Elektryczny i elektryzujący jednocześnie. Recenzja Nissan Ariya E-4ORCE 87 kWH

W ostatnich miesiącach da się odczuć zmasowaną ofensywę przeciwko samochodom elektrycznym. Idea pojazdu elektrycznego przez lata nie wystrzeliła w popularności na tyle, by stała się domyślnym wyborem. W takim krajobrazie Nissan Ariya prezentuje się jako ekstrawagancja. Czy jednak kwestia napędu może przysłaniać całościową ocenę pojazdu?
Elektryczny i elektryzujący jednocześnie. Recenzja Nissan Ariya E-4ORCE 87 kWH

Pierwsze spotkanie z tak flagowym Nissanem to doprawdy zaskakujące doświadczenie. Najmniej zaskakuje logo z rozciągniętych na klapie bagażnika liter zamiast centralnego znaczka, ale wszystko inne nie było tym Nissanem, którego znam. Producent podszedł do kwestii samochodu elektrycznego poważnie i praktycznie od zera zaprojektował pojazd, który nie kłania się samochodom spalinowym. W wersji e-4ORCE to, przynajmniej na papierze, potężna bestia. Czy tę moc ujarzmia się przyjemnie? A może są pewne problemy?

Nienaganna sylwetka plus size – Nissan Ariya robi wrażenie

Nissan Ariya to crossover o dużych gabarytach, w których wyrzeźbiono dynamiczną i odważną sylwetkę. Charakter tych ostrych linii nieco umyka szybkiemu rzutowi oka w czarnym lakierze. W tej wersji samochód nieraz potrafi być bardziej zielony, by przy mocniejszym promieniu słońca zza jego brokatowego lakieru wyzierał lekko śliwkowy kolor. Jednocześnie na co dzień tej wersji najbliżej do klasycznej czerni. W połączeniu z 20-calowymi felgami stworzonymi specjalnie dla edycji Evolve otrzymujemy wygląd dojrzałego i poważnego samochodu.

Niby zielony perłowy, ale jednak czerń dominuje

Nieco więcej luzu pojawia się na przedzie samochodu, gdzie światła w kącie rozwartym jakby spływały z karoserii. Ciemniejsze wersje mają niewątpliwą zaletę w postaci płynnego przejścia kolorystycznego między frontowym panelem, wylotami powietrza, a resztą obudowy. Nie maskują jednocześnie tego, że Nissan Ariya to kawał samochodu. Ponad 4595 milimetrów długości, ponad 2172 milimetry szerokości z lusterkami i 1660 mm wysokości sprawiają, że z jednej strony czuć powagę pojazdu i jego dostojność, a z drugiej nie jest to auto do wciskania się w każdą wolną przestrzeń parkingową, nawet jeżeli oferuje szyberdach do awaryjnego wyjścia z pojazdu (oczywiście piszę to półżartem).

Nissan Ariya oferuje ciekawe podejście do designu nowoczesnego pojazdu. Po samochodzie niemal wszystko spływa – jego maska chyli się w dół, długie linie przeciągnięte wzdłuż konstrukcji tworzą przepływ powietrza między nadkolami, a delikatnie ścięty dach nadaje aerodynamicznego charakteru, jednocześnie oferując przepływ powietrza przez otwory. Nie jest to oczywiście demon aerodynamiczności, ale Przyjemnie patrzy się na ten samochód – ale czy przyjemnie się w nim mieści?

Całkiem przestronny pojazd – Nissan pokazuje jak projektować elektryka od zera

Nie jest tajemną wiedzą, że w podłodze samochodów elektrycznych oprócz napędu kryją się baterie zasilające samochód. Z tego powodu w konstrukcjach trzeba dokonywać pewnych kompromisów. Te najczęściej odbijają się na pojemności wnętrza, ale w przypadku Nissana Ariyi projektowanie samochodu od podstaw pozwoliło na sprytne zarządzanie powierzchnią. Jednocześnie próg wejścia, w dosłownym tego znaczeniu, jest tu wyższy niż w części mniejszych crossoverów. Mnie to nie przeszkadzało, ale dla osób z mniejszą mobilnością warto o tym wspomnieć.

Może z góry to nie wygląda okazale, ale wszyscy się mieszczą

Jeśli chcecie dać im miejsce z tyłu, nie musicie się o brak tego miejsca martwić. Nissan Ariya to naprawdę przestronny wóz – na tyle, bym ze wzrostem 190 cm zmieścił się z tyłu zarówno za mniej wysuniętym fotelem pasażera, jak i za kierowcą. Wszystko dzięki dobrze wpasowanej kanapie o lekkim nachyleniu, dzięki czemu grzywką nie zahaczałem o dach. Miejsca z tyłu było tyle, by bez problemu chować rzeczy w kieszeni na tyle przedniego fotela.

Duży samochód powinien mieć też duża przestrzeń bagażową. W wersji e-4ORCE jest to 415 litrów, do których dostajemy się po kliknięciu przycisku lub po machnięciu nogą pod zderzakiem. Z tej drugiej metody nie udawało mi się korzystać, ale przycisk daje nam jeszcze pół sekundy na zabranie dłoni nim elektryczne podnośniki uniosą klapę. Bagażnik Nissana Ariyi także mogę uznać za przestronny, bez dziwnych wypustek. Możemy także złożyć drugi rząd siedzeń, choć producent nie podaje pojemności w tym ujęciu. Niby pojemność rekordowa nie jest, ale dzięki wysoko podnoszącym się drzwiom, ten parametr nie daje się tak mocno we znaki. Pod pokrywą zmieściła się przestrzeń na system audio i kabel do ładowania.

Czytaj także: Motoryzacyjny deal stulecia upadł. Co dalej z Hondą i Nissanem?

Wróćmy jednak do przodu, w którym przestronność nabiera nowego znaczenia. Na fotelu możemy rozsiąść się wygodnie i zaufać elektronicznej kontroli wysokości, przesunięcia względem kierownicy oraz wychylenia oparcia pleców. Do przesunięcia fotela dopasujemy elektronicznie wysokość kierownicy, kąt padania wyświetlacza HUD na szybie oraz… konsolę centralną. Tak, jej położenie także reguluje mechanizm, co ma sens, w końcu znajduje się na niej “dźwignia” zmiany biegów.

W Nissanie Ariya siedzi się wygodnie i to bardzo. Co prawda znajdą się tacy, którym zabraknie masażu, ale podgrzewanie foteli to także komfort. Jako kierowca czułem się mocno osadzony w miejscu, jednocześnie na tyle swobodnie, by zawsze móc poprawić swoją pozycję. Komfortu dodają dość miękkie dywaniki oraz skórzane obszycie kierownicy.

Wnętrze Nissana Ariya to kosmos, więc pewne rzeczy są nie do zrozumienia

Przechodząc do samego wnętrza, trudno odmówić Nissanowi kreatywności. Podeszli do swojego samochodu zupełnie inaczej niż do Qashqai’ów i Juke’ów i postanowiono bezkompromisowo przemodelować to, z czym mogły kojarzyć się pojazdy tego producenta. Zmianę odbieram pozytywnie, choć jest kilka dziwnych przypadłości.

Trudno wybrać jeden element pojazdu, który zwraca szczególną uwagę. Mnie na początku urzekł panel rozciągający się na całą długość obudowy. Wygląda niczym drewno, choć na jego powierzchni zmieszczono przyciski… tyle, że to nie przyciski. To płytki dotykowe wsparte haptycznymi wibracjami. Rzadko kiedy w smartfonach wibracje są na tak wysokim poziomie, a co dopiero w samochodach. Jeśli implementować rozwiązania dotykowe, to tak jak w Nissanie Ariya. Ten panel posłuży do regulowania klimatyzacji – temperatury na poszczególnych stronach oraz miejsc, gdzie kierujemy nawiew. Jednocześnie włącznik systemu multimediów i regulacja głośności są wmontowane w osobne pokrętło umieszczone powyżej.

Pod tym rozwiązaniem coś dla równowagi – elektronicznie wysuwany schowek. Wszystko byłoby z nim dobrze, gdyby jego wysunięcie było kwestią naciśnięcia przycisku. Zamiast tego przycisk trzeba przytrzymać tak długo, jak nie uznamy półki za odpowiednio wysuniętą. Proces to żmudny i zajmuje kilka sekund oraz kolejne kilka sekund na zamknięcie drugim przyciskiem.

Obsesja na punkcie mechanicznych elementów nie ominęła też centralnego podłokietnika lub, jeśli wolimy tak na to spojrzeć, konsoli centralnej. Oprócz regulacji przesunięcia mamy tu kilka innych dotykowych “przycisków” z haptyczną wibracją. Poza wspomnianym wcześniej wysuwaniem szuflady znajdziemy też przełącznik trybu e-Pedal, włącznik trybu parkowania oraz ustawienie trybu jazdy. Nie jest wystarczająco dziwnie? Tuż obok mamy uchwyt na dwa napoje, którego odchylane skrzydełka regulują się do wielkości kubka, ale niekoniecznie utrzymują w nim butelki. Jeśli tego nie potrzebujemy, możemy skorzystać z przesuwnych drzwiczek do ukrycia całości.

Po odchyleniu poduszki ze schowkiem znajdziemy stację ładowania

Pod “poduszką” w tylnej części konsoli, która jest też schowkiem, kryje się kieszonka z indukcyjnym ładowaniem telefonu. Jako, że to jedyne miejsce dla smartfonu, to dziwi, że tak daleko są porty do przewodowego łączenia działające z Android Auto i Apple CarPlay (jedno USB-C, jedno USB-A). Aby schować tam telefon, musimy każdorazowo odchylić schowek. Na górze znajdziemy też mechanizm do zmiany biegów. Tak naprawdę drążek ten imituje faktyczne przeciąganie i przełączanie się między trybami, ale robi to w przyjemny sposób, a ergonomiczna konstrukcja ułatwia chwyt. Boczny przycisk jest niezbędny do przełączania na bieg wsteczny.

Dość standardowo prezentują się przyciski do zarządzania otwarciem szyb, pozycją lusterek oraz zamknięciem auta umieszczone na podłokietniku przy drzwiach. Podobnie rzecz ma się z kierownicą, z poziomu której możemy ustalić asysty prowadzenia, a także wyregulować muzykę czy odebrać połączenie. Nieco zaskakuje, że pokrętło po lewej stronie nie pozwala regulować głośności, ale ma ważniejsze zadanie – przełączanie się między ustawieniami.

Duże ekrany i Nissan Connect. Auto naszpikowane technologiami, które pomagają

Nissan trzyma się pewnej filozofii projektowania swoich samochodów. Ekrany przy kierowcy są do zarządzania jazdą i ewentualnego przełączenia muzyki lub odebrania połączenia, a ekran w centrum przeznaczono do zarządzania multimediami i połączeniami. Pomiędzy tymi dwoma panelami znajduje się mały panel dotykowy, który pozwala włączyć obraz z kamer, niezbędny do parkowania ze względu na przeciętną widoczność z tylnego lusterka, a także przełączać się między trybem jasnym i ciemnym. Szkoda, że na większym ekranie nie zmienimy ustawień związanych z jazdą, bo mogłoby to sporo ułatwić.

Między dwoma ekranami łącznik z ekranem dotykowym

Ustawień zresztą nie brakuje, bo Nissan Connect pozwala personalizować nie tylko wygląd zegarów, ale i to, które opcje mają być dostępne pod ręką. Interfejs Nissana jest raczej dość łatwy do opanowania, choć wizualnie nie jest to moim zdaniem rozwiązanie, które wygląda nowocześnie. Do tego połączenie z Android Auto odbywało się wyłącznie po kablu. Późniejsze łączenie tego samego smartfonu musiało odbywać się po kablu. To jednak małe problemy, a doświadczenie jest skupione na tych rozwiązaniach, które poprawiają jakość poruszania się na trasie, jak i ułatwiają jej zakończenie.

Nissan Ariya oferuje system Propilot Park, który pomaga w parkowaniu tak, by zmieścić się tym sporych rozmiarów samochodem w odpowiednich liniach. System to przydatny i nieraz uratował mnie w momentach, w których nie myślałem, że zmieściłbym się samochodem w danej przestrzeni. Biorąc pod uwagę spory promień skrętu, system ten okazuje się wybawieniem. Potrzebuje jedynie punktu zaczepienia – jakiegoś samochodu na miejscu obok lub ogrodzenia, ściany. Na pustym parkingu przecież i tak sobie poradzicie. Jeśli nie lubicie takich zabaw, to system kamer 360° rejestruje obraz w wysokiej jakości i dobrze uwzględnia ramy pojazdu w dynamicznych liniach cofania.

Przy parkowaniu moglibyście też skorzystać po prostu z lusterka, ale Ariya nie ma sporo widoczności z tyłu. Dlatego też lusterko działa także jako ekran i pozwala wyświetlać na nim obraz. Nie czuję się pewnie z rozpoznawaniem przestrzenności w takich rozwiązaniach, ale komuś zapewne to wystarczy.

Kolejnym systemem zaprojektowanym przez Nissana jest ProPilot Assist. Na swój sposób to program półautonomicznej jazdy. W przypadku Nissana Ariya oceniam go pozytywnie z jednym mniejszym zastrzeżeniem. O ile doceniam trzymanie się ciężkiego samochodu na dystans od innych pojazdów, tak nieraz Ariya wydaje się mieć na nie uczulenie. W efekcie kierowcy za nami nie do końca wiedzą, co się dzieje i preferują wyprzedzanie i wjeżdżanie na nasz pas, co dodatkowo nas wyhamowuje ze względu na mniejszą przestrzeń z przodu.

To jednak nie jest aż tak duży problem, jeśli chcemy jechać równym i niekoniecznie najszybszym tempem. W trasie ProPilot Assist pomaga odpocząć, a samo hamowanie i przyspieszenie odbywa się zaskakująco płynnie (o ile ktoś nie wjedzie nagle na nasz pas). Trzymanie się pojazdu w liniach stoi na dobrym poziomie, a asysty na kierownicy mają kilka stopni mocyTak samo pozytywnie mogę ocenić asystę martwego pola wyrażoną na lusterkach podświetlającym się na pomarańczowo trójkątem. Było kilka sytuacji, w których niemal nie zauważyłem samochodów będących obok, więc doceniam to rozwiązanie podwójnie.

Jeśli miałbym jeszcze przyczepić się do czegokolwiek z multimediów pojazdu, to nie dogadałem się z asystentem głosowym, więc po kilku średnio udanych próbach przestałem to robić. Z tego samego syntezatora mowy pochodzą też komunikaty w nawigacji, które też nie są aż tak naturalne, przez co czasem musimy “jechać na Batorego”. Najbardziej irytujące są jednak dziwne ograniczenia prędkości, nieadekwatne do części tras, irytujące szczególnie na drogach wojewódzkich. Jeśli z jakiegoś powodu auto nie zeskanuje znaku z pobocza, to potrafi wybrać dziwne ograniczenie prędkości, być może z poprzedniej wersji trasy. Przydałaby się aktualizacja.

Nissan Ariya daje przyjemność z jazdy. Przyspieszenie wbija w fotel

Nissan Ariya w wersji Evolve+ cechuje się mocą silnika 290 kW, co po przeliczeniu na konie mechaniczne daje ich 394. To ilość, które nawet przy masie wersji z napędem na cztery koła e-4ORCE (2218 kilogramów) pozwala wykręcać dobre rezultaty. Producent chwali się przyspieszeniem od zera do 100 km/h w 5,1 sekundy i rezultat po wyjeździe z korku na autostradzie był zbliżony. Co jednak imponuje w samochodzie, to przyspieszenie powyżej 100 km/h. Jasne, to samochód elektryczny, więc moment obrotowy jest zawsze pod stopą, ale Ariya na autostradzie i tak robi wrażenie.

Ważniejsze były jednak codzienne wrażenia z jazdą i muszę przyznać, że w Nissanie Ariya poczułem się o rangę wyżej niż w chociażby w Qashqai’u czy Juke’u. Może to zasługa ogromnej szyby i wyświetlacza przeziernego oraz mniejszych progów na bokach, może kwestia wygodnego fotela z lepszym obiciem, ale to wszystko działa na korzyść tego samochodu. Nissan przygotował flagowca, który może rozpędzić się do 200 km/h, ale najwięcej frajdy daje w momencie startu na światłach lub gdy teren staje się nierówny. Tam, gdzie zastanawiałem się, czy wszystko dobrze z zawieszeniem innych samochodów, tam Nissan Ariya sunął niczym krążek po lodzie.

Czytaj także: Test Nissan X-Trail e-Power e-4orce. Wielkie zaskoczenie

Swoją rolę we wrażeniach z jazdy odgrywał także napęd e-4ORCE. Nie wybrałem się autem na eskapadę w teren, zresztą pomimo tego napędu konstrukcja nie sugeruje zacięcia terenowego. Jednak lepsza przyczepność, dynamiczniejsze przyspieszenie i brak problemu przy powolnym podjeździe pod górkę to rzeczy, które mogę potwierdzić. W końcu 394 konie i kolumny MacPhersona robią tu swoje. Nissan Ariya wydaje się autem dla każdego w tym sensie, że dzięki sensorom i technologiom dużo wybacza i w niektórych momentach niemal sam się prowadzi.

Ładowanie zamiast tankowania. Trochę czasu to zajmie

Na początku uprzedzę, że nie dostaniecie ode mnie informacji o tym, ile zajmie ładowanie od 0 do 100%. Choć technicznie mamy taką możliwość, tak elektromagowie z X (dawnego Twittera) wybili pomysł zarówno bliskiego całkowitemu rozładowania, jak i ładowania do pełna. Przeszedłem więc przez proces ładowania na ładowarkach z prądem stałym od 10 do 90%. Maksymalna moc ładowania na takich stacjach wynosi 130 kW i wtedy według producenta od 20 do 80% dojdziemy najszybciej w około 30 minut. Samochód posiada pompę ciepła, przez co baterie ładują się sprawniej w chłodniejsze dni. Nie odnotowałem też znacznej straty energii, gdy temperatura oscylowała w okolicy zera. Wtedy z 92% naładowania samochód przez noc utracił 2 punkty procentowe energii.

Pod Biedronką też naładujesz Nissana Ariyę (choć nie pod każdą)

Prawda jest taka, że faktycznie od 20 do 80% przejdziemy w pół godziny na najszybszych ładowarkach. Moje doświadczenie od 10 do 90% to z kolei około 45 minut na przy ładowarce o deklarowanej mocy 150 kW. Nie korzystałem z ładowarki pokładowej ze względu na brak domu z ładowarką naścienną, ale biorąc pod uwagę koszty ładowania na trasie, nie wyobrażam sobie kupić taki samochód i nie posiadać ładowarki naściennej.

Ładowanie za pośrednictwem złącza CCS

Prąd zmienny zapewnia 22kW mocy, a czas ładowania wynosi wtedy 5 godzin od 10 do 100%. Nissana Ariyę napełnimy też za pomocą przewodu EVSE z gniazdka domowego, ale ten proces (od 10 do 100%) zajmuje 36 godzin. Nie wyobrażam sobie zatem mieć ten samochód bez domowego wallboxa albo okazjonalnej taryfy na ładowanie na mieście.

Cała prawda o zasięgu Nissana Ariya to tak naprawdę dwie prawdy

Na potrzeby testu otrzymałem wariant z akumulatorami o łącznej pojemności 87 kWh. Producent obiecuje, że w wersji z czterokołowym napędem E-4orce maksymalny zasięg w cyklu mieszanym według WLTP to 499 kilometrów. Prawie pół tysiąca to piękna liczba… której mój wariant Nissana nie mógł dowieźć w żadnych warunkach, a realnie zasięg na trasach, gdzie jechałem między 100 a 140 km/h, był bliższy 300 kilometrów. Na trasach krajowych z prędkością między 50 a 90 km/h ten dystans razem z rekuperacją to 330 kilometrów.

O podłączeniu do ładowania informuje nas niewielka ikona

Oczywiście, jak to z samochodami elektrycznymi, każdy wynik należy wziąć w spory nawias pod wezwaniem “to zależy”. Na trasie panowały chłodnawe warunki z temperaturami zbliżającymi się do zera, a w dodatku zdarzał się wiatr “pod narty”. Jednak jako, że tu mamy koła, niewiele z tego wyszło. Na szczęście nie przemieszczałem się w długi weekend, w trasę wyjątkowo wyjechałem we czwartek, więc nie miałem problemów z dostępem do ładowarek. Jasne, czasem ktoś zajmie tę najszybszą, ale ładowarek CCS na trasie między Warszawą a Zieloną Górą nie brakowało. Nadal trzeba planować obecność na drugiej lub trzeciej zapasowej stacji, ale jak na jeden taki przypadek przy kilku doładowaniach i tak nie było źle.

Czytaj także: Nissan: historia japońskiego producenta samochodów

Napęd e-4ORCE swoje kosztuje

Spalanie jest tu jednak niewiadomą i Nissan mógłby lepiej liczyć kilometry. Gdy jeżdżę samochodami spalinowymi, nieraz nie zdaję sobie z różnic wysokości terenu i związanych z tym nierówności dróg. Trasa prowadząca przez S3 pokazała, że Nissan Ariya będzie palił przy prędkości 120 km/h na krętej drodze ekspresowej tyle samo, co jadąc 140 km/h po płaskiej autostradzie. Niby nie jest to wielkie odkrycie, ale pokazuje to, na co musicie mieć baczenie – Nissan Ariya to ciężki samochód, któremu pokonywanie trasy nie będzie przychodziło lekko i to właśnie odbija się na zasięgu.

Nissan Ariya ma w sobie to coś i nie kosztuje przesadnie dużo

W testowanej wersji Nissan Ariya Evolve+e-4ORCE 87kWh kosztuje od 284 900 złotych. Jasne, na polski rynek naciera właśnie ofensywa chińskich graczy, a i Europa powoli budzi się do elektronicznego życia. Istnieją samochody tańsze, istnieją też samochody z jeszcze szybszym ładowaniem w podobnej cenie czy porównywalną pojemnością akumulatorów. Mimo tego chcę wam powiedzieć, żebyście nie skreślali Nissana Ariya. Jasne, interfejs może nie szokuje wyglądem, w dodatku nie ma tu nagromadzenia detali. Jest jednak coś, co dało mi bardzo pozytywne wrażenie obcowania z tym samochodem.

Nissan Ariya sporo potrafi i wygląda dobrze

Tym czymś jest spójność. Nissan w kilku miejscach musiał wymyślać koło na nowo, dołożyć kilka rzeczy od siebie, ale to, co zrobił, dało bardzo przyjemny rezultat. Z pewnością urzekł mnie inny wygląd wnętrza, jak i zewnętrze, ale nawet jeśli to by was nie przekonywało, to zawsze jest tu świetne prowadzenie, napęd 4×4 i przyspieszenie, którego pozazdrości niejeden sedan. A jeżeli patrzycie na auto bardziej pragmatycznie, przestronność i systemy asyst też są jego mocnymi stronami. Nissan Ariya ma na tyle wyrazu i wdzięku, by nie przechodzić obok niego obojętnie. Dajcie mu szansę i jazdę testową.