“Jestem dla nich drugim ojcem” – wywiad z Talantem Dujszebajewem

O roli trenera w zawodowym sporcie rozmawiamy z Talantem Dujszebajewem, trenerem Vive Tauron Kielce oraz reprezentacji Polski w piłce ręcznej, i Agnieszką Golą-Rakowską, autorką jego biografii „Prawdziwy Talent”.

Czy to prawda, że porażka uczy człowieka więcej niż sukces? Czy to powiedzenie ma sens w zawodowym sporcie, gdzie liczy się tylko wygrana?

Talant Dujszebajew: Zgadzam się. Często zdarza się, że osiągając dobry wynik osiadamy na laurach i brakuje nam motywacji do dalszego działania. To właśnie dlatego tak trudno jest obronić jakiś tytuł mistrzowski. Z drugiej strony zawodnicy, którzy doszli na turnieju daleko i ostatecznie przegrali w finale, chcą za wszelką cenę pokazać na kolejnych zawodach, że to był przypadek. Dostają ogromnego motywacyjnego „kopa”. Paradoksalnie dla trenera, przegrana jego drużyny jest prostszą wersją scenariusza. Oczywiście na krótką metę trudno poradzić sobie z presją i własną frustracją, ale za to o wiele łatwiej wyciągnąć wnioski. Jak na dłoni widać elementy, w których było się słabszym i które trzeba poprawić. Ciągle wygrywając, niezwykle trudno odrzucić euforię i na chłodno zanalizować mecz. Najważniejsze, żeby zawsze pamiętać o ciężkiej pracy. Tylko ona w dłuższej perspektywie pozwoli być lepszym od rywali. Praca i motywacja, zarówno po wygranej jak i po porażce. 

Jak poznała Pani Talanta Dujszebajewa?

Agnieszka Gola-Rakowska: Talanta Dujszebajewa poznałam w sierpniu 2015 roku w Kielcach. Wraz z ekipą filmową nagrywaliśmy Karola Bieleckiego do filmu „110%”, którego byłam scenarzystką i reżyserką. Już wtedy trener zrobił na mnie i na całej ekipie ogromne wrażenie. Pamiętam podczas jednego z porannych treningów, które odbywały się na zewnątrz, o 10.00 rano temperatura sięgała już prawie 30 stopni. Nie wszystko szło zgodnie z planem trenera. Było potwornie gorąco. Gdy po bieganiu zawodnicy wrócili na siłownię, Talant zrobił im awanturę, że odpuszczają i nie dali z siebie 100%. Powiedział, że nie mogą się poddawać i wszystko robią dla siebie i drużyny. Padło wiele ostrych, ale zarazem motywujących słów. Po skończonym treningu trener zebrał wszystkich zawodników na hali i ich przeprosił, tłumacząc swoje zachowanie tym, że traktuje ich jak swoich synów i chce, żeby byli najlepsi. Zawodnicy wyszli z treningu bardzo zmotywowani, a trener został jeszcze 40 minut i jeździł na rowerku stacjonarnym. Ten obraz na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Z jednej strony trener bardzo wymagający, dążący na każdym kroku do perfekcjonizmu a z drugiej strony człowiek o dobrym sercu traktujący ludzi wokół siebie jak przyjaciół, chcący wszystkim pomagać . Wtedy pomyślałam, że warto się mu przyjrzeć bliżej, bo to niesamowity człowiek.

Jakimi cechami Państwa zdaniem powinien charakteryzować się trener sportowy na najwyższym poziomie?

T.D.: Wydaje mi się, że nie ma jednego stałego zbioru cech, które dają sukces. Gdyby tak było, najbogatsze drużyny zatrudniałyby jednego z trzech lub czterech trenerów gwarantujących wygraną i kolekcjonowały tytuły. Trzeba pamiętać, że drużyna składa się z zawodników, którzy są ludźmi. To nie jest maszyna, którą trzeba tylko włączyć, by działała bez przeszkód. Trener musi dostosowywać się i dopasowywać do swoich zawodników. Jedni potrzebują silnej motywacji, drudzy pomocnej dłoni, a trzeci swobody i spokoju. To co potrzebne jest każdemu szkoleniowcowi, to określenie celów, do których się dąży i parcie do nich ciężką pracą. 

A.G-R.: Trener na najwyższym poziomie powinien mieć jasno określony plan i wymagać poświęceń, nie tylko od swoich zawodników, ale także od siebie. Przede wszystkim musi pamiętać jednak, że zawodnik to nie jest maszyna do wygrywania. To człowiek, który czasem ma gorszy dzień i musi odpocząć. Profesjonalny trener powinien w drużynie stworzyć także rodzinną atmosferę, która pozwoli zawodnikom się rozwijać. Najważniejsze jest jednak stanie murem za swoją drużyną. Tak właśnie robi Talant. Gdy jego zawodnicy wygrywają, trener usuwa się w cień, dając do zrozumienia, że to oni zasługują na pochwały i gratulacje. A gdy przegrywają – chroni swoich zawodników i całą odpowiedzialność bierze na siebie mówiąc, że to on ich nie przygotował wystarczająco dobrze.

Czy Państwa zdaniem istnieje w sporcie coś takiego jak mentalność zwycięzcy?

A.G.-R.: Zarówno sportowcy, z którymi miałam do czynienia przy produkcji „110%”, jak i piłkarze ręczni czy sam trener Dujszebajew uważają, że 80% sukcesów i porażek leży w naszej głowie a reszta to bardzo ciężka praca fizyczna. Talant na każdym treningu bardzo pracuje nad psychiką swoich zawodników, motywuje ich na różne sposoby. Ma swoje sposoby, by osiągnąć zamierzony cel. Przed każdym meczem powtarza swoim zawodnikom, by nie lekceważyć przeciwników. Dlatego w Rio Talant był bardzo zły po przegranym meczu Polska – Brazylia. Winę po przegranym meczu wziął na siebie mówiąc, że niewystarczająco dobrze przemówił swoim zawodnikom do rozsądku. Brazylia to była drużyna, która grała u siebie pierwszy mecz i zawodnicy zrobili wszystko, by go wygrać. To w jaki sposób motywował naszą kadrę w Rio było niesamowite, ale o tym więcej w książce.

T.D.: Moim zdaniem w tej kwestii sprawa jest o wiele prostsza niż się wydaje. Całe rozważania na temat mentalności zwycięzcy można sprowadzić do jednej cechy – głód wygranej. Jeżeli zawodnik naprawdę chce osiągać sukcesy i jest gotowy do wyrzeczeń, jest ogromna szansa, że mu się uda. Wszystko inne jest wtórne. Charakter i cechy, które nazywamy cechami zwycięzców, to tylko efekt ciężkiej pracy i obsesji zwyciężania. 

Co było najtrudniejsze w podpatrywaniu poczynań trenera Dujszebajewa i jego drużyny?

A.G.-R.: Z niczym nie było i do tej pory nie ma problemu. Trener jest bardzo otwartym człowiekiem. Zgadza się absolutnie na wszystko, bo wie jak ważne jest, aby mówiono o piłce ręcznej. Trener jest bardzo otwarty na media, ma mnóstwo cierpliwości do dziennikarzy, a swoich zawodników ciągle przekonuje do wywiadów. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to działa tylko na ich korzyść. Talant powtarza, że bez mediów i kibiców nie ma trenerów i zawodników, a bez piłki ręcznej media nie miałyby o czym mówić i pisać. Coś w tym jest.

Wiele razy podkreślał Pan, że niezwykle istotne dla Pana jest poznanie kultury i języka kraju, w którym Pan pracuje. Uważa Pan, że ma to wpływ na to jak postrzegają Pana zawodnicy i kibice?

T.D.: Rozpoczynając pracę jako trener piłki ręcznej zastanawiałem się jak motywować swoich zawodników i przekonać, że rozwiązania proponowane przeze mnie są tymi, które powinni stosować na boisku. Szybko doszedłem do tego, że jeżeli komunikaty trenera będą stały w sprzeczności z tym co prezentuje swoją osobą, nie będzie autentyczny, a przez to nie zyska autorytetu. Właśnie dlatego tak bardzo zależy mi na tym, żeby swobodnie porozumiewać się po polsku. Jeżeli moi zawodnicy zobaczą, że dla dobra drużyny jestem gotowy do pracy, uwierzą w moje wskazówki. Ponadto wydaje mi się, że to obowiązek trenera także wobec kibiców. Podejmując się pracy w jakimś kraju, należy oddać szacunek jego kulturze i mieszkańcom. 

Czy to prawda, że trener Dujszebajew jest na boisku innym człowiekiem niż poza nim?

A.G.-R.: Tak, Talant Dujszebajew to trener o dwóch twarzach. Na boisku profesjonalista, czasem choleryk, człowiek niepotrafiący spokojnie stać za linią boczną, widzący piłkę ręczną jak w Matriksie. A poza boiskiem to człowiek o dobrym sercu, bardzo przyjacielski dla innych. Jak sam mówi, wszystkim chce pomagać, dla wszystkich ludzi ma otwarte serce, choć wiele razy za swoją dobroć zapłacił wysoką cenę. Skoro on jest szczęśliwy, to chce aby wszyscy ludzie wokół niego także byli szczęśliwi. Zresztą to samo mówią o nim zawodnicy i ludzie z najbliższego otoczenia. Ich opinie na temat Talanta będzie można przeczytać w czwartym rozdziale książki.

Sprawia on wrażenie skrytego profesjonalisty, to prawda?

A.G.-R.: Tak, Talant Dujszebajew jest profesjonalistą na 110%. Wszystko musi być idealne, ale to wynika z jego charakteru, a charakter – jak mówi – w 99% ma po matce. Myślę, że jego charakter ukształtowały także kraje, w których żył i mieszkał. Najpierw Kirgistan, później ZSRR, Hiszpania, Niemcy, a teraz Polska. Już od dzieciństwa pokazywał, że jest twardy, zwłaszcza wtedy gdy jako małe dziecko zmagał się z ciężką chorobą. Ale nic więcej nie zdradzę, odsyłam do książki, bo to niesamowita historia. Jeśli Talant mówi na treningu, że ma ktoś zrobić pół kroku do przodu to ma być pół kroku, a nie cały. Wszystko co robi musi być dopięte na ostatni guzik, musi być idealne.

Jakie są największe różnice między byciem zawodnikiem sportowym a byciem trenerem?

T.D.: Wydaje mi się, że o wiele prościej jest być zawodnikiem. Prawdą jest, że czasami zdarza się, że kilka sekund przed końcem ma się piłkę meczową w ręku i trzeba oddać rzut decydujący o wyniku. Jednak wydaje mi się, że samo to, że ma się bezpośredni wpływ na boiskowe działania drużyny, jest ogromną przewagą. Kiedy jesteś trenerem to nawet jeśli przygotujesz drużynę najlepiej jak umiesz, rozpracujesz wideo z grą przeciwnika i zagrzejesz zawodników do walki, po pierwszym gwizdku twoja rola jest ograniczona. Na początku mojej kariery trenerskiej zdarzały się momenty, gdy chciałem zdjąć dres i wejść na boisko, żeby pomóc swojej drużynie. Teraz wiem, że moja rola jest inna, często trudniejsza. 

Jaką postawę obiera trener względem podopiecznych? Rządy twardej ręki czy przyjacielskie stosunki?

T.D.: Każdy zawodnik jest inny. Gdybym do wszystkich stosował te same metody treningu i motywacji, po kilku dniach połowa drużyny nie chciałaby mnie widzieć na oczy. Jeden zawodnik potrzebuje ciągłego wsparcia, a drugi najlepiej gra, kiedy da mu się wolną ręką. Jednak wydaje mi się, że gdybym miał wybierać między twardą ręką i przyjacielskim stosunkiem, to wybrał bym… równowagę. Są momenty, gdy trzeba na zawodników ryknąć, ale są też chwile, gdy trzeba opowiedzieć żart i rozluźnić napięcie. Najważniejsze, żeby odnosić się do każdego z szacunkiem i stworzyć atmosferę, w której będzie czuł się swobodnie. 

A.G.-R.: Talant dla swoich zawodników na parkiecie jest wymagającym trenerem, a poza boiskiem jest przyjacielem i ojcem. Pamiętam jak podczas jednej z naszych rozmów opowiadał mi jak przyjechał do Kielc i rozpoczął pracę z drużyną Vive Tauron Kielce. Nie potrafił zrozumieć jak to możliwe, że większość żon i partnerek jego zawodników nie zna się osobiście, a na meczu każda z nich siedzi gdzie indziej. Poprosił wtedy swoją żonę Olgę o zorganizowanie kolacji dla wszystkich partnerek zawodników, tak by mogły się poznać. Panie zżyły się ze sobą i zaprzyjaźniły. Talant bardzo chce, aby w drużynie panowała rodzinna atmosfera. To jest naprawdę fajne, bo gdy w drużynie panuje dobry nastrój zupełnie inaczej wyglądają treningi i zgrupowania. Podczas obozów mogłam zaobserwować jeszcze, że gdy jest wolny czas, Talant bardzo często żartuje i rozmawia ze swoimi zawodnikami. Bardzo żałuję, że tak rzadko w mediach można zobaczyć tą drugą twarz trenera. Częściej mówi się o jego mocnym charakterze niż o dobrym sercu. Ale mam nadzieję, że po przeczytaniu tej książki kibice poznają, jaki naprawdę jest Talant Dujszebajew.

Na najbliższe mistrzostwa kadra piłkarzy ręcznych jedzie w bardzo odmłodzonym składzie. Czy istnieje ryzyko, że mniej doświadczeni zawodnicy nie poradzą sobie z presją?

T.D.: Oczywiście, będzie im trudno. Nie mówię, że nie. Trzeba tylko pamiętać, że największe gwiazdy naszej reprezentacji takie jak Szmal, Jurecki czy Bielecki też kiedyś debiutowały i nie wygrały mistrzostwa za pierwszym razem. Potrzeba lat i wielu meczów, żeby zdobyć niezbędne ogranie i doświadczenie. Staram się być dla wszystkich jak drugi ojciec, który zawsze da im szansę. Jeśli zapyta mnie pan czy popełnią błędy na najbliższym turnieju, odpowiem: napewno, ale bez tego nie będzie sukcesów w przyszłości. Może to trudne do wyobrażenia, ale dla mnie Mistrzostwa Europy 2017 nie są najważniejszym celem. Moim zadaniem jest jak najlepiej przygotować reprezentację na Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 roku. Do tej pory mamy czas na eksperymenty.