Satelita był na tropie gazowego spisku. Przepadł w tajemniczych okolicznościach

Jeśli znika coś o wartości przekraczającej 300 milionów złotych, a nikt nie jest w stanie powiedzieć, co się z tym stało, to zdecydowanie możemy mówić o problemie. Takowy dotyczy utraty kontaktu z satelitą MethaneSAT.
Satelita był na tropie gazowego spisku. Przepadł w tajemniczych okolicznościach

W marcu ubiegłego roku został on wyniesiony na orbitę z wykorzystaniem rakiety od SpaceX. Cała misja miała koncentrować się na zbieraniu danych dotyczących emisji metanu. Jej minimalną długość ustalono na pięć lat, lecz rzeczywistość pokazała, że nieprzyjemne niespodzianki nastąpiły zdecydowanie szybciej.

Czytaj też: Ta galaktyka ma macki jak ośmiornica. Płynie w oceanie przestrzeni kosmicznej

Metan jest problematycznym gazem cieplarnianym, zdecydowanie silniejszym od dwutlenku węgla. Ratuje nas jedynie fakt, że jego emisje są znacznie niższe od tych związanych z CO2, ale wciąż mówimy o wielkim wyzwaniu, jakim będzie ich ograniczanie. Tym większą stratą okazuje się zniknięcie MethaneSAT i to w naprawdę zadziwiających okolicznościach.

Nadzorowaniem całego przedsięwzięcia zajmowali się przedstawiciele organizacji Environmental Defense Fund. Mimo upływu kilkunastu dni, nie udało im się nawiązać kontaktu z feralnym satelitą. Z czasem pojawiły się dość prawdopodobne doniesienia sugerujące, jakoby chodziło o utratę zasilania. 

Satelita MethaneSAT od roku zajmował się wykrywaniem ukrytych emisji metanu, a jego misja miała potrwać co najmniej pięć lat

To fatalna wiadomość, ponieważ mówi się o braku możliwości ponownego uruchomienia. Strata jest tym większa, że dotychczas można było zauważyć efekty prowadzonej misji. Ta została bowiem oparta na zaawansowanych instrumentach pozwalających wykrywać emisje z dużej wysokości, a nawet identyfikować ich źródła. Rok wystarczył, aby zrobić w tym zakresie ogromne postępy. 

Oficjalnie mówi się o niemal 30-krotnie wyższej zdolności metanu do zatrzymywania ciepła – w porównaniu z dwutlenkiem węgla – ale w tych rozważaniach może istnieć bardzo poważna luka. Coraz więcej badaczy wskazuje bowiem na potencjalnie pomijane emisje, które napędzają w ogromnym stopniu globalne ocieplenie, zarazem umykając oficjalnym pomiarom.

Czytaj też: W najsuchszym miejscu na świecie spadł śnieg. Radioteleskopy ALMA weszły w tryb awaryjny

Z tego względu postawiono na obserwacje prowadzone z orbity, wykorzystujące zaawansowane technologicznie narzędzia. Tym sposobem naukowcy zyskali możliwość identyfikacji pomijanych źródeł metanu. Takowym mogą być miejsca obróbki gazu ziemnego, co prowadzi do firm zajmujących się tym procederem. Nie brakuje głosów, jakoby takie przedsiębiorstwa celowo zaniżały emisje związane ze swoją działalnością, a MethaneSAT miał potwierdzić bądź obalić tę teorię. 

I choć już wcześniej podejmowano próby identyfikacji takich problematycznych punktów rozsianych po Ziemi, to zwykle stosowane metody okazywały się zbyt mało precyzyjne. Teraz sytuacja uległa zmianie – dzięki opisywanemu satelicie – lecz jego misja najwyraźniej przedwcześnie się zakończyła. Czy to po prostu dzieło przypadku i sporej ilości pecha czy też działania potencjalnie ujawniające niecne zagrywki firm gazowych nie przypadły komuś do gustu? Nie wiadomo, ale na przestrzeni roku misja MethaneSAT ujawniła, że złoża w Ameryce Północnej i Azji Środkowej odpowiadają za zdecydowanie większe od deklarowanych emisje metanu.