Mieszkaniec Australii korzystał w czasie poszukiwań ze stosunkowo niedrogiego, bo kosztującego około 800 dolarów wykrywacza. I choć podejrzewał, że to, na co natrafił, może mieć sporą wartość, to spodziewał się kwoty wielokrotnie niższej od tej, którą ostatecznie usłyszał.
Czytaj też: Ten metal jest droższy od złota, choć nie używa się go tam, gdzie sądzisz
Celował bowiem w wynik rzędu 10 tysięcy dolarów. Darren Kamp, ekspert w temacie, od razu rozwiał wątpliwości znalazcy. Jego zdaniem wartość była w rzeczywistości co najmniej dziesięciokrotnie wyższa, choć ostateczny rezultat okazał się nawet bardziej zadowalający. Dlaczego? Ponieważ poszukiwacz przyniósł do skupu tylko połowę bryłki, na którą natrafił.
Ta w całości waży około 4,6 kilograma, a znajdujące się wewnątrz niej złoto waży około 2,6 kilograma. Co ciekawe, podobna była waga rzekomo największego samorodka znalezionego na terenie naszego kraju. Potencjalnie największe pokłady złota w Polsce są ukryte na Dolnym Śląsku. To właśnie tam znajduje się miejscowość znana jako Złotoryja. Jak widać, jej nazwa nie została wybrana przypadkowo.
Samorodek złota znaleziony przez mieszkańca Australii waży około 4,6 kilograma
Jeśli chodzi o obszar, na którym Australijczyk znalazł złoty fragment, czyli stan Wiktoria, to gorączka złota trwała tam już w XIX wieku. W ostatnich latach poszukiwania ponownie zyskały na popularności. Według przedstawicieli Geological Survey of Victoria na terenie tego stanu można znajdować się nawet 2,1 miliona kilogramów złota wciąż czekającego na wydobycie.
Czytaj też: Głazy pokryte warstwą plastiku. Tyle pozostanie po ludzkości
Nie powinno dziwić, że to właśnie w obrębie stanu Wiktoria znaleziono największy w historii samorodek złota. Wydobyto go 5 lutego 1869 roku, a szczęśliwymi znalazcami okazała się dwójka górników: John Deason i Richard Oats. Obiekt ważył 72 kilogramy i miał 61 centymetrów długości. Zawartego złota było w nim tak wiele, że gdyby sprzedać je po dzisiejszej cenie, to mężczyźni otrzymaliby w zamian ponad 2 miliony dolarów.