To dlatego przodkowie człowieka zaczęli rozniecać ogień. Wcale nie było im zimno

Zanim wynaleźliśmy lodówki, nasze przetrwanie mogło zależeć od dymu. Nowe badania izraelskich naukowców sugerują, że wędzenie mięsa mogło być jedną z głównych motywacji, dla których nasi przodkowie zaczęli rozniecać ogień – nawet 2 miliony lat temu.
Wędzenie mięsa przyczyniło się do ewolucj Homo sapiens /Fot. Unsplash

Wędzenie mięsa przyczyniło się do ewolucj Homo sapiens /Fot. Unsplash

We wczesnej historii człowieka rozpalenie ognia nie było ani łatwe, ani oczywiste. Wymagało czasu, odpowiedniego materiału, skupienia, a przede wszystkim – energii. Utrzymanie płomieni przez wiele godzin czy dni to trudne zadanie, które musiało mieć sens ekonomiczny i biologiczny. Badacze z Uniwersytetu w Tel Awiwie postanowili sprawdzić, czy odpowiedzią mogła być nie gotowość do gotowania, ale potrzeba konserwacji.

Czytaj też: Mięsożerni czy wegetarianie? W końcu wiemy, jaka była dieta człowieka w ciągu 2 mln lat!

Ich hipoteza, opublikowana w czasopiśmie Frontiers in Nutrition, zakłada, że to właśnie długotrwałe przechowywanie mięsa – dzięki jego suszeniu i wędzeniu – mogło być decydującym czynnikiem, dla którego Homo erectus zaczął używać ognia na większą skalę. Co więcej, ogień nie był wtedy jeszcze czymś powszechnym – jego użycie przed 400 tys. lat było okazjonalne i ograniczone do wybranych stanowisk.

Ogień i dym zamiast lodówki – tak nasi przodkowie dbali o mięso

Naukowcy przeanalizowali pozostałości kostne z dziewięciu stanowisk archeologicznych w Afryce i Europie – w tym w RPA, Kenii, Etiopii, Izraelu i Hiszpanii. Znalezione tam szczątki dużych zwierząt, takich jak hipopotamy, nosorożce czy słonie, nosiły ślady kontaktu z ogniem, choć nie zawsze typowe dla gotowania – np. przypaleń, które powstają w wyniku pieczenia nad otwartym ogniem.

Czytaj też: Nasi przodkowie zabijali słonie. Niby nic dziwnego, ale z rozmiarem ssaka było coś nie tak

Nie chodziło więc tylko o przygotowanie posiłku. Autorzy wskazują, że duże ilości mięsa pozyskiwanego z takich zwierząt mogły być dla grup Homo erectus trudne do skonsumowania na raz. Jedno upolowane zwierzę mogło dostarczyć milionów kalorii – wystarczających do wykarmienia kilkudziesięciu osób przez wiele tygodni. Bez sposobu konserwacji te zapasy po prostu by się zmarnowały. Ogień, dym i niska temperatura mogły pozwolić na utrzymanie mięsa w jadalnym stanie przez długi czas – a jednocześnie odstraszały drapieżniki i padlinożerców.

Niektóre z przepalonych kości poddanych analizie w badaniu /Fot. Tel Aviv University

Związek ognia i mięsa nie jest nowy – dotąd sądzono, że to potrzeba ciepła i gotowania była głównym motorem rozwoju technologii ogniowej. Nowa teoria odwraca tę perspektywę. Izraelscy naukowcy przekonują, że strategiczne znaczenie miało przedłużenie użyteczności upolowanego mięsa – a gotowanie mogło być jedynie “produktem ubocznym”, korzystającym z ognia już zapalonego do wędzenia.

Takie podejście wprowadza ogień do centrum wczesnej gospodarki łowieckiej. Homo erectus nie tylko polował, ale zaczynał planować – budował strategie przechowywania, kalkulował energetyczny zysk z utrzymywania ognia. To wszystko świadczy o wyższym poziomie zorganizowania niż dotąd sądzono. Utrzymanie ogniska przestaje być przypadkiem, a staje się narzędziem świadomego zarządzania zasobami.

Jeśli teoria izraelskich badaczy się potwierdzi, może ona mieć poważne konsekwencje dla naszego rozumienia ewolucji człowieka. Ogień – dotąd postrzegany jako rewolucyjna technologia dla ciepła i ochrony – jawi się jako element głęboko związany z kulturą żywienia i planowania. Wędzenie mięsa mogło być nie tylko pierwszą formą konserwacji, ale i jednym z filarów rozwoju wspólnotowego życia, współpracy i dzielenia się zasobami.

Przyszłe badania mogą sprawdzić, czy podobne strategie istniały także poza Afryką i Lewantem – i jak rozwinęły się w kierunku pieczenia, gotowania i przetwórstwa. Jedno jest pewne: jeśli ogień był narzędziem do wędzenia, a nie tylko do ogrzewania, to kulinarna historia ludzkości zaczęła się znacznie wcześniej, niż przypuszczaliśmy. Być może to właśnie dym – nie ogień – uczynił nas ludźmi.