Pożar lasów Amazonii nie pozbawi nas tlenu. Oto dlaczego

Dramat rozgrywający się w Brazylii zawładnął wyobraźnią milionów ludzi. Do obrony ”zielonych płuc Ziemi” wzywają nawet głowy państw. Ta reakcja, choć słuszna, bazuje na mylnym przekonaniu, że gdy zabraknie lasów, udusimy się. Otóż nie.
Pożar lasów Amazonii nie pozbawi nas tlenu. Oto dlaczego

– Nawet gdyby w jednej chwili spłonęła cała materia organiczna na Ziemi, ogień pochłonąłby mniej niż 1 proc. światowych zasobów tlenu – przekonuje prof. Scott Denning, amerykański specjalista od badań atmosfery na stanowym uniwersytecie w Colorado. Wyjaśnia też, dlaczego prezydent Francji myli się w tweecie z 22 sierpnia (poniżej) twierdząc, że lasy Amazonii produkują 20 proc. tlenu na Ziemi.

Tlen, którym oddychamy powstawał w oceanach przez miliony lat. Starczy go dla setek następnych pokoleń. Nie jest to opinia oparta na wierze, a wniosek z badań geologów i klimatologów. A przede wszystkim, dzięki dokładnemu poznaniu cyklu wymiany tlenu między ekosystemami na powierzchni planety, w oceanach i atmosferze.

Niemal cały tlen obecny w powietrzu produkują rośliny w procesie fotosyntezy. Za 1/3 jego część na lądzie odpowiadają lasy tropikalne. I faktycznie, największe z nich znajdują się w Nizinie Amazonki. Jednak praktycznie wszystko, co rośliny wyprodukują, skonsumują bogate leśne ekosystemy albo pochłoną pożary.

– Tak, lasy zapewniają nam tlen, ale obecne tam organizmy, głównie insekty i mikroby, potrzebują go do życia. Tak jest na całej planecie. Produkcja tlenu netto przez wszystkie rośliny na Ziemi jest bliska zeru. Żeby w powietrzu powstała jego nadwyżka, roślinna materia organiczna powstała przy udziale fotosyntezy – np. martwe liście, gałązki, korzenie – musi zostać wyeliminowana z obiegu, zanim zostanie zjedzona – wyjaśnia prof. Denning.

Pogrzebanie roślin pod morskim mułem to najczęściej spotykana metoda Ziemi na wytworzenie dodatkowego tlenu. Dzieje się tak np. w regionach kwitnienia alg. Gdy martwe rośliny opadają w końcu na dno, pożerają je mikroorganizmy. Konsumując przy tym tlen, tworzą warstwę ochronną ubogiej w tlen wody.

Niezjedzone algi opadające poniżej tego poziomu zostaną tam już na zawsze, zmieniając się z czasem w ropę naftową i gaz. Tlen, który wytworzyły za życia, pozostanie w atmosferze. Nie wykorzystały go mikroorganizmy odpowiedzialne za rozkład materii. W ten sam sposób proces nadprodukcji tlenu przebiega na lądzie, np. na torfowiskach. Jego efektem ubocznym jest węgiel.

– To zaburzenie cyklu tlenowego dotyczy jedynie niewielkiego ułamka globalnego procesu fotosyntezy, mówimy może o 0,0001 proc. Przez miliony lat to drobne zachwianie równowagi między wzrostem a rozkładem materii zbudowało w powietrzu zapas tlenu potrzebnego wszystkim żywym istotom. Od dawna utrzymuje się on na poziomie 21 proc. – wyjaśnia naukowiec z Colorado State University.

O ile więc lasy Amazonii zapewniają nam tlen potrzebny do życia, to dziejąca się im krzywda nie stanowi poważnego zagrożenia dla zasobów tlenu w atmosferze. Samo tylko niszczenie tak bogatego przyrodniczo miejsca, nie mówiąc już o uwalnianiu do atmosfery potężnej masy gazów cieplarnianych jest już jednak wystarczającym powodem, by głośno protestować i działać.