieczorem na facebookowym profilu burmistrza Colmaru pojawiła się informacja o masowym śnięciu ryb w zielonym kanale. Mieszkańcy mieli informować włodarzy o dziesiątkach ryb, które unosiły się po powierzchni wody całkiem martwe. Burmistrz wyraził ubolewanie z tego powodu i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji.

Czytaj też: Wmawiano nam coś innego. Papierowe słomki wcale nie są “ekologiczne”

Okazuje się, że za wlaniem barwnika stoi konkretnie jedna osoba, której tożsamości lokalne media nie podają. Niemniej można zapoznać się ze zdaniem władz miasta – nie tylko są przeciwne temu, aby ktoś bezprawnie zanieczyszczał rzekę w mieście celem zwrócenia uwagi na kompletnie inne problemy, ale również nie zgadzają się na lokalizację składowiska odpadów toksycznych w regionie.

Colmar znajduje się kilkadziesiąt kilometrów na południe od Strasburga / źródło: Google Maps, zrzut ekranu, domena publiczna

Po czterech dniach od rozpuszczania barwnika w kanale woda wciąż jest zielona. Teoretycznie barwa miała się utrzymywać najwyżej 24 godziny, a w tym przypadku mamy już ponad 72 godziny. W rozrzedzeniu środka nie pomogły nawet niedawne opady deszczu.

Warto dodać, że o sytuacji w Colmarze donosi niewiele źródeł, a większość informacji możemy pozyskać tylko z osobistych przekazów, czy to burmistrza miasta, czy profili aktywistów. Pokazuje to, jak niepopularnym wciąż jest zwracanie uwagi ekologicznym aktywistom, których działania nie zawsze są trafione.

Czytaj też: Ekologiczne kopalnie węgla? Naukowcy podjęli się karkołomnego zadania

W przypadku Colmaru dobitnym jest też to, że po prostu ktoś z Extiction Rebellion był nieuważny i nie brał pod uwagę, że lokalnej populacji ryb może coś się stać wskutek zanieczyszczenia rzeki. Czy ten wypadek będzie dobrą lekcją na przyszłość, że walka o czyste środowisko powinna przybierać inne formy niż „krzykliwe” zwracanie na siebie uwagi?

Na koniec historii może przyjść nam do głowy jeszcze jedna refleksja. Prawdopodobnie wpadka Extiction Rebellion nie tylko będzie argumentem w rękach przeciwników ochrony środowiska, ale również osłabi ogólną opinię o organizacjach ekologicznych, które już teraz nie cieszą najlepszym zdaniem społeczeństwa.

https://twitter.com/majin_bas/status/1703852323657613536