Porównywanie miłości fizycznej do tańca, do walki, do sportu są dosyć częste w sztuce i popkulturze. Odniesień do seksu w muzyce, a już szczególnie w tekstach piosenek – niezliczona ilość. Ale żeby grać muzykę seksem? Można, internetowy gigant reklamując swoje gadżety postanowił nadać im muzyczny kontekst i trzeba przyznać, że wyszła z tego naprawdę oryginalna piosenka.
Swego czasu wiele komentarzy i kontrowersji wzbudził teledysk zespołu Adam, w którym wokalistki śpiewając przeżywały prawdziwy orgazm. Stymulacja ich narządów intymnych odbywała się poza polem widzenia kamery, by uniknąć oskarżeń o pornografię. Widz skupia się na oglądaniu tego co dzieje się z twarzami bohaterek. Teledysk miał “odczarowywać” kobiecy orgazm i nadać mu wymiar czegoś normalnego i dobrego. Przy okazji klip pokazuje jak bardzo prawdziwy orgazm kobiety różni się od tego, który można zobaczyć na niektórych produkcjach porno (choć i to się zmienia, pojawia się coraz więcej propozycji pokazujących seks bez wulgarnej lub karykaturalnej otoczki).
Ale oczywiście i tutaj można spokojnie powiedzieć “to już było” (choć nie narzekamy – nigdy dość o rzeczach przyjemnych). W 1967 francuski wokalista i poeta Serge Gainsbourg wraz z aktorką i piosenkarką Jane Birkin nagrali przebój “Je T’aime… Moi Non Plus”, który do dziś uchodzi za najbardziej rozerotyzowaną piosenkę świata.
Cóż, właściwie w muzyce i w miłości chodzi przecież o to by złapać wspólny rytm i razem się go trzymać.